9.

3.6K 101 12
                                    

Rano obudziłam się z mocnym bólem głowy. Otworzyłam oczy i  rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam.  Odetchnęłam z ulgą, kiedy zdałam sobie sprawę, że leżę w swojej sypialni, jednocześnie jednak nie mogłam przypomnieć sobie jak się tu znalazłam. Po cichu wyszłam z łóżka kierując swoje kroki do ogromnej szafy. Wzięłam zwykłe szare dresy oraz białą bokserkę, po czym ruszyłam do łazienki. Na korytarzu panowała absolutna cisza, którą przerywał tylko mój nierównomierny oddech.
Weszłam do toalety, zamknęłam drzwi na klucz i niemalże od razu zrzuciłam z siebie ciuchy z wczoraj. Wzięłam szybki prysznic, a następnie stanęłam na miękkim dywanie.
Owinęłam swoje ciało ręcznikiem, zmyłam resztkę makijażu z wczoraj i Kiedy miałam zacząć zajmować się moimi włosami, zaczął dzwonić telefon. Zdziwiona wybiegłam z łazienki, lecz zanim dobiegłam dzwonienie ustało. Przetrzepałam całe moje łóżko, ale nie znalazłam tam mojego telefonu. Przypomniałam sobie, że wczoraj zostawiłam go na biurku, tak jak myślałam, leżał tam wydając z siebie denerwujący dźwięk. Zobaczyłam, że dzwonił Cristiano, ale zanim wcisnęłam zieloną słuchawkę piłkarz się rozłączył. Wróciłam do łazienki, gdzie wyprostowałam moje włosy i związałam je w zwykły kucyk. Ubrałam na siebie wcześniej przygotowane ciuchy, po czym udałam się do wyjścia z łazienki. Po raz kolejny dało się usłyszeć dzwonek mojego telefonu, więc jak najszybciej umiałam podbiegłam do niego.

-Halo? Coś się stało? - Spytałam od razu zanim usłyszałam cokolwiek po drugiej stronie.

-Brooke musisz wyrobić się w godzinę! - Słysząc ciepły głos mężczyzny nie zrozumiałam na początku o co mu właściwie chodzi.

-Wyrobić, ale z czym?

-Musisz być gotowa bo jedziemy do moich rodziców i jest to bardzo ważne!

-W godzinę! Boże nie mogłeś zadzwonić wcześniej?

-Dzwoniłem, ale nie odbierałaś

Wiem, że to nie grzeczne, ale szybko się rozłączyłam i ruszyłam z powrotem do mojego pokoju. Założyłam biały luźny sweter, czarne rurki z wysokim stanem, oraz czerwone szpilki, a później usiadłam przed moją toaletką. Zrobiłam sobie delikatny makijaż, spakowałam swoją torebkę i gotowa zeszłam na dół. Nagle zdałam sobie z czegoś sprawę, błyskawicznie wybrałam numer portugalczyka, który już po dwóch sygnałach odebrał.

-Gdzie właściwie jest junior? - Spytałam cicho, na co usłyszałam głośny śmiech piłkarza.

-Gdybyś mnie wtedy nie zbyła, to byś wiedziała, że Cris jest u mojej mamy.

-Czyli jedziemy go odebrać? - Nie bardzo rozumiała o co chodzi i kiedy chłopiec wylądował u swojej babci.

-Nie do końca, jedziemy tam na przyjęcie...

B: Jakie przyjęcie? - Zanim dokończył zdanie krzyknęłam do słuchawki przerywając jego wypowiedź.

-Urodziny mojej mamy.

-Słucham!! Nie mogłeś mówić wcześniej?

-Chciałem, ale się rozłączyłaś. - Usłyszałam jego śmiech, na co jęknęłam sfrustrowana, po czym się rozłączyłam.

Cholera jasna, urodziny jego mamy, czyli muszę się ubrać elegancko.
Cisnęłam torebkę na ziemię i zdenerwowana wróciłam do swojej sypialni. Przeszukałam moją szafe i od razu wpadło mi coś w oczy. Beżowy obcisły sweter i czarna, rozkloszowana spódnica z tiulem, oraz takiego samego koloru, wysokie szpilki. Poprawiłam swój makijaż i z uśmiechem na ustach zeszłam na dół.
Ostatni raz sprawdziłam godzine, po czym ubrałam płaszcz i wyszłam z domu, uprzednio włączając alarm. Ledwo zdążyłam wrzucić klucze do torby, a na posesję zajechało czarne ferrari piłkarza.

-Trzeba jej kupić tort i kwiaty, za to że miała siłę wychować takiego buraka! - warknęłam wściekła siadajac na miejscu pasażera.

-Ciebie też miło widzieć, Brooke. - mężczyzna uśmiechnął się szelmowsko choć widziałam po jego minie, że rozbawiła go moja wypowiedź.

-Jeżeli chcesz to wstąpimy do kwiaciarni i cukierni.

-Zapnij pasy, Brie. - dodał ciszej, po czym z uśmiechem na ustach odpalił auto. Niecałe półtorej godziny później zatrzymaliśmy się pod najlepszą cukiernią w mieście.
Ronaldo otworzył mi drzwi i podał swoją dłoń, która z chęcią przyjęłam wychodząc z auta. Szatyn co jakiś czas mówił coś śmiesznego przez co wybuchałam śmiechem. Weszliśmy do środka, gdzie od razu wszyscy zaczęli na nas patrzeć. Zauważyłam, że jedna z ekspedientek rozpięła guziki swojej koszuli, przez co było widać początek jej koronkowego stanika. Prychnęłam pod nosem, na co szatyn się cicho zaśmiał.

-Potrzebujemy ładnego tortu. - oznajmiłam z uprzejmym uśmiechem, spoglądając chłodnym wzrokiem na blondynkę, która prawie śliniła się na widok szatyna.

-Oczywiście, proszę za mną. - Dziewczyna nie spoglądając na mnie, posłała Portugalczykowi piękny uśmiech, na co przewróciłam oczami, a on po raz kolejny parsknął śmiechem. Nagle poczułam jego dłonie na mojej talii, przez co zadrżałam.

-Wybierz coś, a ja pójdę po kwiaty. - szepnął do mojego ucha, ale na tyle głośno, że kobieta napewno to usłyszała. Kiwnęłam głową, a później ruszyłam za kobietą. Patrzyłam na różne słodkości i nie mogłam się zdecydować. Po piętnastu minutach, w  końcu wybrałam piękny tort, a panie ze sklepu spakowały go do pudełka.  Zapłaciłam odpowiednią ilość pieniędzy i wróciłam do auta.

-Połóż go na tylne siedzenie. - szatyn uśmiechnął się do mnie, po czym odpalił auto i wyszedł na zewnątrz. Przyglądałam mu się zdziwiona, ale zrobiłam tak jak chciał. Odłożyłam pudełko obok kwiatów, po czym zajęłam swoje miejsce z przodu.
Przez jakiś czas obserwowałam jak zdenerwowany piłkarz rozmawiał z kimś przez telefon, a później po prostu zasnęłam.

***

-Brooke obudź się, dojechaliśmy! - otworzyłam zaspane oczy i zobaczyłam przed sobą twarz Cristiano. Spojrzałam za okno i zauważyłam, że wszędzie panuje ciemność, a my stoimy przed ładnie oświetlonym domem. Potarłam zaspane oczy, uważając aby nie zmyć makijażu, po czym przerzuciłam torbe przez ramie. Wyszłam z auta, chwyciłam pakunek z cukierni, po czym stanełam przed pięknymi, debowymi drzwiami. Chwilę poczekałam, aż mężczyzna stanie obok mnie i razem zapukaliśmy w drzwi.

-Może nikogo nie ma? - Wyszeptałam cicho, zmęczona opierając głowę o jego ramie.

-Świeci się światło, napewno ktoś jest. - stwierdził mężczyzna, a później wziął ode mnie tort i moją torebkę.

-Dziękuję. - uśmiechnęłam się lekko, a sekundę później drzwi się otworzyły. Stanął w nich średniego wzrostu mężczyzna w podeszłym wieku, który uśmiechnął się na nasz widok.

-Brakowało jeszcze tylko Ciebie, Cris! - oznajmił, po czym lekko objął Portugalczyk. Kiedy kilka sekund później jego wzrok zatrzymał się na mnie nie wiedziałam co mam zrobić. Ku mojemu zaskoczeniu mocno mnie do siebie przytulił, a później gestem ręki zaprosił do środka.

-Nie zdejmuj butów. - szatyn uśmiechnął się do mnie i pomógł mi z płaszczem, nagle na korytarzu pojawił sie Cris.

-Brie! - krzyknął chłopiec, po czym do mnie podbiegł i się przytulił. Objęłam go tak mocno jak potrafiłam i ucałowałam jego czoło. Nie przypuszczałam, że tak bardzo mogłam się za nim tęsknić. Wyprostowałam się po czym mocno złapałam chłopca za rączkę. Niespodziewanie piłkarz pociągnął za moją dłoń i we trójkę weszliśmy do salonu. Wszystkie rozmowy nagle ucichły, a wzrok obecnych gości przeniósł się na nas.
Zdenerwowana mocniej uścisnęłam dłoń mężczyzny, na co tylko lekko się uśmiechnął.

-Mamo to jest właśnie Brooke, Brie poznaj moją mamę. - Piłkarz uśmiechnął się do kobiety, która podniosła się z krzesła i podeszła do nas.
O mój Boże, tylko nie zemdlej, Brooke!!!

Kolejny rozdział ogarnięty ❤
Miłego dnia skarby

Tylko Mnie Kochaj | Cristiano RonaldoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz