35.

877 21 1
                                    


Wigilia:

William:

- Cholerne pająki- warknął Louis i zaczął ściągać z twarzy pajęczynę. Miał naburmuszoną minę jak małe dziecko.

- Dobrze, że idziesz przede mną. Zgarniesz wszystko pierwszy- wybuchnąłem głośnym śmiechem, na co Louis spiorunował mnie wzrokiem.- Oj dobra, dobra. Nie wkurzaj się. Lepiej rozglądaj się za bombkami, lamusie.- podszedłem do kilku kartonów i zacząłem otwierać je po kolei. Ile tego tutaj jest?

- Ale z ciebie dupek. Co ta moja siostra w tobie widzi- zaczął mruczeć pod nosem, ale doskonale go słyszałem. Pokręciłem tylko rozbawiony głową i zostawiłem jego słowa bez komentarza.

Po przeszukaniu większości kartonów, nareszcie znaleźliśmy bombki i inne świąteczne ozdoby. Siostra Claudii ma zawalony cały strych. Nie wiem jak ona się tu odnajduje.

- Chłopaki, co tak długo?! Nick się niecierpliwi!- usłyszeliśmy Jess, która pomagała Liv w kuchni.

Zeszliśmy powoli po drabince i po chwili byliśmy już w salonie, gdzie czekało na nas nieduże drzewko i uśmiechnięty Nick. Trzymał w ręku misia i bacznie przyglądał się wszystkim rzeczom, które przytargaliśmy ze strychu.

Po godzinie choinka była gotowa. Mieliśmy przy tym niezłą zabawę. Co prawda nie obyło się bez małych strat, w postaci potłuczonych bombek, ale to chyba zdarza się zawsze. Najważniejsze, że swoją część pracy mamy za sobą. Po odniesieniu kartonów na miejsce, wróciliśmy do salonu, aby obejrzeć jakiś mecz. Usiedliśmy wygodnie na kanapie, jednak nie było nam dane odpocząć.

- A wy co? To jeszcze nie koniec roboty- nagle przed nami pojawiła się Jess.

- Kotku, litości. Dopiero skończyliśmy ubierać to durne drzewko- Louis spojrzał przelotnie na dziewczynę, po czym chwycił pilota od telewizora i zaczął przeszukiwać kanały.

- Chyba śnisz. Mamy jeszcze sporo pracy w kuchni. Mógłbyś ruszyć tyłek i pomóc- podniosłem się z kanapy i ruszyłem w stronę kuchni, żeby pomóc Liv, a Louis tylko przewrócił oczami.- Widzisz, Will nawet się nie sprzeciwił. Twoja siostra jest w ciąży i stoi przy kuchni, a ty siedzisz na kanapie i się lenisz. Wstydziłbyś się!- Jess była już nieźle wkurzona, a ja już wiedziałem, że Louis ma przerąbane.

- No idę już przecież. Masz gorsze humory niż Liv. Może ty też chcesz mi o czymś powiedzieć, co?- podniósł się powoli z kanapy i bacznie spojrzał na dziewczynę. Niby udawał niewzruszonego, ale w jego oczach pojawił się jakby... strach?

- Idiota- Jess prychnęła pod nosem i zaraz była w kuchni.

Dwie godziny pózniej szykowaliśmy się już na kolację. Liv stała przed lustrem w naszym pokoju i poprawiała swoją czerwoną sukienkę. Podszedłem do niej i mocno ją objąłem.

- Niedługo będziemy tu we trójkę- uśmiechnąłem się, co odwzajemniła.- Nie mogę się już doczekać.

- Ja też- Liv odwróciła się w moją stronę i zarzuciła mi ręce na szyję.- Tak bardzo się cieszę, że was mam.

- Jesteście dla mnie najważniejsi. Cała trójka. Nigdy nie pozwolę was skrzywdzić, pamiętaj.- pocałowałem ją w czoło i posłałem kolejny uśmiech. – Chciałbym zapewnić wam lepszą przyszłość...

Po chwili usłyszeliśmy jak ktoś otwiera drzwi i wchodzi do środka.

- Will- Nick wpadł jak burza i od razu wskoczył mi na ręce.

- Idziemy?- zapytałem, na co maluch szybko pokiwał głową.

Chwyciłem Liv za rękę i udaliśmy się na dół. Gdy byliśmy już w holu, akurat rozległo się pukanie do drzwi.

"Szczęśliwy przypadek"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz