4.

3K 69 4
                                    


Louis:

Obudził mnie jakiś hałas. Wydawało mi się, że dobiegał on z pokoju mojej siostry. Szybko założyłem spodnie od dresu i koszulkę. Pobiegłem w tamtym kierunku. Drzwi były zamknięte na klucz.

- Olivia, co się stało? Wszystko w porządku?- pytałem, ale ona nie odpowiadała. Uderzałem mocno w drzwi, ale dalej nic. - Olivia!

Po paru próbach uzyskania kontaktu z siostrą, postawnowiłem wyważyć drzwi. Kiedy byłem już w środku, zamarłem. Olivia leżała na podłodze nieprzytomna, obok niej rozbita szklanka, a w ręku miała pudełko po lekach nasennych. Natychmiast do niej podbiegłem.

- Siostrzyczko, Olivia, proszę otwórz oczy! Co Ty zrobiłaś?! - krzyczałem, ale ona nie reagowała.

Zadzwoniłem na pogotowie. Próbowałem robić cokolwiek, lecz nie byłem w stanie jej pomóc. Nie mogłem sobie wybaczyć, że nie dopilnowałem jej tego wieczoru. Była w złym stanie, a ja uwierzyłem w jej zapewienia, że sobie poradzi. Teraz trzymałem jej głowę na swoich kolanach i gładziłem ją po policzku. Z moich oczu płynęły łzy. Nigdy nie płaczę, jednak teraz zrozumiałem, że mogę stracić moją siostrzyczkę, a emocje wzięły górę. Po niedługim czasie zjawiła się karetka. Szybko zabrali Olivię. Gdy przenosili ją na nosze, z kieszeni jej bluzy wypadła jakaś kartka. Gdy przeczytałem jej treść, przez chwilę stałem parząc w jeden punkt. Nie mogłem uwierzyć, że przez naszych rodziców posunęła się do takiego czynu. Musiałem się otrząsnąć i jechać do szpitala.

Czekając na korytarzu błagałem Boga, aby Olivia przeżyła. Mieliśmy tak naprawdę tylko siebie... Po godzinie lekarz wyszedł z sali, do której zabrali moją siostrę.

- Pana siostra jest w ciężkim stanie, ale ma duże szanse na powrót do zdrowia. Zrobiliśmy płukanie żołądka, ale nadal pozostaje w śpiączce. Chciałbym porozmawiać z waszymi rodzicami. Będę musiał zgłosić sprawę do poradni psychiatrycznej w naszym szpitalu, ponieważ była to próba samobójcza.

Wysłuchałem wszystkiego i postanowiłem zadzwonić do matki i ojca. Matka wydawała się być przejęta, ale sama jest sobie winna, ojciec też. Po trzech godzinach byli w szpitalu. Oczywiście zdruzgotani i przejęci stanem zdrowia mojej siostry. Nie chciałem wszczynać awantury, ale nie mogłem im odpuścić. Przez nich mogła umrzeć moja siostra.

- To wasza wina! To przez was Olivia chciała odebrać sobie życie!- krzyczałem i rzuciłem w nich listem, który napisała.

- Co to jest?- zapytali zdumieni.

- List, który wasza córka napisała tuż przed zażyciem sporej dawki leków nasennych!

- To nie możliwe. Ona miała wszystko, czego jej brakowało? - zapytał ojciec.

Dalsza rozmowa z nimi nie miała sensu. Oni dalej nic nie rozumieli. Zostawiłem ich i udałem się do sali mojej siostry. Leżała podłączona do aparatury, była bardzo blada. Na ten widok, moje serce krwawiło. Usiadłem obok jej łóżka i gładziłem jej dłoń. Moja ukochana siostra otarła się o śmierć... Kocham ją. Od zawsze mieliśmy ze sobą bardzo dobry kontakt. Od małego starałem się ją wspierać i chronić. Gdy tylko ktoś w szkole jej dokuczał, od razu zajmowałem się tą sprawą. Często razem gdzieś wychodziliśmy. Jednak od jakiegoś czasu rodzice skutecznie utrudniali mi z nią kontakt. Zawsze twierdzili, że musi się uczyć i nie ma czasu na głupie wypady z domu. Myślałem, że jej dramatyczny krok sprawi, że wszystko się zmieni, że rodzice się zmienią...


"Szczęśliwy przypadek"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz