2.

3.6K 70 13
                                    



To, co znalazłam w kopercie naprawdę wyprowadziło mnie z równowagi. W środku był bilet do Angli, oraz dwa listy. Na początku nie wiedziałam, co to ma znaczyć. Wzięłam pierwszy list do ręki. Miał na sobie małą pieczęć. Jego treść brzmiała:

„Szanowna Pani Blake,

Pragniemy podziękować, że wybrała Pani naszą uczelnię. Uczynimy wszystko, aby zdobyła Pani najlepsze wykształcenie.

Termin Pani przylotu: 1 października 2017 roku.

Wyższa Uczelnia im. Króla Jerzego w Londynie."

Czytałam ten list 3 razy i nie byłam w stanie pojąć, o co właściwie chodzi. Owszem zamierzałam iść na studia, nawet nie miałam prawa sprzeciwu, ale coś tu nie grało. Nie ubiegałam się jeszcze o miejsce na żadnej uczelni. Postanowiłam przeczytać kolejny list.

Nasza droga córeczko. Pragniemy zadbać o Twoje dalsze kształcenie. Nie chcąc Cię obciążać, postanowiliśmy sami zająć się rezerwacją miejsca na najlepszej Uczelni w Anglii. Wiemy, pomyślisz, że to niemożliwe, ponieważ jest za wcześnie. Jednak dyrektorem szkoły jest Pan Tommson, nasz dobry znajomy, który pomógł nam załatwić rezerwację wcześniej. Będziesz studiowała prawo. Uznaliśmy, że to wspaniały kierunek i będziesz zadowolona. Szczegóły omówimy po naszym powrocie.

Kochający rodzice."

Całe moje życie zależało od nich. Każda moja decyzja. Chyba okłamywałam sama siebie myśląc, że tym razem będę miała prawo wyboru. Liczyłam na to, ponieważ to, co będę robiła w przyszłości powinno zależeć ode mnie... myliłam się.

Nagle usłyszałam trzask zamykanych drzwi. Wybiegłam na schody. To był Louis.

- Loius, czy Ty wiedziałeś coś o moim wyjeździe do Angli?- zapytałam brata zdenerwowana.

- O czym Ty mówisz? - wydawał się być zdziwionym.

Powiedziałam mu o wszystkim. Liczyłam na jego wsparcie w tej sprawie. Louis nie był taki jak ja. Nie ulegał tak łatwo wpływom rodziców. Starał się od nich odciąć. Nie studiuje, zaraz po skończeniu szkoły znalazł pracę. Jedyne, co go łączy z rodzicami, to dom, ale i to niedługo miało się zmienić. Mój brat za miesiąc się wyprowadza. Mają wynająć z jego kumplami mieszkanie.

-Siostrzyczko - zaczął smutno - nie wiem jak mam Ci pomóc. Mój sprzeciw na pewno niewiele da. Wiesz, że starzy chcą za wszelką cenę, aby chociaż jedno ich dziecko „wyszło na ludzi". Nie udało im się ze mną, to całą swoją uwagę przenieśli na Ciebie.

- Mam już tego dość. Nie chcę żyć według ich planu- powiedziałam, a z moich oczu zaczęły płynąć pojedyńcze łzy.

Louis przytulił mnie mocno. Rozmawialiśmy jeszcze przez godzinę. Obiecał, że postara się porozmawiać z rodzicami, jednak szanse na powodzenie były znikome.

Bardzo mu zazdrościłam. Jego życie wyglądało zupełnie inaczej. Gdy miał 16 lat powoli zaczął uwalniać się z pod wpływu naszych rodziców. Nie był grzecznym chłopcem. Czasem wdawał się w bójki, a zamist obserwować jak ojciec zarządza bankiem, wolał grać w szkolnej drużynie piłki nożnej. Zresztą gra do teraz i wychodzi mu to całkiem dobrze, tylko aktualnie jest już związany z jednym z większych klubów w Nowym Jorku. Jesteśmy do siebie podobni. Obydwoje mamy ciemne blond włosy i niebieskie oczy. Louis jest przystojnym, dobrze zbudowanym chłopakiem, dlatego nigdy nie narzekał na powodzenie u dziewczyn. Jednak na razie nie pakuje się w poważne związki.

Po naszej rozmowie zadzwoniłam do Jess. Gdy usłyszała o moim wyjeździe, który mam nadzieję nie dojdzie do skutku, zaczęła płakać. Nie mogłam się doczekać powrotu rodziców, chciałam to jak najszybciej wyjaśnić. Tak nie mogło być, muszę zawalczyć o swoje marzenia.

W piątek, podczas przerwy, dziewczyny zaproponowały mi wspólny wypad na miasto wieczorem. Kino, jakaś pizza, a potem mała domówka u Nicka. Od roku nie chodził do naszej szkoły. Niezbyt często się widzieliśmy. Na początku biłam się z myślami, ale potem stwierdziłam, że nadszedł koniec tej ciągłej kontroli. Gdy wróciłam do domu, mój brat stwierdził, że dobrze robię wychodząc ze znajomymi.

Wieczorem byłam taka szczęśliwa. Pierwszy raz od..., hmmm, wogóle pierwszy raz wychodzę gdziekolwiek ze znajomymi sama. Czasem wybierałam się z Jess do kina albo na zakupy, ale zawsze odwozili nas moi rodzice. Tym razem wolność. Mieli wrócić dopiero jutro rano. Założyłam lekko rozkloszowaną, białą sukienkę oraz czarne buty na koturnie. Włosy wyprostowałam, a Jess pomogła mi zrobić lekki makijaż. Mama nigdy się na to nie godziła, twierdziła, że młodej damie to nie wypada.

O 20 była po mnie Jess. Razem ze znajomymi spędziłam świetny wieczór. Na imprezie u Nicka było równie dobrze. Byłam zdziwiona, że potrafię odnaleść się w nowym towarzystwie.

Nagle około godziny 1 w nocy usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Gdy zobaczyłam, kto dzwoni, od razu cała radość gdzieś uciekła...

- Halo- odezwałam się do telefonu drżącym głosem.

- Olivia?!- usłyszałam krzyk matki- Gdzie Ty jesteś?! Louis nie chce nic powiedzieć. Mów natychmiast!

- Mamo nie krzycz, jestem u Nicka na małej imprezie. Jess zaraz odwiezie mnie do domu- odpowiedziałam z nadzieją, że matka odpuści.

- Nie ma mowy! Mówiłam, że ta dziewczyna ma na Ciebie zły wpływ, w ogóle wszyscy Ci Twoi znajomi! Za 5 minut będę z ojcem pod domem tego Nicka!

W tym momencie usłyszałam tylko dźwięk zerwanego połączenia. Wiedziałam, co będzie dalej...

Pożegnałam się ze wszystkimi. Jess żegnała mnie z wielkim smutkiem, tak jakbyśmy miały się więcej nie zobaczyć. Na zewnątrz już czekali rodzice. Zrobili awanturę Nickowi i Jess, ale to nie była ich wina, to ja chciałam iść na tą imprezę. Gdy tylko wróciliśmy do domu, rozpętało się piekło.

- Jak mogłaś wyjść na taką imprezę i to jeszcze bez pozwolenia?! Ci ludzie, to nie towarzystwo dla Ciebie! Ty powinnaś zadawać się z ludźmi na poziomie! Ten wyjazd wszystko zmieni!- na zmianę krzyczeli na mnie, a ja nie wiedziałam, co mam zrobić. Czułam się, jakbym dokonała czegoś okropnie złego, a to była zwykła impreza. Chciałam tylko zobaczyć się z ludźmi, porozmawiać... Ale to był koniec, wybuchłam.

- Jak możecie w ogóle decydować za mnie w sprawie studiów?!- podniosłam głos, chyba pierwszy raz w życiu postawiłam się moim rodzicom.

- John? Czy Ty słyszysz jak ona się do nas zwraca? - skierowała pytanie do ojca moja mama.

- Olivia, masz natychmiast się uspokoić! Będziesz robiła to, co powiemy. To dla Twojego dobra. Twój brat nie chce tej szansy, Ty powinnaś się cieszyć, że chcemy jak najlepiej dla Ciebie! A teraz wynoś się do swojego pokoju i przemyśl, co powiedziałaś!- mój ojciec był wściekły.

Nagle w progu salonu stanął Louis.

- Jak możecie?! Jeszcze wam mało?! Niszczycie jej życie! - krzyczał.

- Ty już dałeś popis swoim zachowaniem. Nie masz prawa głosu - powiedzieli zgodnie rodzice.

Z ogromnym płaczem pobiegłam do swojego pokoju. Musieli wrócić po jakieś papiery, stąd ten wcześniejszy powrót. Gdyby wrócili rano, ta cała sytuacja nie miałaby miejsca. Zaraz znów wyjeżdżają. To koniec, tak nie może być dłużej. Nie dam rady...




Kolejny rozdział :) mam nadzieję, że się Wam spodoba. Na razie mam ich 5, wszystkie dodam dziś.

"Szczęśliwy przypadek"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz