9

190 3 1
                                    

- Kochanie jeśli mnie słyszysz prosze nie opuszczaj nas. Mnie... Nie chce cie stracić. Znaczysz dla mnie bardzo dużo. Staram ci pomóc wraz z Nicol ale to jest trudne. Wiem ze zrobisz co bedziesz chciala ale ja naprawde nie chce cie stracić. Mama sie poddala i nie dala sobie rady. Spędziłaś z nią tyle czasu. Ja tez chce go spedzic z Tobą chociażby i chodzić po szpitalach ktore maja ratować ci życie. Ale nie tak byś była podtrzymywana przez te wszystkie urządzenia. Jesteś piękna mądra i jedyna w swoim rodzaju skorzystaj z tego. Mozesz osiągnąć wiele ale musisz chcieć. Nie mozesz mnie zostawić kiedy ja tak bardzo jestem szczęśliwy. Masz dopiero 20 lat.. jestes za młoda na śmierć ale i na tak wielki ból. Zrobisz co chcesz ale Nicol przeżyła podobne sytuacje co Ty. Ona moze ci pomóc bardziej niż ja. Macie podobny tok myślenia. Obie jesteście piękne mądre jedyne w swoim rodzaju. Nie chce Was stracić. Kocham Cię. Kocham Was. Bardzo mocno. Twoja matka to przeszłość, rowniez ja kocham ale wiem ze gdyby nie Nicol poddalbym sie juz wcześniej. - mówi przez łzy które spływają po jego policzkach jak rzeki. Boli mnie ten widok. Chce cos zrobic ale wiem ze nie moge. Nie poczuje mnie nie wie nawet ze tu jestem świadoma tego co sie dzieje. Moze kiedy sie obudze nie bede tego pamietac, ale teraz jestem tu i slysze wszystko.

Wstaje ostatni raz spoglądając na moje wychudzone ciało i wychodzi wpadając w objęcia swojej ukochanej. Wychodzę za nim widzac jak jakis lekarz podchodzi do nich.

- Państwo Evans? - zwraca sie do nich. - Clary jest w stabilnym stanie jednak bedzie musiała spędzić tu tydzień. Przed rozpoczęciem roku obiecuję ze wyjdzie stad.

- Ciesze sie.. - mowi ojciec spogladajac w moja stronę. Znaczy na moje ciało.

- W hakin stanie jest. Co sie stało? - zadaje pytania Nicol.

- Pańska córka została potrącona przez rozpędzony samochód. Clary z powodu wychudzenia wyglodzenia i wyniszczenia organizmu od środka przez wywoływanie wymiotow oraz połykania leków jest bardziej oslabiona. Przeniesiemy ja na oddział intensywnej terapii do którego bedzie można wejsc do niej w ubiorze ktore bedzie wisiało tuż przy drzwiach. Podaliśmy kroplowke i wprowadzany pokarm dozylnie. Rany niektóre zostały zszyte inne opatrzone. Oprocz stluczonego nadgarstka i szwów na udzie i lekkiego wstrząsu mózgu nie odniosła większych obrażeń. Rzadko komu udaje sie przeżyć po takim wypadku co dopiero tylko z takimi obrażeniami.

- Czyli zdarzył sie cud? - pyta z nie dowierzaniem ojciec.

- Cud... - powtarza po nim. - Muszą Państwo poczekać az córka zostanie przewieziona, wtedy bedzie można do niej wejść. Teraz prosze by dac jej chwile odpocząć.

- Prosze pana, ile jeszcze Clary bedzie w śpiączce? - pyta kobieta taty.

- Do póki sie nie obudzi. - mówi odchodząc od nich.

Oboje ze łzami w oczach podchodzą do okna przez ktore mnie obserwują. Moja klatka piersiowa unosi sie w dół i w górę, tak powoli ze boje sie ze z kazda chwilą moze sie zapaść i nie podnieść.

Przeraża mnie ten widok. Czy tak ma wyglądać moja śmierć,widząc jak wszyscy cierpia? Albo udaja? Dziwi mnie to ze mama nie zainteresowala sie. Chociaż jak tata mowil nie dawala juz rady wiec to nic nowego dla niej ze lekarze po raz kolejny ratowali moje zycie. Ile czasu juz tak leze?

- 5 godzin jestes juz nie przytomna.

Oh... no coz trudno. Moze odpoczne troche

- Trudno? Dziewczyno ty z kazda sekunda umierasz, zastanow sie. Zobacz co twoj tata przezyl gdy twoja mama od niego odeszla.

- Teraz sie pozbieral, ma przeciez nowa kobiete z ktora jest szczesliwy.

- Ale corki sie nie zastapi. Chocby chcial miec nowe dziecko nie da mu tyle radosci co Ty. Przynajmniej ty go nie krzywdz, on nie da sobie rady bez ciebie...

- Ciociu, przepraszam...

- Nie masz za co przepraszac skarbie. Powinnas walczyc o swoje szczescie, a nie zyc w mroku. - mowi po czym odchodzi zostawiajac mnie przy moim ciele.

Nie czulam smutku, bo w koncu czuje sie jakby szczesliwsza ale jednak to szczescie nie jest takie jakie sobie wyobrazalam. Widzac jak wszyscy sa jakby smutni nie chce byc ani troche szczesliwa, chcialabym oddac im cale te moje szczescie ktore czuje im.

Korzystając z tego ze rodzice wyszli z pokoju postanowiłam posiedziec przy swoim ciele i pooglądać je jak naprawde wygląda.

Włosy miałam rozpuszczone wzdłuż ramion, ubrali mnie w zieloną sukienke, typowo szpitalna. Miała rękaw do ramion. Przykryta bylam do połowy z czego bylo widać wszystkie moje blizny na rękach.

Niektóre zszyte tak jak mówił lekarz. Z każdą chwilą kiedy zbliżałam sie do swojego ciała na monitorach akcja serca zwalniala tempo a ciśnienie rosło.

Dotknęłam rękę leżąca bezwładnie, wychudzona.

Nie nie wychudzona, ona wciąż jest za gruba.

Mówiła moja podświadomość która jednak miała rację. Dawali mi pokarm poprzez kroplowke. Co oznacza kolejne dni głodowania czy tez wymiotowania.

Moje opuszki palców delikatnie jeździły po lewej ręce. Czulam to na swoim ciele teraz, nie na tym które leży na piekielnym łóżku.

Próbując scisnac nadgarstek moja ręka zanurzyła sie w tym samym miejscu gdzie ją złapałam.

- W ten sposób możesz wrócić do swojego ciała. -głos za mną spowodował ze znieruchomialam.

- B...

- Shhh, nic nie mów skarbie. Spotkamy sie kiedy indziej... - przerwała mi. Nie mogąc powstrzymać łez pobiegalam przytulić sie do niego.

Przerwało nam wbiegniecie lekarzy i pielęgniarek do pokoju w ktorym leze.

- Bryan... - zaczynam ale on mi przerywa kolejny raz.

- Wracaj do ciała. Nie trzymaj ich w dalszym ciągu w niepewności. 

Patrzyłam w niego jak opetana. Nie moglam sie nadziwić ze on tu jest. Ze mna. Rozmawiając widzac siebie.

Chciałam go przytulić ale lekko odepchną mnie przez co znalazłam sie w moim ciele. Monitory wariowały, nastała ciemność....

- Akcja serca zatrzymana! - krzyczy lekarz stojąc nad dziewczyną. Nikt nie wie co sie dzieje. Przecież ona żyła. Może nie byla wybudzona ale akcja serca pracowała. Lekarz stara sie przywrócić jej zycie ale na marne. Organizm dziewczyny jest tak wycieńczony ze nawet jesli ja uratują bedzie mogla umrzeć przez zwykły wysiłek fizyczny.

Tata Clary nie wie co ma robić. Zadzwonił do swojej byłej żony ale jej reakcja go jeszcze bardziej zdolowala. Nie dała mu nawet dokończyć co sie stało. Słowo umiera i szpital Anastasi wystarczało by Clary zerwała obietnicę. Tylko ze to nie jej wina. Jednak jej mama nie byla surowa ale wymagająca. Przejęła sie stanem córki ale nie chciała patrzeć na nią w takim stanie. Zbyt wielki ból dla rodziców wiedzących ze chcieli dobrze  aby  byli szczęśliwi ale wyszło inaczej. Nie mówili jej tego ale to z jwj powodu. Nie mogli juz znieść tego jak ona zaczynała wyglądać.

Teraz oddali by niemalże wszystko by wrócić do tych czasów. Kiedy byli razem, wtedy kiedy Clary zaczynała tyć. Nie chudnać, nie trać w oczach całą siebie.

Pan James stał wpatrzony w to co sie dzieje za oknem. Lekarze zdołali przywrócić akcję serca Clary przez co wszyscy sie ucieszyli. Ojciec dziewczyny ze łzami w oczach wpadł w ramiona swojej ukochanej. Kobieta rowniez plakala, ale chciala byc wsparciem dla pratnera.

Musza byc silni, silniejsi niz wczesniej.

DesireOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz