26.

1K 28 0
                                    

Czas leci nieubłaganie dzień za dniem. Zostały 2 tygodnie do wyjazdu. Z trudem odliczam ostatnie chwile, które zostały mi, aby nacieszyć się moim ukochanym. Żyję nadzieją, że jednak wydarzy się coś, co uniemożliwi mi wyjazd i dalej będę mogła żyć tutaj, szczęśliwie u boku mojego chłopaka.

Czuję, że przy Willu się zmieniam. Mam wrażenie, że zyskałam pewność siebie, oraz ogromną radość z życia, które teraz ma sens. Nie daję już tak bardzo sobą manipulować, co zostało zauważone przez moich rodziców. Twierdzą, że na pewno kontakty, które utrzymuję z Louisem, mnie „demoralizują". Co jest kompletnym absurdem, bo nie zmieniłam się na gorsze. Jednak to, że nareszcie posiadam własne zdanie, jest według nich wystarczającym dowodem na złe zachowanie. Wiadomo z jakich przyczyn. Nie mogą już mną tak łatwo manipulować.

Dziś jest piątek. Rodzice wyjechali na ważne biznesowe spotkania. Zresztą, które spotkania nie są dla nich ważnie. Jednak nie odczuwam już takiej pustki jak wcześniej. Ja mam swoją prawdziwą rodzinę. Czuję, że w pełni mnie akceptują, nie mają wygórowanych oczekiwań, chcą tylko, żeby być przy nich, darzyć ich miłością i szacunkiem. Tak jak powinno być w każdej rodzinie.

Zaprosiłam dziś Willa do siebie. Pierwszy raz odwiedzi mnie w moim domu odkąd jesteśmy razem. Zawsze spotykaliśmy się u niego, bo często przychodzi Rick oraz mama i siostra Mike'a. Jednak dziś chcę nacieszyć się tylko nim. Nie chcę dopuszczać do siebie wizji wyjazdu, ale to wkrótce nastąpi, a to oznacza nasze rozstanie...

Wszystko było już gotowe. Claudia pomogła mi zrobić przepyszną kolację. Jestem jej wdzięczna za wszystko, co dla nas robi. To ona umożliwia nam spotkania i dzięki niej to wszystko trwa.

Gdy kończyłam przygotowywać stół, Claudia zaczęła się ubierać.

- Claudio, gdzie ty się wybierasz?- zapytałam zdziwiona.

- Olivio, nie będę wam przeszkadzać. Zjecie kolację, porozmawiacie na spokojnie. Ja będę u mojej przyjaciółki.

- Naprawdę możesz zostać, nie będziesz nam przeszkadzała. Porozmawiamy razem, Will bardzo cię lubi.

- Ja również bardzo go lubię, ale skarbie, macie tak niewiele czasu... Nacieszcie się sobą, wiesz przecież, co będzie dalej...- nagle posmutniała.- Życzę wam jak najlepiej, ale twój wyjazd, może wszystko przekreślić. Zawalczcie o ten związek mimo wszystko. Mimo zakazów, sprzeciwów. Twoi rodzice już dawno zapomnieli, co znaczy prawdziwa miłość. Może warto, żebyście pokazali swoje prawdziwe uczucie, a oni przypomną sobie jak to jest kogoś kochać i ryzykować wszystko dla tej osoby. To jedyna szansa, aby pozwolili ci zostać, może odezwą się w nich ludzkie uczucia.

Uścisnęłam mocno Claudię i podziękowałam jej jeszcze raz za wszystko. Po paru minutach wyszła.

Przed 19 byłam już gotowa. Założyłam swoją chabrową sukienkę z grubszymi ramionczkami, włosy lekko zakręciłam i wykonałam lekki makijaż.

Próbowałam odgonić natrętne myśli, które przypominały o uciekającym czasie. Starałam się żyć tym, co jest tu i teraz.

Z moich rozmyślań wyrwał mnie dzwięk dzwonka. Pobiegłam do drzwi, poprawiłam sukienkę. Po chwili otworzyłam.

Przed moimi oczami zobaczyłam wielki bukiet czerwonych róż, które w dłoni trzymał mój ukochany. Były śliczne, uwielbiam róże.

- Witaj słoneczko- Will uśmiechnął się szeroko, po czym podał mi wielki bukiet kwiatów i pocałował na powitanie.

Wyglądał inaczej niż zwykle. Miał na sobie białą koszulę i czarne jeansy. Jednak fryzura taka jak zwykle. Lekko potargane, brązowe włosy. Podobał mi się w obydwu wersjach, on zawsze będzie przystojny.

- Zapraszam do stołu.- odeszłam żeby poszukać wazonu.- Od razu przyznaję, że nie przygotowałam tego wszystkiego sama- zaśmiałam się.

- Domyślam się, bo w tym domu jest tylko jedna znakomita kucharka, ma na imię Claudia- Will zaśmiał się głośno.

- No tak mogłam się domyślić, że tak powiesz- próbowałam udawać obrażoną.

Gdy wstawiałam kwiaty do wody, poczułam jak za moimi plecami stoi Will. Po chwili mnie objął.

- Gotujesz równie znakomicie jak ona, kochanie. Absolutnie nie mam żadnych wątpliwości.- oparł głowę na moim ramieniu, a ja poczułam wyraźny zapach jego perfum.

Gdy staliśmy tak objęci, wyobraziłam sobie nas, w naszej kuchni, naszym domu z ogrodem, szczęśliwych, z dala od problemów. Te marzenia były piękne, chciałabym, aby tak wyglądało nasze życie, nasza przyszłość. Bo przyszłość to my, razem na zawsze.

Nagle z rozmyślań wyrwał mnie śmiech Willa.

- Liv, czyba się nie gniewasz? – obrócił mnie w swoją stronę i popatrzył mi w oczy.

- Nie głuptasie, już dawno ci wybaczyłam- zaśmiałam się i pogładziłam go po policzku.

- Więc zdradzisz mi, o czym myślałaś?

- O nas- uśmiechnęłam się, obejmując go za szyję.- Widziałam jak jesteśmy razem, w naszym domu, szczęśliwi. Chciałabym, aby to się kiedyś spełniło.

- Obiecuję, że tak będzie. Zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa, kochanie.

- Skończysz z tym wszystkim?- zapytałam spoglądając cały czas w jego oczy.

- Niedługo kochanie, niedługo- powiedział, po czym pocałował mnie w czoło.

W końcu usiedliśmy do stołu. Kolacja była pyszna, wszystko wyszło znakomite.

Następnie posprzątaliśmy i udaliśmy się do mojego pokoju, aby obejrzeć jakiś film. Gdy położyliśmy się na łóżku i rozmawialiśmy, zauważyłam coś na nadgarstku Willa.

- Czy to nowy tatuaż?

- Tak, zgadza się. Zrobiłem go w ciągu tych kilku dni, kiedy się nie widzieliśmy. Nie wiedziałem, czy spodoba ci się ten pomysł.- objął mnie ramieniem.

- Podoba mi się, a teraz pokaż, co tam masz- powiedziałam z ciekawością, podnosząc się i siadając obok.

Will powoli podsunął rekaw koszuli do góry, a moim oczom ukazał się tatuaż, który ma związek z całym jego życiem. Był kontynuacją tamtego na ramieniu. Teraz miał wytatuowaną całą rękę, aż do nadgarstka. Było jeszcze więcej samochodów, motor i wszystko, co związane z wyścigami.

- Mam jeszcze dwa tatuże, które mają dla mnie szczególne znaczenie- spojrzał na mnie, a na jego twarzy zawitał uśmiech z nutką smutku.

- Jakie? – zapytałam.

Usiadł i rozpiął kilka pierwszych guzików koszuli. Na jego lewej piersi widniały dwa imiona, które wykonane były pochyłą czcionką. Olivia, a pod spodem Mike.

- Zawsze będę o was pamiętał, cokolwiek by się stało. Kocham cię Liv. Jesteś moim oczkiem w głowie, za ciebie jestem gotów oddać swoje życie bez zawahania. Jeszcze nigdy, nikogo tak nie kochałem- w moich oczach pojawiły się łzy. Po chwili on objął mnie mocno i pocałował, ścierając przy tym łzy spływające po policzkach.

- Nie pozowlę, aby stała ci się krzywda. Nie stracę cię jak Mike'a, przysięgam...    

"Szczęśliwy przypadek"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz