2

318 10 0
                                    

Obudziłam sie 10 minut przed lądowaniem. Spałam piękne 6 godzin. Zbierając wszystkie swoje rzeczy do torby, przypomniałam sobie o Siwusie. Leżał obok mnie na moim płaszczu.

Delikatnie wsadziłam go do klatki bym sama mogła sie ubrać. Na dworze panował pół mrok, zbierało sie na deszcz dlatego nie dziwiło mnie to.

Jedna z pracownic poinformowała nas aby zapiąć pasy gdyż podchodzimy do lądowania. W tym czasie napisałam do mamy żę wylądowałam. Zbierając swoje bagaże wybrałam numer taty. Po dwóch sygnałach odebrał.

- Cześć tato - przywitałam sie z nim jak na razie przez komórkę.

- No hej żabo co tam sie stało?

- Wylądowałam już, gdzie jesteś? - wróciłam do swojego naturalnego tonu głosu.

- To już? Jejku zapomniałem przepraszam - zaśmiał sie chcąc złagodzić sytuacje.

- Nic nie szkodzi daleko mieszkasz od lotniska? Moge sie przejść - wzruszyłam ramionami choć on tego nie widział.

- Będe za pół godziny. Czekaj na mnie na przystanku autobusowym. Nigdzie sie nie ruszaj, za raz bedzie padać i prawdopodobnie bedzie burza.

- Okey. - odpowiedziałam, chciałam powiedzieć pa lub do zobaczenia jednak przerwał mi huk i dźwiek zakończonego połączenia.

Próbując sie dodzwonić do niego kilku krotnie odpowiadała mi sekretarka. Zdenerwowana udałam sie do miejsca które wskazał mi tato. W drodze na przystanek wyjęłam jednego papierosa.

Moje ciało od razu sie rozluźniło pod wpływem dymu. Odstawiłam wszystkie torby jakie miałam ze sobą na ławke pod dachem.

Zmęczona całą podróżą usiadłam obok walizek w oczekiwaniu na mój transport.

Nie minęło 20 minut a tato już był na miejscu. Pomagając mi spakować walizki do samochodu poprsoił bym wsiadła do samochodu i nie przemęczała sie.

- Jak sie czujesz? - zaczął rozmowe

- Dobrze dziekuje - odpowiedziałam mijając sie z prawdą. Czułam sie paskudnie.

- No dobrze, co tam masz w tej klatce, Królika? - zaśmiał sie

- Małego kociaka

- Zwariowałaś? Wyjmuj go z tego okrucieństwa! - kontynuował dalej z uśmiechem na twarzy.

Cieszyłam sie że sam to powiedział. Nie chciałam kłótni o to że wyjęłam coś bez jego zgody jak to czasami bywa.

- Pokój  naszykowany i jest w pełni do użytku dla ciebie, oprócz tego nic sie nie zmieniło. - wzruszył ramionami na co skinełam głową.

Odkąd mama rozwiodła sie z tatą nie radził sobie do końca. Najbardziej w domu. Mało sprzątał, przeważnie siedział w pracy. Jest śledczym i wszyscy  go tutaj szanują i dbają.

- Jak z Colinem? Polepszył ci sie z nim kontakt?

- Chyba pogorszył - moja twarz i głos nie wydawały żadnych emocji zwykły kamień. Spojrzałam na niego, pokazał bym kontynuowała. - Jest dla mnie dosyć oschły od ostatniego wybryku

- Jakiego znowu wybryku? - jego mina przybrała poważną posture której nigdy u niego nie lubiłam.

- No nie mów że sie nie domyślasz.

- Córa znowu? - szepnął z kruchą na co tylko jak zawsze wzruszyłam ramionami. - Lucas już odszedł 2 lata temu powinnaś...

- Tak powinnam sie z tym pogodzić ale jakoś nie potrafie. Jego śmierć spowodowałam ja i jego śmierć tylko wszystko pogorszyła. Skończmy ten temat. - obruciłam sie do okna krzyżując rece na piersi.

DesireOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz