- Przepraszam, już wychodzę - odwróciłam się na pięcie, jednak Matt szybko mnie dogonił i złapał za ramię, odwracając mnie w swoją stronę tak, że teraz patrzyłam prosto w jego przestraszone oczy.
- Destiny, to nie tak... - tłumaczył, jednak mu przerwałam.
- A jak? Przecież widzę, co się dzieje.
- To miało wyjść zupełnie inaczej - obok nas pojawiła się Ashley z wyrazem twarzy podobnym do Matta.
- To było oczywiste, że nie wyjdzie tak, jak miało być - stwierdziłam.
- Nie chcieliśmy was okłamywać, to nie miało tak być - dziewczyna spojrzała na mnie szklanymi oczami.
- Nie mam wam tego za złe, okey? - spróbowałam dodać im otuchy - Martwi mnie tylko to, że od dawna coś was łączy, a nie macie odwagi otwarcie tego przyznać i przez cały czas dusicie to w sobie.
- Aż tak źle to wygląda? - zmartwił się Matt.
- Całujcie się dalej, zostańcie parą... Cokolwiek - nakazałam - Bylebym nie musiała już patrzeć, jak się męczycie. Wiem, że oboje tego chcecie.
- Destiny, to nie jest takie proste - Ashley pokręciła głową, chowając twarz w dłoniach.
- Wiem, że to nie jest proste - przyznałam - Chcę tylko, żebyście chociaż spróbowali. Dla mnie to też jest ważne. Widzę, jak na siebie patrzycie. Chcę, abyście byli szczęśliwi.
- Jesteśmy szczęśliwi, ale... - zaczęła Ashley, ale wtrąciłam się w jej wypowiedź.
- Zostawiam was samych. Powiedzcie sobie, co trzeba - zanim ktokolwiek zdążył się odezwać, wyszłam z pokoju, zamykając za sobą drzwi i ruszyłam w dalsze poszukiwania łazienki. Drzwi obok pokoju Logana były nieco uchylone. Pchnęłam je i weszłam do pomieszczenia. To był mój cel. Zapaliłam światło i przekręciłam kluczyk w zamku, unikając nieproszonych gości.
Po opuszczeniu łazienki, udałam się po schodach na dół. Połknął mnie tłum ludzi, a muzyka była tam głośniejsza, niż na górze. Rozejrzałam się po salonie, jednak Shawna nigdzie nie było. Aarona równierz brakowało wśród jego znajomych. Normalnie bym się ucieszyła, ale nieobecność akurat tych dwóch osób nie wróżyła nic dobrego. Pośpiesznie udałam się do ogrodu. Wyszłam na taras, gdzie w twarz uderzył mnie podmuch zimnego powietrza, jednak nigdzie nie mogłam dostrzec poszukiwanych. Zmarszczyłam brwi, błądząc wzrokiem wśród tańczących. Wtedy ktoś zaskoczył mnie od tyłu. Odwrócilam się szybko. To była Tracy.
- Jak się bawimy? - zapytała, przekrzykując muzykę.
- Zgubiłam Shawna - oznajmiłam zmartwiona.
- Daj spokój, chyba ma prawo do własnego życia - machnęła ręką. Ona też była już nieźle upita.
- Zniknął z Aaronem - pokręciłam głową, nie zważając na to, że Tracy zupełnie nie wiedziała, kim był owy chłopak.
- Z kim? Chyba nie sądzisz, że poderżnął mu gardło - prychnęła.
- O to boję się najmniej. Podobno z tym skończył, ale... Dawno nic nie pił, martwię się o niego.
- Tutaj nikt już nie jest trzeźwy.
- No właśnie... - mruknęłam - Daj znać, jak go zobaczysz - zostawiłam Tracy w tłumie i ruszyłam w dalsze poszukiwania.
Gdzie jesteś, Shawn? Gdzie ty, do cholery, jesteś?
Wydawało mi się, że przeszukałam cały dom. Nie wpadłam jednak na to, żeby sprawdzić szopę z narzędziami w kącie ogrodu, która zapewne należała do ojca Logana. Może ktoś by powiedział, że wyolbrzymiałam sprawę. Jednak kiedy otworzyłam skrzypiące drzwi, myślałam, że serce wyskoczy mi z piersi.
Taki ze mnie polsat :) Musiałam xD
I tak, przepraszam, trochę mnie nie było, ale już powracam B)
CZYTASZ
My Destiny || Shawn Mendes
FanfictionDestiny powraca do rodzinnego Toronto. Nie wie, że od dawna pewna osoba chce bliżej ją poznać. Nie warto oceniać książki po okładce. W środku może się kryć zupełnie inna osoba. Dlatego on decyduje się pozostać anonimowy. Tylko tak może lepiej ją poz...