Obudził mnie irytujący dźwięk budzika. Znowu poniedziałek. Powrót do szarej rzeczywistości. Do codziennej rutyny. Ale on będzie w szkole. Tylko to utrzymywało mnie w przekonaniu, że ten dzień nie będzie aż taki zły. Zwlokłam się więc z łóżka i wykonałam moją codzienną rutynę.
Zamknęłam drzwi wejściowe domu i ujrzałam czekających na mnie przyjaciół. Matt i Ashley patrzyli na siebie niepewnie. Jednak twarz Drake'a od razu rozjaśnił ogromny uśmiech, kiedy tylko zobaczył mnie, schodzącą po schodach.
- Desty... - zaczął, ale nie dałam mu dokończyć.
- Ukatrupię cię. To ty zapoczątkowałeś erę tego przezwiska - żaliłam się bez cienia uśmiechu, jednak rzuciłam mu się na szyję i przytuliłam z całych sił.
- Też cię kocham, Desty - wyszeptał prosto do mojego ucha. To było takie urocze i silniejsze ode mnie. Nie umiałam się na niego gniewać.
Znowu ten korytarz. Tym razem było jednak inaczej. Nie bałam się. Nie miałam czego. Nie mogło być dziwnie, ani niezręcznie. Za dużo razem przeszliśmy. Przez ten weekend wydarzyło się więcej, niż przesz sześć lat spędzonych w Londynie. Jedna fałszywa przyjaciółka, z którą kontakt urwał się, kiedy tylko wróciłam do Toronto i chłopak, który był ze mną tydzień, w dodatku tylko dla zakładu. Dlatego tak trudno było mi teraz ufać ludziom. Przez osoby, które bawiły się ludzkimi uczuciami. Moimi uczuciami.
Wreszcie go zauważyłam. Stał w tym samym miejscu, gdzie zawsze. Uśmiechał się do mnie szeroko, co odwzajemniłam. Byliśmy sami. Wydawało mi się, że wszyscy uczniowie, spieszący na lekcje, rozpłynęli się w powietrzu. Ja i on. Sami na szkolnym korytarzu.
- Hej, Shawn - przywitałam się, podchodząc do niego i opierając się o szafkę. Rzeczywistość nagle powróciła i otoczyły nas tłumy ludzi.
- Cześć, Desty... Destiny - poprawił się, jednak ja roześmiałam się tylko - No co?
- Dobra, Shawn... Mów sobie na mnie jak chcesz, okey? Ale nie przy Drake'u... I reszcie.
- Możemy o nich na chwilę zapomnieć? Wyobraź sobie, że jesteśmy tu sami.
- Załatwione - zaśmiałam się cicho - Możemy też naprawdę pobyć sami.
- O czym mówisz? - zdziwił się i spojrzał na zegarek, aby upewnić się, ile czasu zostało nam do pierwszej lekcji.
- Po szkole, ośle - zachichotałam.
- No jasne - podrapał się w kark - Masz jeszcze jakiś test z biologii do poprawienia?
- Nie, Shawn. Ale nie musimy się uczyć, żeby pobyć sam na sam.
- Więc wpadamy do mnie - wyszczerzył się - Co masz teraz?
- Matematykę - powiedziałam ze zrezygnowaniem, kiedy zabrzmiał dzwonek - No właśnie. Spadam, bo mi się dostanie. Ta kobieta jest zdolna do wszystkiego.
- Powodzenia, Destiny - przytulił mnie, co spowodowało kolejne zimne dreszcze na całym moim ciele.
- Dzięki - uśmiechnęłam się i odeszłam w swoją stronę. Za zakrętem spojrzałam jeszcze za siebie. Shawn wciąż tam stał i uśmiechał się ciepło. Pomachałam mu i zniknęłam w następnym korytarzu. Kiedy siedziałam już w ławce, poczułam wibracje telefonu w prawej kieszeni.
Shawn:
Dasz radę, księżniczko.Zrobię sobie reklamę, bo mogę. Chciałam was zaprosić na moje nowe ff o Luke'u Hemmingsie, pt. "Obsession". Pierwszy rozdział już opublikowany. Mam nadzieję, że ktokolwiek tam zajrzy i liczę na waszą aktywność ;*
CZYTASZ
My Destiny || Shawn Mendes
FanfictionDestiny powraca do rodzinnego Toronto. Nie wie, że od dawna pewna osoba chce bliżej ją poznać. Nie warto oceniać książki po okładce. W środku może się kryć zupełnie inna osoba. Dlatego on decyduje się pozostać anonimowy. Tylko tak może lepiej ją poz...