- Teraz rozumiesz? - spytał Shawn bawiąc się długopisem i westchnął głęboko.
Na dworze było już ciemno, a zegar na moim telefonie wskazywał dwudziestą pierwszą. Siedzieliśmy nad podręcznikiem od biologii już prawie cztery godziny.
- O dziwo tak - pokiwałam głową ze zmarszczonymi brwiami - Nareszcie rozumiem.
- Teraz dostaniesz piątkę - zapewnił mnie chłopak - I to z plusem - dodał, klepiąc mnie w ramię.
- Czwórka by mi wystarczyła - odetchnęłam głęboko, opierając się o ścianę przy łóżku - Chyba powinnam już iść - stwierdziłam, patrząc na ekran telefonu.
- Ja ci mówię, że nie powinnaś - brunet spojrzał na mnie dużymi oczami. To zabawne, że zawsze, kiedy chciałam wychodzić, ktoś musiał zatrzymywać mnie na miejscu.
- Nie chcę się narzucać.
- Nie narzucasz się - uśmiechnął się do mnie - Zawsze jesteś tu mile widziana.
- Shawn, ja naprawdę powinnam być już w domu - zaśmiałam się cicho.
- Odwiozę cię - to zabawne, że zawsze ktoś musiał odwozić mnie do domu. Wygląda na to, że miałam zapewniony dożywotni transport.
- Shawn, naprawdę, nie trzeba - spróbowałam się przeciwstawić, ale na marne.
- To nie było pytanie - wstał z łóżka i chwycił z biórka kluczyki od samochodu. Przez chwilę gapiłam się na niego jak głupia. Dopiero teraz zauważyłam, jaką dobrą miał figurę. Dość obcisła bluzka opinała dobrze wyrobione mięśnie, na które wcześniej nie zwracałam uwagi - Jedziemy?
- Jesteś niemożliwy - pokręciłam rozbawiona głową, po czym posłusznie wstałam z łóżka, wzięłam swoje rzeczy i wyszłam przed chłopakiem z pokoju.
Przez całą drogę Shawn mówił coś do mnie, a ja tylko przytakiwałam, pogrążona we własnym świecie. Co chwilę rzucałam mu ukradkowe spojrzenia. Zdałam sobie sprawę z tego, jaką atrakcyjną był osobą. Nie widziałam tego wcześniej. Rysy jego twarzy były tak idealne, że przy każdym, nawet najmniejszym ich ruchu, zdawały się onieśmielać mnie jak nic innego. Jego oczy promieniowały blaskiem, zatapiałam się w nich przy każdej okazji. Nieskazitelnie biały uśmiech pojawiał się na jego twarzy tak często, specjalnie dla mnie. To był prawdziwy zaszczyt, mieć dla siebie ten uśmiech. Jego głos był prawdziwą muzyką dla mioch uszu, a dotyk, który spotykał mnie tak żadko, sprawiał, że wstrzymywałam oddech, a krew w moich żyłach zdawała się stanąć. Był po prostu ideałem człowieka.
- A ty, co o tym sądzisz? - usłyszałam jego perfekcyjny głos i otrząsnęłam się z zamyślenia.
- Co? - odchrząknęłam - Przepraszam, zamyśliłam się.
- Coś się stało? - jego spojrzenie na chwilę powędrowało w stronę mojej osoby (ja pierdole, te oczy są takie piękne) po czym wróciło na pustą drogę - Jakoś dziwnie się zachowujesz.
- Wszystko w porządku - zapewniłam go - Po prostu jestem padnięta - wymówka na wszystko - Mów dalej, miło mi się ciebie słucha.
Ostatnie zdanie jak najbardziej było prawdą. Nie wiedziałam, co stało się ze mną przez ostatnie pół godziny, ale było to coś dziwnego.
Tak, Mendes, zakochałam się w twojej pieprzonej perfekcji.
CZYTASZ
My Destiny || Shawn Mendes
FanficDestiny powraca do rodzinnego Toronto. Nie wie, że od dawna pewna osoba chce bliżej ją poznać. Nie warto oceniać książki po okładce. W środku może się kryć zupełnie inna osoba. Dlatego on decyduje się pozostać anonimowy. Tylko tak może lepiej ją poz...