21.

1.2K 30 5
                                    

Wczoraj było tak wspaniale, a dziś bałam się, że to wszystko to był kolejny sen, który nigdy się nie spełni...

W końcu jednak otworzyłam oczy. Tak, to była prawda, a ja dalej jestem w mieszkaniu Willa i jego mamy. Zbudziły mnie śmiechy, które dochodziły z kuchni. Udałam się więc w tamtym kierunku. Zobaczyłam małego Ricka i Willa, którzy byli zajęci przygotowywaniem śniadania. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Byłam taka szczęśliwa. Ostatnie słowa, które wypowiedział wczoraj, wyrwały mnie ze świata smutku i ciemności. Wszystko stało się zupełnie inne, lepsze. A ja czułam, że żyję. Naprawdę.

- Liv? Już wstałaś? Staraliśmy się być cicho, ale chyba nie bardzo nam się to udało- obydwaj zaczęli się ponownie śmiać, a ja do nich dołączyłam.

- Nie szkodzi, ja i tak będę musiała się zbierać- posmutniałam, bo przypomniałam sobie, że rodzice niedługo wracają.- Jest 9, a rodzice mają być o 11. Nie mogę się spóźnić.

- Nie spóźnisz się, obiecuję- mrugnął i uśmiechnął się. Tak bardzo brakowało mi tego Willa, zabawnego i uśmiechniętego. To było tak wspaniałe. Aż bałam się, że zaraz wszystko się skończy i zniknie jak bańka mydlana. – Zjemy śniadanie, mama i Alice zaraz będą, a ja odwiozę cię do domu.

- Zgoda- posłałam chłopakom uśmiech i usiadłam do stołu. – Will?

- Słucham księżniczko.

- Trochę głupio mi przed twoją mamą... wczoraj byłam tu tak długo, a jeszcze zostałam na noc, nie będzie zła?- zapytałam niepewnie

- Ależ skąd, nie przejmuj się. Mama nie będzie miała nic przeciwko, nie należy do tych wścibskich matek, lubi cię. A poza tym pomogłaś mi z Rickiem, przecież to taki mały potwór, któremu nie dałbym rady- zaczął się śmiać i łaskotać Ricka.

Za pół godziny pojawiła się mama Willa. Była zdziwiona, że jeszcze tu jestem, ale nie była zła. Wręcz przeciwnie. Chyba cieszyła się, że miałam okazję spotkać się z Willem. Na pewno liczyła, że powiedział mi, dlaczego tak ostatnio znika. Jednak na rozmowę cały czas czekałam, miałam nadzieję, że sam mi wszystko wyjaśni. Nie chcę naciskać, najważniejsze żeby już mnie nie zostawił. Kocham go, mimo tego, co ukrywa. Razem można wszystko przetrwać.

Pożegnałam się ze wszystkimi i wyszliśmy z Willem przed kamienicę.

- Zapraszam- powiedział zadowolony i wskazał na swój motor.

- Myślałam, że... że...- zaczęłam się jąkać.

- Że wezwiemy taksówkę? Nie, nie ma takiej potrzeby – uśmiechnął się i wyciągnął dłoń w moją stronę. – Nie bój się, zaufaj mi.

Podałam mu dłoń i powoli wsiadłam na motor. Był piękny i wyjątkowy. Dużo jeździło ich po mieście, ale ten przykuwał uwagę. Czarny, matowy, z drobnymi, srebrnymi zdobieniami. Pasował do niego idealnie. Był tak samo wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju. Chyba naprawdę oszalałam na jego punkcie, ale już nic na to nie poradzę.

- No więc księżniczko, teraz musisz mnie mocno objąć, żebyś nie spadła- chwycił mnie za dłonie i położył na swojej klatce.- Jakbyś jeszcze mnie pocałowała, byłoby idelanie- powiedział i zaczął się śmiać.

- Zastanowię się, czy sobie zasłużyłeś- szepnęłam mu do ucha- A teraz jedź, bo jeśli się spóźnimy, to możemy się już nigdy nie zobaczyć- powiedziałam poważniej.

- Jesteś dla mnie zbyt surowa- udawał obrażonego, po czym szybko się odwrócił i mnie pocałował. – A ja zawszę dostaję to, czego chcę- mrugnął i uśmiechnął się zadziornie.

- Wariat, ale i tak cię kocham- powiedziałam, po czym mocniej go obięłam.

- Ja Ciebie też księżniczko.

Po chwili ruszyliśmy w drogę. Jechaliśmy pomiędzy kamienicami, aż nagle, za zakrętem ktoś zajechał nam drogę. Poznałam ten samochód. To ten sam, który stał u mnie pod domem. Po chwili wysiadł z niego również ten sam chłopak, który kłócił się z Willem.

- No proszę, kogo ja widzę. Nie powinieneś być teraz w pracy? - oparł się o samochód i bacznie nas obserwował.

- Jason, zostaw nas w spokoju!- powiedział w jego kierunku zdenerwowany Will.

- Nie pamiętasz jaka była umowa? Miałeś wykonywać sumiennie swoją robotę, bo jeśli nie, to wydam cię Hectorowi. A on policzy się najpierw z twoją matką i panienką, a potem z tobą.

- Zamknij się, nic więcej nie mów, wieczorem będę i wszystko załatwię!- czułam, że jest bardzo zdenerwowany i chyba boi się, abym nie dowiedziała się za dużo.

- Skąd dorwałeś taką grzeczną panienkę?- przyjrzał mi się uważnie.- Swoją drogą, jeśli będziesz się wykręcał od roboty, to ja również się z tobą policzę, jeszcze zanim zjawi się tu Hector. Mam szacunek do twojej matki, ale jej nie oszczędzę.

- Od niej się odwal, nawet się do niej nie zbliżaj!- Will aż trząsł się ze złości, a ja tylko mocniej złapałam go za ramię.

- To zależy już tylko od Ciebie. Do wieczora. – powiedział i wsiadł do swojego samochodu, a po chwili odjechał.

Will nic nie powiedział, założył tylko kask i odjechaliśmy. Bałam się, ale wierzyłam, że on wie co robi i nie dopuści, aby stała mu się krzywda. Nie martwiłam się o sobie, tylko on się dla mnie liczył.

Po 15 minutach byliśmy pod moim domem. Zdjęłam kask i zeszłam z motoru. Nie wiedziałam, co powiedzieć, o co zapytać. On zaraz zrobił to samo i stanął przede mną. Nie patrzył mi w oczy, a gdzieś ponad mną. Było mu źle z tym, co się stało, co usłyszałam. Musiałam w końcu coś zrobić. Wzięłam w swoje dłonie jego twarz i skierowałam tak, aby spojrzał mi prosto w oczy. Widziałam w nich wściekłość. Jego brązowe oczy znów zmieniły się w prawie czarne, tak jak kiedyś. Jednak po chwili zobaczyłam w nich smutek, a na jego twarzy pojawiło się zakłopotanie.

- Will...

- Liv- przerwał mi i mówił bardzo poważnie- Teraz już wiesz, dlaczego chciałem trzymać cię z dala od siebie. Jestem egoistą, wiem. Ale nie mogłem już dłużej bez ciebie żyć i dopuściłem do tego, że teraz również ty jesteś w niebezpieczeństwie. Nienawidzę samego siebie za to, cholera- mówił to wszystko przez zaciśnięte zęby i chciał unikać mojego wzroku, ale starałam się mu to uniemożliwić.

- Nie jesteś egoistą. Ja też chcę być z tobą. Kocham cię nad życie i jeśli taka ma być cena tej miłości, przyjmę ją. Nie zostawię cię i ciebie proszę o to samo, nie zostawiaj mnie, mimo wszystko- z moich oczu zaczęły płynąć łzy, jedna po drugiej.

- Nie płacz Liv, nie zostawię cię. Nie teraz. Teraz jesteś już tylko moja, na zawsze. Będę cię bronił za cenę własnego życia, nie pozwolę, żeby coś ci się stało- powiedział i zaczął całować mnie w policzki, ścierając moje łzy. – Wszystko Ci wyjaśnię, obiecuję. Spotkajmy się jak najszybciej, kiedy tylko będziesz mogła. To będzie długa rozmowa, a teraz nie zdążymy, zaraz będą tu twoi rodzice.

- Zadzwonię do ciebie, postaram się jak najszybciej wyrwać z domu. A teraz muszę iść, chociaż bardzo tego nie chcę. Kocham cię, uważaj na siebie, proszę.

- Też cię kocham, będę uważał, obiecuję. Nie martwsię. Louis będzie cię pilnował, kiedy mnie nie będzie w pobliżu. Nie pytaj, co on ma z tym wspólnego, nie teraz. Ale obiecuję, że niedługo wszystko będzie już jasne- ujął moją dłoń i pocałował- Do zobaczenia księżniczko.- po chwili zniknął już za zakrętem, a ja szybko pobiegłam do domu. Już tęsknię i znów będę umierała z niepokoju o niego. Musimy się zobaczyć jak najszybciej. 

"Szczęśliwy przypadek"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz