39.

841 19 2
                                    


Kilka miesięcy później

Olivia:

Przez ostatnie kilka miesięcy nie wydarzyło się nic szczególnego. Nie dostawałam już żadnych listów. Łudziłam się, że może dali nam wreszcie spokój i ta cała sytuacja pójdzie w niepamięć. Zaczynaliśmy powoli żyć normalnie, bez ciągłego strachu, że ktoś nas szuka. Sprawa nagle przycichła. Jednak chłopcy nie byli tak dobrej myśli jak ja i starali się wszystko kontrolować. Może mieli rację, że to tylko cisza przed burzą...

Chłopaki pojechali załatwiać jakieś swoje sprawy, a ja siedzę z Nickiem w salonie i oglądamy jego ulubioną bajkę. Will teraz niezbyt chętnie wychodzi z domu. Został tydzień do narodzin naszego syna, a on panikuje gorzej niż ja. Praktycznie nie spuszcza mnie z oczu. Jednak teraz był zmuszony wyjść razem z Louisem, co nie obyło się bez jego marudzenia.

W pewnym momencie oglądanie przerywa nam Jess, która właśnie wróciła ze sklepu. Z niemałym problemem podniosłam się z fotela i udałam w jej stronę.

- Liv, możemy pogadać?- spojrzała na mnie, a ja widziałam, że przed chwilą musiała płakać. W dodatku była blada i roztrzęsiona.

- Boże, Jess, co się stało?- odebrałam od niej siatkę z zakupami i odłożyłam ją na blat. Przyjaciółka w tym czasie usiadła na krześle, a ja do niej dołączyłam.

- Moja mama...- zaczęła mówić, ale po chwili przerwała i zaczęła głośno płakać. – Ona miała wypadek. Mówiłam, że przez te leki coś jej się stanie. Ona się uzależniła- dokończyła i na nowo zaczęła płakać.

- Ale...- przerwałam, bo nie wiedziałam nawet jak mam to powiedzieć.- Ona żyje?

- Tak, ale jest w ciężkim stanie. Liv ja muszę do niej jechać, bardzo cię przepraszam. Miałam tu być, pomóc ci, wpierać, a teraz wyjadę i...

- Jess, nawet nie przepraszaj. Nie masz za co. Poradzimy sobie. Kiedy jedziecie?

- Ja pojadę sama...- zaczęła, ale jej przerwałam.

- Jedź z Louisem. Samej cię nigdzie nie puszczę- powiedziałam, po czym mocno ją przytuliłam.

- Chciałabym jechać dzisiaj. Nie będę przy tobie, kiedy maleństwo się urodzi- spojrzała na mnie smutno i pogłaskała delikatnie mój brzuch.

- Będziesz miała okazję jeszcze nie jeden raz go zobaczyć, a my jakoś sobie poradzimy- uśmiechnęłam się do niej.

Pół godziny później, do domu wpadli chłopcy.

- Will- zwróciłam się do chłopaka i podeszłam do niego.- Zostawmy Jess i Louisa. Weź Nicka i chodźmy na górę.

Will zabrał swojego brata i udaliśmy się do pokoju.

***

Pod wieczór byli już spakowani. Po pożegnaniu, ruszyli w drogę, a ja po chwili już tęskniłam. Przywiązałam się do nich. Znów mieszkałam z bratem. I w dodatku ze swoją przyjaciółką. Miałam nadzieję, że szybko wrócą. Bez nich ten dom wydawał się jakiś pusty. Co prawda zostaliśmy we trójkę, ale dało się odczuć ich nieobecność.

- Liv? Wszystko dobrze?- Will spojrzała na mnie i ujął moją dłoń, gdy siedzieliśmy już w salonie.

- Tak, tak. Myślę o Jess i jej mamie. Jak teraz to będzie wyglądało? Na pewno, będzie musiała trafić do jakiegoś ośrodka. Inaczej, następnym razem, to wszystko może się skończyć dużo gorzej- westchnęłam i wtuliłam się w ramię Willa.

- Poradzą sobie. Nie są same, Louis im pomoże. Na pewno ich nie zostawi- uśmiechnął się i pogładził mnie po policzku.- A jak się czuje nasze maleństwo? Już nie mogę się doczekać, kiedy go zobaczymy- przełożył dłoń na mój sporych rozmiarów brzuch i zaśmiał się.

"Szczęśliwy przypadek"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz