28.

939 20 0
                                    


Niedługo potem byliśmy na miejscu. Planowałem jakoś wyrwać się z domu Liv, ale to nie było wcale takie proste. Nie sądziłem, aby dała za wygraną, bo zapewne domyślała się, co mam w planach.

Jess była padnięta. Wychodząc z taksówki, ledwo trzymała się na nogach. Nadmiar emocji odbił się na nich obydwu. Były zmęczone i zmartwione. Gdy tylko weszliśmy do środka, Liv od razu zaprowadziła przyjaciółkę w stronę pokoju gościnnego.

- Will- Jess spojrzała na mnie, zatrzymując się na schodach.

- Tak?

- Obiecaj mi- potarła dłonią twarz.- Obiecaj, że przekonasz Louisa, żeby już nigdy więcej nie brał udziału w tym wszystkim, proszę. Nie chcę, aby kiedyś ktoś zadzwonił i powiedział, że on..

- Nie martw się.- przerwałem jej.- On już nigdy się do tego nie zbliży, to koniec.

- Ty też- Liv spojrzała w moją stronę. Miała poważny wyraz twarzy. Na pewno nie uznałaby sprzeciwu, dlatego na razie postanowiłem zostawić tą sprawę. Nie chciałem jej teraz jeszcze bardziej denerwować i martwić. Na dziś wystarczy. O mały włos, a straciłaby brata. Powinienem być dla niej oparciem. Niech emocje trochę opadną, a w odpowiedniej chwili porozmawiamy.- Zaraz wracam.- dodała i odeszła z Jess.

- Jasne, nigdzie się nie wybieram- uniosłem ręce w geście poddania. Nigdy przed nikim się nie poddawałem. Jak widać dla niej robię wyjątek...

Poszedłem do kuchni, rozpinając po drodze trzy pierwsze guziki koszuli. Nienawidzę tego. Jednak sytuacja czasem wymaga, aby wyglądać jak człowiek. Oczywiście tak twierdzi moja mama.

Cały czas emocje, związane z napadem na Louisa, nie dawały mi spokoju. Diego musi zapłacić za to, co mu zrobił. Louis na moim miejscu postąpiłby tak samo, też szukałby zemsty. Jest dla mnie jak brat, zawsze stoimy za sobą murem. Gdy dowiedziałem się o tym, co go spotkało, przez moment wróciły wspomnienia... Byłem świadomy, że znów mogłem stracić bliskiego kumpla. Chyba jestem jakiś przeklęty, sprowadzam na ludzi kłopoty...

Zalewając herbatę, trochę się oparzyłem. Zamyśliłem się nad tamtą sprawą i nie zauważyłem, że kubek jest już pełen. Zakląłem pod nosem i odstawiłem czajnik.

- Will- Liv właśnie weszła do kuchni.- Trzeba polać to zimną wodą.- złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę kranu.

- Jest ok, to nic takiego.

- Nad czym tak myślałeś, że aż rozlałeś wodę, co?- puściła moją dłoń i zaczęła wycierać blat.

- Myślę tylko o tobie, skarbie- objąłem ją, a ona tylko pokręciła głową.

- Wolałabym, żebyś się tak nie zamyślał- wskazała na moją dłoń. – Jess już zasnęła. Will tak bardzo się bałam.- odwróciła się w moją stronę i mocno mnie przytuliła.- Ty i Louis... jesteście dla mnie najważniejsi, pamiętajcie o tym. Gdyby któremuś stała się krzywda... Chcę, żebyś też wycofał się z tych walk, proszę Will.- spojrzała w moje oczy, a po jej policzkach zaczęły spływać łzy.

-Liv, kochanie, nie płacz- zacząłem gładzić jej policzki, ścierając mokre ślady.- To nie jest dobry moment na taką rozmowę, powinnaś odpocząć. Wrócę do sobie, zobaczymy się rano. Obiecuję, że przyjadę.

- Nie ma mowy, nigdzie cię nie wypuszczę. Bez ciebie nie zasnę. Tym bardziej ze świadomością, że będziesz szukał tego gnoja, który zaatakował Louisa.- złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą. Przed schodami zatrzymała się i odwróciła w moją stronę.

- Zaczynasz się robić coraz bardziej niegrzeczna- pokręciłem głową z rozbawieniem.

- Will- założyła ręce na moją szyję- to chyba ty masz na mnie negatywny wpływ.- uśmiechnęła się.- Ale i tak bardzo cię kocham, wiesz?- jedną dłonią zaczęła przeczesywać moje włosy. Jeśli próbuje mnie przekonać, żebym został, to chyba już wygrała.

- Nie jestem... do końca przekonany, skarbie- uśmiechnąłem się.

- Skoro tak- puściła moją rękę i weszła na schody.- Znajdę sobie innego faceta, który będzie przekonany- starała się udawać obrażoną, jednak widziałem jak z trudem powstrzymuje śmiech.

Pobiegłem za nią i zanim zdążyła zamknąć drzwi od swojego pokoju, przytrzymałem je.

- Nigdy nie będzie innego, kochanie- spojrzałem w jej oczy, na co ona uśmiechnęła się i zarzuciła ręce na moją szyję. Podniosłem ją i zacząłem całować, wchodząc do pokoju. Liv popchnęła drzwi, a ja nie wypuszczałem jej z rąk. Całowałem jej szyję, a ona tylko się śmiała. Nic nie poradzę, że oszalałem na jej punkcie.

- Już nie jesteś zły?- zapytała rozbawiona i dotknęła dłonią mojego policzka.

- Ja nigdy nie jestem na ciebie zły, księżniczko.

Położyłem ją na łóżku i dalej nie mogłem się od niej oderwać. Uzależniała jak narkotyk, a to uzależnienie bardzo mi się podobało. Nie chciałem jej skrzywdzić. Nigdy nie chciałem, aby była dziewczyną na jedną noc, albo żeby nasz związek był na krótką metę. Chciałem być z nią i oddać jej swoje serce na zawsze. Zresztą nie muszę go oddawać, ona już dawno je zabrała.

Po chwili chwyciła moje policzki w swoje delikatne dłonie i całowała tak, jak tylko ona potrafi. Jakby wyrażała w ten sposób wszystkie swoje uczucia.

- Kocham cię, Will- powiedziała po chwili.

- Ja ciebie też, księżniczko.

***

To była zdecydowanie najlepsza noc w moim życiu, bo spędziłem ją z kobietą, którą naprawdę pokochałem i która była całym moim światem.

Liv leżała wtulona w mój bok, a ja obejmowałem ją ramieniem. Gładziłem jej włosy, a ona uśmiechała się splatając nasze dłonie.

- Nie żałujesz, że jesteś tutaj ze mną?

- Nie żałuję żadnej chwili spędzonej z tobą. Jesteś pierwszym i będziesz jedynym facetem w moim życiu. Chcę być z tobą zawsze, tylko ty się liczysz- powiedziała, spoglądając na mnie.

- Zawsze będę przy tobie. Nigdy cię nie skrzywdzę i nikomu nie pozwolę tego zrobić. - pocałowałem ją, po czym znów mocno mnie przytuliła.- Muszę się pilnować, bo inaczej twój brat skopie mi tyłek.

- Dostałeś ostrzeżenie?- uśmiechnęła się.

- Żeby tylko jedno- parsknąłem śmiechem.- Wolę nie zadzierać z twoim braciszkiem, bywa nieobliczalny.

- Bardzo śmieszne- ukuła mnie palcem w ramię.

Wiem, że chcę już zawsze zasypiać i budzić się, trzymając ją w ramionach. Dla niej warto żyć. Jeszcze wiele przed nami. Może nie będą to tylko dobre chwile, ale razem jesteśmy w stanie przetrwać wszystko.

Niedługo potem, gdy Liv już spała, zadzwonił mój telefon. Sięgnąłem po niego, a gdy zobaczyłem, że to mama, od razu się zaniepokoiłem. Była 3 w nocy, powinna już dawno spać.

- Mamo? Coś się stało?- odebrałem, mówiąc jak najciszej, żeby nie obudzić Liv.

- Synku, przepraszam, że zawracam ci głowę, ale proszę wróć do domu. Musisz coś zobaczyć, to pilne. Wiesz, że nigdy nie zawracam ci głowy błahostakmi.

- Dobrze, zaraz będę.

Szybko się ubrałem, a gdy miałem już wychodzić, usłyszałem cichy głos Liv.

- Will, gdzie ty idziesz?- spojrzała na mnie spod przymrużonych powiek.

- Mama dzwoniła. Coś się stało. Prosiła, żebym wrócił.- podszedłem do niej i pocałowałem w czoło na pożegnanie.- Zobaczymy się rano.

- Może jechać z tobą?

- Nie, śpij. To na pewno nic takiego, nie martw się.

- Uważaj na siebie, proszę.

- Będę uważał, dobranoc- powiedziałem i wyszedłem z jej pokoju.

Całą drogę martwiłem się telefonem od mamy. To prawda,nigdy nie dzwoniła, jeśli nie miała jakiegoś konkretnego powodu. Musiało staćsię coś poważnego. Chociaż zdawałem sobie z tego sprawę, nawet przez moment niepomyślałem o tym, co zastałem w domu... 

"Szczęśliwy przypadek"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz