19 - "A Ty bądź z siebie dumna, masz to czego chciałaś."

830 35 20
                                    

Dwie ważne informacje:
*Przepraszam wszystkich, że tak postąpiłam. Po zaistniałej sytuacji nie miałabym innego pomysłu na to opowiadanie. Nie znienawidźcie mnie, błagam.
*Uwielbiam Shakire. Kocham Geriego i Shak razem, ale na potrzeby opowiadania musiałam trochę pozmieniać.

Dziś dzień badania, bardzo się stresuję..Okazało się, że Ney nie da rady pójść na nie ze mną. Wczoraj jak wróciliśmy dostał jakiegoś SMSa i dziwnie się od tego momentu zachowuje. Mam jakieś złe przeczucia. Siedziałam tak sama na korytarzu w klinice. Nikt nie mógł ze mną się dzisiaj tu pojawić.

- Pani Selena Enrique. - usłyszałam głos doktorki zza drzwi. Odetchnęłam głośno i weszłam do gabinetu.

- Dzień dobry. - przywitałam się i usiadłam na krześle na przeciwko starszej ode mnie kobiety.

- Witam, co panią tutaj sprowadza? - zapytała przyglądając mi się.

- Zrobiłam test ciążowy i pojawiły mi się dwie kreski. Chciałabym mieć pewność, że jestem w ciąży. - oznajmiłam.

- Zapraszam na leżankę. - odparła, a ja posłuchałam jej i położyłam się. Odkryłam brzuch, a pani ginekolog nałożyła mi specjalny żel, po czym zaczęła robić USG. - Pani nie jest w ciąży, przynajmniej nic tutaj nie ma. - oznajmiła mi, a ja byłam wręcz zaskoczona. Jak to? Przecież test..

- Że co? - nie mogłam w to uwierzyć, ale szczerze to mi ulżyło.

- Kiedy był pani ostatni stosunek? - zapytała.

- Ponad trzy tygodnie temu. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

- W takim razie powinien zaczynać się już trzeci tydzień. Ciąża jest już wykrywalna w takim okresie. Nie jest pani w ciąży. - wytłumaczyła mi.

- Dobrze. - w sumie to się uśmiechnęłam. Nie byłam specjalnie zasmucona. Wyszłam z gabinetu i odetchnęłam z ogromną ulgą. Prawdopodobnie to działanie hormonów, a ja bardzo się czymś w ostatnim czasie stresowałam oraz mało jadłam więc dlatego okres mi się spóźniał.

Gerard
Gerard: Jak tam? Co u dzidzi?
Ja: Nie ma dzidzi
Gerard: Co??
Ja: Fałszywy alarm, nie ma ciąży. Test wyszedł pozytywny bo hormony mi buzowały.
Gerard: Myślałem, że już będę chrzestnym
Ja: Spokojnie kiedyś nadejdzie ten czas
Gerard: A ja właśnie rozstałem się z Shakirą
Ja: Dlaczego?
Gerard: Nie pasujemy do siebie. Zresztą, czuję coś do kogoś innego od dłuższego czasu.
Ja: Uuu.. do kogo? Kim jest ta twoja wybranka?
Gerard: Narazie pozostanie moją tajemnicą
Ja: No dobrze ;)

Zajechałam jeszcze do sklepu i zrobiłam zakupy. Przechadzałam się między półkami w Lidlu, brałam potrzebne mi rzeczy. Zauważyłam Elenę w innej alejce, podeszłam do niej oczywiście.

- Hej, jak tam? - zapytała od razu kiedy mnie zobaczyła.

- Hej, byłam na USG. Fałszywy alarm, nie jestem w ciąży. - oznajmiłam jej.

- No w sumie dobrze, studia przed Tobą. Jeszcze będziesz miała czas na dziecko. - była chyba jedyną osobą z tych co wiedziały z podobnym zdaniem do mojego.

- Ja się bardzo cieszę, nie byłam jeszcze na to gotowa. - westchnęłam.

- W ogóle wiesz, że Bruna przyleciała do Barcelony? - powiedziała mi o dość ciekawym newsie.

- Kiedy? - zaniepokoiłam się trochę, odkąd znowu byłam blisko z Neymarem to nawet słowem się nie odezwała.

- Dziś, nawet dała napis "coming soon to my baby" - zacytowała mi, jednocześnie pokazując mi jej relację z instastories. Nie obserwowałam jej, a ma profil prywatny.

- Ciekawe kogo sobie omotała wokół palca. - zaczęłam się na głos zastanawiać.

- Boję się nawet tego wiedzieć. - zaśmiała sie. - Dobra, ja muszę spadać. Zobaczymy się któregoś dnia z Anto i dziewczynami. - zaproponowała.

- Jasne, nie ma problemu. Do zobaczenia. - pożegnałam się z nią buziakiem w policzek, po czym dalej robiłam zakupy.

Dzwoniłam do Neymara z dziesięć razy, ale nie odbierał. Nawet nie raczył oddzwonić. Wkurzył mnie, bo pokazuje tym wszystkim że ma na mnie wyrąbane. Weszłam powolnym krokiem do domu, postawiłam zakupy na blacie. Ney jest w domu, bo jeden z jego telefonów leży na stole.

- Neymar! - krzyknęłam, ale nikt się nie odzywał. Ruszyłam na górę bo to dziwne, że tego nie usłyszał. - Neymar ja nie jestem w ciąży, to był fałszywy ala.... - nie dokończyłam bo przeżyłam w tym momencie szok. Serce pękło mi na miliony kawałeczków. Cała moja miłość przerodziła się w nienawiść do niego. Zobaczyłam go z Bruną. Przerwałam im bardzo ważną chwilę.

- Sel, to nie tak. - od razu się odwrócił.

- Daruj sobie te tłumaczenia. Nie odzywaj się do mnie, nie dzwoń, nie pisz. Widzimy się ostatni raz. - zaznaczyłam. - Dokonałeś wyboru, odchodzę. Nigdy Ci tego nie wybaczę. - powiedziałam ze łzami w oczach.

- Przepraszam, to było pod wpływem chwili.. - łaził za mną kiedy pakowałam swoje rzeczy.

- Odpierdol się. - fuknęłam. - A Ty bądź z siebie dumna, masz to czego chciałaś. - zwróciłam się do Brazylijki.

- Sel, poczekaj.. - wybiegł za mną przed dom.

- Zostaw mnie, z nami koniec. Nigdy już nie będzie powrotu. - wsiadłam do samochodu i odjechałam.

Gdzie ja się teraz podzieję.. Rodziców nie chcę denerwować, Anto też.. Błądziłam tak po ulicach Barcelony z psem w samochodzie. Wiedziałam, że to nie był dobry pomysł aby się z nim wiązać. Byłam pewna, że nie dotrzyma mi wierności, jak dobrze że nie jestem w ciąży. Zaparkowałam na parkingu przy plaży i wyszłam z moim psem. Chciałam się do kogoś przytulić. Usiadłam na piasku i zadzwoniłam do mojego najlepszego przyjaciela.

- Co jest? - zapytał, w tle słyszałam jakąś muzykę.

- Mógłbyś podjechać na plażę? Potrzebuję Cię. - wyszlochałam jak mała dziewczynka.

- Co się stało? Sel?

- Po prostu przyjedź. - odpowiedziałam i rozłączyłam się. Czas się dłużył i dłużył, a ja nadal płakałam. Gerarda wciąż nie było. Pewnie był zajęty, tą nową dziewczyną którą ma na oku. Nawet mój przyjaciel mnie olał. Nie wiem gdzie ja się podzieję. Chyba jednak wrócenie do domu będzie najlepszym rozwiązaniem. Zawołałam mojego psa, wstałam niechętnie z ciepłego piasku i ruszyłam w stronę parkingu. Kiedy miałam już wsiadać do samochodu na parking wjechał mój przyjaciel.

- Selena, co się stało? Dlaczego płaczesz? - zaczął zadawać pytania. Był ubrany w garnitur, wyciągnęłam go z jakiegoś ważnego wydarzenia.

- Skąd się urwałeś? - zapytałam ignorując go.

- Z kawalerskiego kumpla. - odpowiedział krótko. - Powiedz mi co się stało i dlaczego płaczesz. Przyjechałem tak szybko jak tylko mogłem. - wyjaśnił.

- Czuję się okropnie, serce mam popękane na milion kawałków. - wyznałam spoglądając mu w oczy.

- Moje też pęka na milion kawałków, gdy widzę Ciebie w takim stanie. - powiedział to z taką miłością w oczach, której nigdy nie widziałam. Chyba, że zawsze tak patrzył, a ja tego nie dostrzegałam.

- Geri, nie chcę tutaj o tym rozmawiać. - stwierdziłam.

- Możemy pojechać do mnie. - zaproponował.

- Jasne. - uśmiechnęłam się, ale to i tak nie był szczery uśmiech.

Let me love you.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz