16.

1.5K 31 1
                                    


Olivia:

Jesteśmy tu już od tygodnia. Moje relacje z Willem nie uległy polepszeniu, ani pogorszeniu, jeśli to jeszcze wogóle możliwe. On stara się mnie unikać, a ja nie próbuje zaczynać znowu tej samej rozmowy, gdyż wiem, że nie uzyskam żadnej sensownej odpowiedzi. Cieszyłam się na ten wyjazd, a on okazał się kompletną katastrofą. Jedynym pocieszeniem było towarzystwo Anny i Toma. Przy nich czuję się dużo lepiej.

Jest piątek. Właśnie próbuję wstać z łóżka, chociaż wcale nie mam na to ochoty. Chodzę jak struta. Ta cała akcja z Willem mnie dobija. Ale nie chcę naciskać, widocznie tak musi być. Muszę się z tym pogodzić. Nagle usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Nakryłam się kołdrą i zawołałam „proszę". Do środka weszła Anna, z tacą, na której był talerz pełen tostów, szklanka soku pomarańczowego i Nutella. Jak ona mnie rozpieszcza.

- Naprawdę nie trzeba było, zaraz bym zeszła- powiedziałam, robiąc Annie miejsce obok mnie.

- Trzeba trzeba. Ostatnio jesteś jakaś smutna. Pomyślałam, że moje tosty poprawią Ci humor - Anna mrugnęła do mnie.

- Wszystko jest dobrze, ale tosty przyjmuję, dziękuję - posłałam jej szeroki uśmiech. Muszę trochę udawać, żeby się nie martwiła, ale widocznie jakoś słabo mi szło.

- Olivio, znam Cię nie od dziś. Wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć, prawda? Jesteś dla mnie jak wnuczka i nie oszukasz mnie. Doskonale widzę, że coś się dzieje. Chodzi o tego chłopca?

- Co?- zakrztusiłam się kawałkiem tosta, ale szybko wróciłam do rozmowy.- Nie, skąd. Nie chodzi o niego. Skąd ten pomysł?

- Olivia, przecież widzę, że Ci się podoba. Za każdym razem, gdy jest w pobliżu patrzysz na niego tak, że mało nie pogubisz oczu. Starej Anny nie oszukasz, kochanie.

Czułam się strasznie zawstydzona. Nie chciałam o tym nikomu mówić, więc trzymałam język za zębami. Szybko wyminęłam ten temat, a Anna tylko pokręciła głową. Gdy wyszła, odetchnęłam. Jej mogłam powiedzieć wszystko, ale nie byłam na to gotowa. Samo wspomnienie tej sytuacji, sprawia mi ból. Ktoś może pomyśleć, że to idiotyczne, bo zakochałam się w chłopaku, którego znam trochę ponad miesiąc. Ale ja naprawdę coś do niego czuję. Jeśli on zrezygnuje z tej pracy i naprawdę nigdy więcej się nie zobaczymy, to oszaleję z rozpaczy.

Zjadłam śniadanie do końca i poszłam się trochę ogarnąć. Wzięłam zimny prysznic i założyłam którtkie spodenki oraz beżową bluzę. Anna i Tom pojechali do miasta na zakupy, a Will siedział w salonie. Zeszłam po cichu, chcąc wymknąć się na samotny spacer, jednak on był czujny.

- Liv... to znaczy Olivia, gdzie idziesz?- szybko się poprawił i podszedł do mnie.

- Chciałam udać się w samotności nad staw, ale jak widzę to niemożliwe, bo już tu jesteś- powiedziałam to znudzonym tonem.

- Olivia, nie musisz tego robić.

- Czego?- podniosłam brwi.

- Nie musisz się na mnie obrażać i robić mi na złość- powiedział lekko się uśmiechając. Śmieszyło go, to? Serio?

- Nawet nie próbuję tego robić, nie wiem ,o co ci chodzi- prychnęłam i wyszłam przed dom. Jak on mnie irytuje.

Ruszyłam nad staw. Pogoda była ładna. Idealna na spokojny spacer. Jednak nie mogłam się nim cieszyć, bo w pobliżu był on.

William:

Przede mną ostatnie dni spędzone w towarzystwie Olivii. Potem zniknę. Postanowiłem trochę rozluźnić napiętą sytuację pomiędzy nami. Nie chcę, żeby zapamiętała mnie jako totalnego dupka. Na początku chciałem ograniczyć nasz kontakt do minimum, ale chyba nie potrafię. Nie chcę, żeby do końca wyjazdu chodziła smutna. Przecież teraz nic jej nie grozi w moim towarzystwie, nikt nas tu nie znajdzie, a przynajmniej taką mam nadzieję...

"Szczęśliwy przypadek"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz