38. Później ci wytłumaczę.

1.1K 79 8
                                    

Rzuciłam się na kolana przed bezwładnym ciałem Shawna. Leżał tam, poturbowany i nieprzytomny. Lewe oko miał podbite, a z prawej skroni i rozciętej wargi sączyła się krew. Przez otwarte drzwi, do środka zajrzał jakiś niski brunet bez koszulki.

- Co to jest, do cholery? - niemalże krzyknął, co przyciągnęło niepotrzebnych gapiów.

Właściwie to nie byłam w stanie myśleć, więc tylko wzruszyłam ramionami, czując, jak do moich oczu napływają łzy.

- Shawn, obódź się, proszę - chlipałam.

- Co mu się stało? - pytał chłopak.

- Nie wiem - wydusiłam z trudem - Znalazłam go tu.

I wtedy to do mnie dotarło. Skoro Aaron też zniknął, może on mu to zrobił? Przez jakiś czas żywiłam jakąś tam sympatię do tego człowieka. Byłam z nim na czymś, co można było nazwać randką. Wtedy wydawał się być w porządku. Jednak nigdy nie darzyłam go stuprocentowym zaufaniem. A teraz, kiedy był pijany, mógł nawet coś wziąć. Narkotyki i alkohol czasem naprawdę dziwnie działają na ludzki mózg.

- Wiesz, gdzie jest Aaron Spencer? - zwróciłam się do chłopaka, marszcząc brwi.

Pokręcił głową.

- Trzeba go zabrać do domu - stwierdziłam - Masz samochód?

- A ty nie masz? - odparł, trochę chamsko, jednak w końcu zgodził się zawieźć nas do mojego domu. Na szczęście rodziców nie było.

- Ile wypiłeś? - zapytałam, kiedy usiadł za kierownicą. Zajęłam miejsce z tyłu, kładąc sobie na kolanach głowę Shawna.

- Naprawdę? - uniósł brwi - To jest teraz najważniejsze?

- Jedź - przewróciłam oczami, zapinając pas. Na wszelki wypadek.

Z moją małą pomocą, chłopak przeniósł Shawna na kanapę w salonie. Dowiedziałam się, że nazywał się Marcus.

- Pomóc ci z nim? - zapytał, kiedy ukucnęłam przed kanapą.

- Dzięki - odparłam - Dam radę.

- W razie czego, dzwoń - chwycił ołówek, leżący na komodzie i zapisał swój numer telefonu w notatniku, znajdującym się w tym samym miejscu.

- Nie sądzę, żebyś, jeszcze bardziej pijany, zdołał tu przyjechać - spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami, wstając i kierując się do łazienki.

- To... Ja już pójdę - skierował się w stronę drzwi wejściowych.

- Dzięki za pomoc - krzyknęłam, zanim opuścił dom. Pomachał mi ręką i wyszedł.

Weszłam do łazienki, chwyciłam przypadkową szmatkę i umieściłam ją pod strumieniem zimnej wody. Wróciłam do Shawna i uklękłam przed nim. Zaczęłam delikatnie przecierać jego twarz szmatką, zmywając z niej swieżą jeszcze krew. Nie było jej dużo, ale teraz na twarzy chłopaka pojawiło się dużo guzów i siniaków, których wcześniej nie było. Po jakimś czasie na prawej skroni miał już opatrunek. Na szczęście żadna z ran nie była na tyle poważna, żeby trzeba było zakładać szwy.

Brunet obudził się niecałe dziesięć minut później.

- Destiny? - usłyszałam jego cichy, zachrypnięty głos.

- Odpocznij - wyszeptałam, gładząc go po głowie. Miałam do niego conajmniej milion pytań. Byłam trochę wściekła, jednak uśmiechałam się. W końcu nie był w najlepszym stanie. Lawiną pytań zasypię go później.

- Destiny...

- Śpij - szeptałam - Później ci wytłumaczę.

Albo ty wytłumaczysz mi - pomyślałam.

My Destiny || Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz