14.

1.6K 43 0
                                    


- I jak ten chłopiec? Wszystko z nim dobrze?- zapytała troskliwie Anna.

- Tak, jest ok. Zaraz zejdzie na dół- powiedziałam, po czym lekko spuściłam głowę. Było mi przykro, bo przypomniałam sobie jego słowa, które naprawdę mnie zraniły. Gdy powiedział je po raz pierwszy, myślałam, że tego nie chciał, że był zdenerwowany. Kiedy jednak usłyszałam je kolejny raz, zaczęłam tracić wszelkie nadzieje. Spotkało mnie kolejne rozczarowanie, chociaż myślałam, że może tym razem będę szczęśliwa. Moje życie to jakiś żart, pomyłka...

- Kochanie, co się dzieje? - nagle z zamyślenia wyrwał mnie głos Anny.

- Nic, zamyśliłam się- odpowiedziałam szybko. Anna tylko popatrzyła na mnie i pokiwała głową.

Po chwili na dole pojawił się Will. Wszystko było już gotowe. Anna przygotowała mnóstwo jedzenia, naprawdę się starała, to wspaniała kobieta. Tom zapalił 4 świece, które postawili dla ozdoby i zasiedliśmy do stołu. Potrawy były wyśmienite. Już dawno tak dobrze nie jadłam. Mama nie ma czasu na gotowanie, a jeśli już, to robi jakieś zdrowe potrawy, które nie mogą równać się z kuchnią Anny.

- Przygotowałem małe ognisko przed domem, gdybyście mieli ochotę posiedzieć na zewnątrz - powiedział Tom uśmiechając się.

- Wspaniale, uwielbiam podziwiać zachody słońca, a dziś pogoda jest idealna. Ognisko to świetny pomysł - ucieszyłam się.

Po kolacji chciałam pomóc Annie, ale Will mnie uprzedził. Chyba bardzo go polubili. Dobrze im się rozmawiało, atmosfera była miła. Chciałabym jadać zawsze w takim towarzystwie. Anna i Tom mieli tyle pozytywnej energii, że człowiek od razu zapominał o swoich problemach rozmawiając z nimi.

Skoro nie miałam nic więcej do zrobienia, wyszłam na zewnątrz. Na wzgórzu przed domem było rozpalone ognisko. Usiadłam pod drzewem i ujrzałam piękny zachód słońca. Z tego miejsca miałam najlepsze widoki. Było dość wysoko. Na dole widać było sporą plażę, a przed oczami rozciągało się wspaniałe morze. Uwielbiałam to miejsce, tu można się wyciszyć i odpocząć. Właśnie tego potrzebuję...

William:

- Dziękuję Will, możesz iść do Olivii- powiedziała Anna, gdy przyniosłem resztę talerzy do kuchni.

- Pomogę pani zmywać, sporo tego. Kolacja była wspaniała- uśmiechnąłem się do kobiety.

- Bardzo się cieszę, że Wam smakowało. A z resztą naczyń dam radę, naprawdę. Idź do niej, widzę, że jest jakaś smutna. Mam nadzieję, że nikt nie sprawił jej przykrości, jest dla mnie jak wnuczka, nie chcę, aby cierpiała. Wiesz może, co się stało?

Cóż miałem powiedzieć, że to przeze mnie Olivia jest smutna? Zachowałem się jak ostatni kretyn, wiem o tym. Zraniłem ją pomimo, że wiem jak wiele przeszła. Ale ja muszę trzymać się od niej z daleka...

Olivia:

Siedziałam na dworzu już dobre 15 minut, gdy nagle poczułam jak ktoś okrywa mnie bluzą.

- Proszę, ubierz się, bo zmarźniesz- to Will, po chwili usiadł obok mnie i wpatrywał się w ognisko.

- Dziękuję, ale teraz tobie będzie zimno- powiedziałam spoglądając na niego.

- Nie będzie, nie martw się.

Siedzieliśmy w ciszy przez dłuższą chwilę, ale nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam rozmowę, której potem żałowałam.

- Will? - chciałam zwrócić jego uwagę, aby spojrzał na mnie i żebyśmy wreszcie sczerze porozmawiali.

- Co się stało?

- Powiedz, dlaczego traktujesz mnie w taki sposób? - zapytałam i czułam jak zbierają mi się łzy.

- Olivia, proszę Cię, nie zaczynaj znowu. To, co powiedziałem, że nic do ciebie nie czuję, to prawda. Nie chcę już rozmawiać na ten temat. Po wyjeździe porozmawiam z Twoim ojcem i odejdę. Nigdy więcej się nie spotkamy, uwolnisz się ode mnie, zapomnisz- mówił to tak obojętnie, jego oczy nie wyrażały żadnych emocji, stał się zimny. Nie zwracał uwagi na moje uczucia. Miałam tego dość.

Łzy zaczęły płynąć mi po policzkach, wstałam szybko i odeszłam. Wiedziałam, że jeśli będę chciała gdzieś iść, to on pójdzie za mną, dlatego wróciłam do domu. Z płaczem pobiegłam na górę. Nie chcę go widzieć.

Po północy wyszłam ze swojego pokoju. Rozejrzałam się,czy nikt mnie nie widzi i wymknęłam się z domu. Udałam się do stajni.Postanowiłam zabrać Hectora na przejażdżkę, długą przejażdżkę. Dawno niejeździłam, ale teraz było mi wszystko jedno. Przygotowałam siodło i niedługo potem ruszyliśmy w drogę...

"Szczęśliwy przypadek"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz