Stalker:
Shawn MendesWstrzymałam oddech. Gapiąc się w ekran telefonu, powoli studiowałam każdą literę. Shawn Mendes. Zapamiętałam go, jako cichego, nieśmiałego chłopca. Po powrocie do Toronto widziałam go zaledwie kilka razy. Nie wiele się zmienił. Wciąż był zamknięty w sobie. W życiu nie posądziłabym go o coś takiego.
Stalker:
Destiny, jesteś tam?Drżącymi rękami chwyciłam telefon i zmianiłam nazwę kontaktu.
Shawn:
Destiny?Destiny:
Jestem.Shawn:
Przepraszam, że się ukrywałem.Destiny:
Przepraszałeś mnie wiele razy.Shawn:
Teraz przepraszam cię naprawdę. Tak z całego serca.Destiny:
No nie rozczulaj się tak. Było minęło.Shawn:
Nie chcę, żeby coś się teraz zmieniło.Destiny:
Co ma się zmienić?Shawn:
Wszystko. Teraz wiesz, kim jestem.Destiny:
Dla mnie już zawsze będziesz stalkerem.Skawn:
Tak? Więc jak zapisałaś mnie w kontaktach?Destiny:
Nazwa kontaku wcale nie mówi o tym, kim dla mnie jesteś. Na przykład ty zapisałeś mnie jako "Destiny", a wcale nie jestem twoim przeznaczeniem.Shawn:
Co zrobisz, jak mnie spotkasz?Destiny:
Nie wiem.Shawn:
Będziemy udawać?Destiny:
Co udawać?Shawn:
Że się nie znamy?Destiny:
Dlaczego?Shawn:
Bo zawsze tak było, a sama twierdzisz, że nic się nie zmieni. Mijaj mnie więc na korytarzu, tak jak zawsze to robiłaś.Destiny:
Chcesz tego?Shawn:
Jeżeli twierdzisz, że tak będzie lepiej... Poczekam, aż zmienisz zdanie.Destiny:
A jeżeli nie zmienię zdania?Shawn:
I tak będę czekał.Destiny:
Dobranoc, Shawn :)Shawn:
Dobranoc, Destiny :)Jeszcze chwilę gapiłam się w ekran telefonu, dopuki się nie wyłączył. Westchnęłam głęboko i odłożyłam urządzenie na szafkę nocną.
To nie do wiary, że dowiedziałam się, kim był Stalker. Tak długo czekałam na tę chwilę. Shawn z równoległej klasy. To wciąż było tak odległe, a jednak stało się. Poznałam jego prawdziwe imię, a możliwość poznania go bliżej była dosłownie na wyciągnięcie ręki. Ja jednak nie wiedziałam, czy nie chciałam tego, czy po prostu bałam się spojrzeć mu w oczy.
Ponad godzinę przewracałam się w łóżku, usiłując chodź na chwilę zmrużyć oczy. Mój wysiłek poszedł jednak na marne. Chwyciłam telefon i po krótkim namyśle zdecydowałam się napisać do Drake'a krótkiego SMS-a.
Destiny:
Przepraszam, że tak późno... Możemy się spotkać? Chciałabym pogadać.Następną wiadomość otrzymałam zaledwie po chwili.
Drake:
Desty, jest środek nocy... Ale czego nie robi się dla przyjaciółki...Destinu:
Kocham cię <3 Za piętnaście minut. Tam, gdzie zawsze.Dawno temu, kiedy nie wyjechałam jeszcze do Londynu, codziennie spotykaliśmy się z Drake'iem mniej więcej w połowie drogi od naszych domów, czyli na skraju lasu, w przepięknym miejscu. W naszym miejscu. Była to niewielka zatoczka uformowana z drzew. Pośrodku stała duża skała, płaska u góry, na której bez problemu mieściliśmy się w dwujkę. Byliśmy z dala od zgiełku miasta i codziennych zmartwień. To była taka nasza izolacja od świata. Zawsze kochałam to miejsce i miło mi było wracać tam wspomnieniami, a myśl, że za chwilę zasiądę na naszej skale, przyprawiała mnie o gęsią skórkę.
Po niecałych dziesęciu minutach wyszłam z domu i skierowałam się w stronę leśnej zatoczki. Dojście tam zajęło mi około pięciu minut. Zagłębiłam się w zatoczkę i wdrapałam się na skałę, siadając na niej po turecku. Po chwili obok mnie pojawił się również Drake i zasiadł w takiej samej pozycji.
- Więc co jest takie ważne, że musiałaś obudzić mnie w środku nocy? - chłopak ziewnął przeciągle, nie zasłaniając ust, przy czym miałam okazję oglądać wnętrze jego jamy ustnej.
- Po prostu chciałam pogadać. Nie mogłam spać - wzruszyłam ramionami i patrzyłam, jak Drake wywraca oczami, bo nie pierwszy raz wykręciłam mu taki numer.
- Po prostu pogadać? - w ciemnościach ledwo dostrzegłam, jak chłopak uniósł brwi - Nic więcej?
- Możesz mnie też przytulić - wyszczerzyłam się - To zawsze pomaga mi zasnąć.
- A ja myślę, że jest coś, o czym chciałaś pogadać i dlatego mnie tu ściągnęłaś - tym razem jego brwi powędrowały na dół i zmarszczyły się niebezpiecznie.
- Skąd to przypuszczenie? - prychnęłam.
- Znam cię, Desty. Widzę, że musisz po prostu o tym pogadać.
- Dobra, przejrzałeś mnie - uniosłam ręce w obronnym geście - Pamiętasz, jak ci o nim opowiadałam?
- O kim?
- O tym, który mnie stalkował.
Przytaknął.
- Zgadnij, kim on jest - założyłam ręce na piersi.
- Desty, naprawdę, wyciągasz mnie z łóżka w środku nocy i liczysz, że będę się z tobą bawił w zgadywanki - prychnął.
- Kojarzysz Shawna Mendesa?
- No nie chrzań - zmienił położenie nóg i spóścił je ze skałki - Ten frajer?
- Dlaczego zakładasz, że jest frajerem?
Nie oszukuj się, Destiny.
- Ma złą raputację, nie zadawaj się z nim - widać było, że się martwił.
- A Aaron?
- Co?
- Skoro z Aaronem mogę się zadawać, to czemu nie z nim?
- Z Aaronem też się nie zadawaj. Mówiłem ci już, że to po prostu kretyn. Shawn kumplował się z Aaronem. To on go w to wciągnął. A takie rzeczy zostają w człowieku. Najlepiej zapomnij o nich obojgu. Proszę, zrób to dla mnie.
Łatwo było mu powiedzieć. Że to akurat oni musieli namieszać mi w życiu...
CZYTASZ
My Destiny || Shawn Mendes
FanfictionDestiny powraca do rodzinnego Toronto. Nie wie, że od dawna pewna osoba chce bliżej ją poznać. Nie warto oceniać książki po okładce. W środku może się kryć zupełnie inna osoba. Dlatego on decyduje się pozostać anonimowy. Tylko tak może lepiej ją poz...