33 -"Uwierz, że chciałbym być w tym momencie na miejscu Gerarda...."

680 23 7
                                    

Obudziłam się i ujrzałam, że wszystkie walizki Gerarda są już spakowane. Mam nadzieję, że mama pomoże mi z pakowaniem. Ona spakuje Milana, a ja siebie i swój bałagan kosmetyczny. Nie sądziłam, że tyle tego zachomikowałam. Wstałam powolnie z łóżka, ponieważ nigdzie się nie śpieszę. Była dopiero ósma rano. Po porannych czynnościach ubrałam się w szary dres, koszulkę i bluzę, ponieważ było zimno. Ta zima mogłaby się w sumie skończyć. Upięłam włosy w dwa dobierańce. Kiedy miałam już schodzić na śniadanie, zaczął dzwonić telefon. To Xavi.

- Słucham Ciebie. - zaśmiałam się do telefonu.

- Selena radosna, co to się porobiło? - odparł.

- Tak wyszło. - odpowiedziałam. - Co się stało?

- A nic, tak chciałem Cię wyciągnąć na małe zakupki. - zaproponował.

- Pojadę z Tobą na zakupy jeśli pomożesz mi się spakować. - oznajmiłam.

- Selena co Ty znowu odwalasz? - jego ton głosu był poważny.

- Przyjedź to wszystko Ci wyjaśnię. - odparłam, ten przytaknął mi i się rozłączyłam. Zeszłam do kuchni, a Milan już jadł śniadanie. Muszę odwieść go do przedszkola. - Co tam szkrabie? - pogłaskałam go po głowie wchodząc do kuchni.

- Wszystko dobrze, fajnie że będę miał swój pokój. - szeroko się uśmiechnął.

- Babcia Montserrat Cię odbierze z przedszkola. - powiadomiłam go.

- A babcia Elena nie może? - popatrzył na mnie smutny, a moja mama uśmiechnęła się na jego słowa.

- Synku, niestety nie mogę. - odparła. - Ale za to jutro zabiorę Cię na sanki!

- Jeeeest! - krzyknął zadowolony. Zjadłam sałatkę grecką i trzy kanapki, które popiłam sokiem pomarańczowym.

- Jedziemy? - zapytałam chłopca.

- Tak. - chłopczyk ubrał się, po czym wyszliśmy przed dom. Kiedy miałam już wyjeżdżać na podjazd wjechał Hernandez. Zaparkował przed domem i zapukał po szyby, którą uchyliłam.

- Muszę zawieść Milana. - oznajmiłam mu.

- To przejadę się z wami. - stwierdził. - Cześć młody. - przybił z nim żółwika, kiedy zajął z przodu miejsce pasażera. - Ja mogę go odprowadzić. - oznajmił kiedy zaparkowałam przed przedszkolem.

- Wiem Xavi, ale ja muszę też tam pójść. - stwierdziłam. - Jeśli chcesz to możesz pójść ze mną. - zaproponowałam.

- Jasne. - zgodził się.

- Dzień dobry. - Milan powiedział, kiedy weszliśmy do środka.

- Cześć Milanek, przebierz się. Thiago już na Ciebie czeka. - przywitała go przedszkolanka. - Dzień dobry Pani Seleno. - zwróciła się do mnie.

- Dzień dobry. - uśmiechnęłam się. - Dzisiaj odbierze go babcia Montserrat. Jeśli będzie chciał odebrać go ktoś inny to proszę od razu do mnie dzwonić. - poprosiłam.

- Jasne, nie ma problemu. Wiem jaka jest sytuacja. - odparła. Skinęłam tylko głową i żegnając się z nią opuściliśmy przedszkole.

- Co się stało? - zapytał Xavi.

- Isabel coś kombinuje. - odpowiedziałam.

- Czyli? - drążył temat.

- Czyli zaczęła odzywać się do Geriego. Pisze mu SMSy. Gerard tylko chodzi niespokojny. Boi się, że Shakira może mu go odebrać pomimo jej ograniczonych praw. - wyznałam podjeżdżając pod mój dom.

Let me love you.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz