14

93 3 1
                                    

Rano obudziły mnie odgłosy z łazienki. Przeciągnęłam sie i usiadłam na łóżku. Zerknęłam na zegarek który wskazywał 6.57.  Chłód który otulił moje odkryte ramiona spowodował ciarki na moim ciele.

Przyciągnęłam kołdre bliżej siebie, w tej samej chwili z łazienki wyszedł Dylan. W samym ręczniku owiniętym wokół bioder.

Jego wyrzeźbiona klatka piersiowa masywne ramiona były teraz zbyt przyciągające wzrok.

- Zrób zdjęcie, zostanie na dłużej. - zaśmiał sie rzucając drugim ręcznikiem który aż ciekł wodą.

- Jeśli będziesz tu tak przesiadywać nie będzie to potrzebne - wstaje z łóżka z mokrym ręcznikiem podchodząc do okna.

Otwieram je i przerzucam ręcznik  przez parapet.  Odwracam sie na pięcie w strone chłopaka który uporczywie wpatrywał sie we mnie. 

-  No co? - pytam sięgając po czyste ubrania.

- Czy coś mówie? - podnosi ręce w geście obronnym.

- Patrzysz sie, to wystarczy -  przewracam oczami.

Wchodze do łazienki, jeszcze przez chwile przyglądając sie ukradkiem Dylanowi do czasu gdy nie zdejmie z siebie ręcznika a moim oczom ukazują sie jego pośladki.

Przerażona zamykam drzwi dosyć głośno, przekręcam zamek tak by nikt nie proszony nie wszedł.

Odkręciłam wode zatykając odpływ korkiem. Podczas gdy ciepła woda sączyła sie ja szykowałam sie by do niej wejść.

Końcówke warkocza upięłam wyżej by sie nie zmoczyły.

Gotowa weszłam do gorącej wody.

Czy to jak sie teraz zachowuje jest fair wobec Lucasa?  Dylan mi sie nie podoba, jest kochany i dobry dla mnie, moge na niego liczyć i po raz pierwszy od jego śmierci czuje sie bezpieczna.

Moge go nazwać "przyjacielem" początkującym. Wie o mnie więcej rzeczy przez te kilka dni znajomosci niż każdy inny z kim się znam. Ja natomiast wiem ze jest o rok starszy nie szuka zainteresowania, nie wiele a tak naprawdę to w sumie nic.

Źle sie z tym czuje że z nim spałam na jednym łóżku przytulałam i widziałam go nagiego. Co jeśli on zrobi tak jak połowa moich poprzednich pseudo przyjaciół? 

Kolejny raz zbyt szybko zaufam, tylko tym razem nikt mnie nie będzie wspierał 

Nie jestem tą osoba która oleje to.

Jestem też nie licząc problemów zwykła nastolatka która  mimo to potrzebuje kogoś bliskiego. Nie tyle co chłopaka a przyjaciela.

Ludzie widząc taka osobe jak ja na ulicy boją sie. Nie patrzą w twoja strone a nawet jeśli to tylko dlatego żeby powiedzieć drugiej osobie to jak wyglądam.

Leżałam w wannie już dłuższy czas, sama nie wiedziałam ze aż tak długo. Kilka razy Dylan zaniepokojony pytal sie pod drzwiami czy wszystko dobrze. Jak zawsze odpowiadałam ze tak.

Mimo to tak nie było. Za każdym razem kiedy pukał ostrze które trzymałam w dłoni, było w skórze na udzie coraz głębiej. Z moich ust wydobywało sie syknięcie. 

Wbijając ostrze w miejsce gdzie dawno tego nie było czułam ulge. Kreska za kreską, krew powoli spływająca po moim ciele do wody, łącząc sie z nią dając prawie że nie widzialny kolor.

Idealne uczucie w którym mogłabym trwać zawsze. Wbiłam ostrze ostatni raz. Ostatni raz tego dnia.

- Clary? Ty zawsze tak długo siedzisz w łazience? - kolejny raz pyta zaniepokojony chłopak.

- Tak, spokojnie. Która godzina? - pytam wycierając delikatnie umyte udo.

- Za piętnaście ósma. Zbieraj sie, ide do kuchni w razie czego. - zza drzwi słysze jedynie oddalające sie kroki.

Obandażowałam miejsce w którym sączyła sie jeszcze krew. Wytarłam porządnie ciało następnie ubrałam na siebie wcześniej naszykowane ubrania. Długie czarne jeansy z wysokim stanem, bluzke z myszka Micki oraz czarny sweterek.

Nałożyłam delikatny makijaż i gotowa wyszłam z łazienki.

Zbiegłam po schodach prosto do kuchnie gdzie wszyscy prócz mnie siedzieli przy stole. Zajęłam miejsce obok Dylana który jak maszyna jadł kanapkę z kanapka.

- Witaj słońce - przywitał mnie ojciec. Niki posłała mi ciepły uśmiech.

- Jutro chce jechać pod ten adres. - wszyscy się spojrzeli jakby zobaczyli ducha. Tata zaksztusił się herbata którą podała wszystkim Nicole. - Wszystko dobrze ? - spytałam go chcąc wstać od stołu. Po chwili dostałam odpowiedź

- Słucham? - spojrzał się na mnie wystukujac palcami w stół.

- Spytałam się czy wszystko dobrze. Jeśli źle to odebrał...

- Nie nie. Kochanie. Powtórz to co powiedziałaś

- Czy wszystko

- Nie to. Wcześniej. -  każdy czekając na moja odpowiedź intensywnie się we mnie wpatrywal, przez co atmosfera była dość napięta.

- Chce jechać pod ten adres. - powtórzyłam powoli i wyraźnie.

- Clary... posłuchaj - zaczęła Nicole.

- Nie Niki. Porozmawiamy o tym w salonie po śniadaniu

- Nie mam tajemnic przed Dylanem. Wiec jesli o to Ci chodzi to proszę mów przy nim. - posłałam ciepły uśmiech do niego co odwzajemnił.

- Nie o to chodzi. Nie chodzi o niego. Nie chce po prostu kolejny raz się czymś zaksztusić ani denerwować.

Resztę posiłku spędziliśmy w ciszy. Tata czasami mówił że wróci dziś dość późno. Dylan co jakiś czas szturchał mnie bym się uśmiechnęła.

- Dziękuję. - wstałam od stołu kończąc posiłek.

- Co zjadłaś bo nie zauwazylem. - zaczął tata kolejny raz

- Kochanie rozmawialiśmy na ten temat... - szturcha go Niki.

- Kanapkę z pomidorem szczypiorkiem jeśli musisz koniecznie wiedzieć. - pokazuje na talerz gdzie były resztki posiłku które upadły ma ziemię. Kiwa głową rozumiejąc i pozwalając mi tym iść. Chwilę później dołącza do mnie przyjaciel.

- Zawsze tak się uśmiechasz? Przy posiłku i rodzicach? - pyta siadając obok mnie na kanapie w salonie, gdzie za chwilę powinni się znaleźć tata i Niki.

- Nie zawsze.

^^^^
Nie lubię takich pogawędek jeśli jest temat mnie. Wyszło że koło 2 jedziemy na miejsce wraz z Dylanem. Podnosi mnie to na duchu mając go przy sobie.

Pakując wszystkie potrzebne rzeczy myślałam czy to napewno dobry pomysł. Jechać tam. Zostawić na tyle czasu tata po takiej nie obecności mimo kłopotów. Wiem że sam też tego chce bym była zdrowa ale bije się że nie potrafię. Nawet nie Wiem czy chce.

- Bede Cię odwiedzać zawsze po pracy jeśli będzie mi się udawało. I przynosić coś dobrego jak uda mi się Ciebie wyciągnąć stamtąd na godzinkę. I będę dzwonić i pisać. - powtarzał to samo od godziny

- Dylan, mówiłam spokojnie. W weekendy będę w domu i będziemy się widywać w szkole przecież. Więc nie panikuj. - uspokajałam go

- No ale będę tęsknić zrozum to- pokazuje te swoje smutne oczka. Dla żartu uderzam go poduszką. - Ej A to za co - jego oburmuszenie w głosie jest tak słodkie że nie potrafię nic innego zrobić jak kolejny raz uderzyć go poduksza. - Teraz to przesadzilas.

Wstał podchodząc do mnie podnosząc mnie. Przerzucil mnie przez swoje ramię przez co wisiałam głowa do dołu. Śmiejąc się prosiłam go by mnie postawił.

- Fajnie Ci tak? - chichocze się zaczynając mnie laskotac przez co zaczynam się rzucać jeszcze bardziej.

- Nie, możesz mnie już postawić proszę Cię - mówię nabierając jak najwięcej powietrza.

DesireOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz