18.

1.3K 30 1
                                    

William:

Poprzedniego wieczoru nieźle zabalowaliśmy. Już dawno nie doprowadziłem się do takiego stanu. Co prawda dla mnie i Louisa to nic takiego, ale tym razem nie powinienem był tego robić.

Z Louisem znamy się już parę lat. Poznaliśmy się jeszcze w szkole, a potem razem wpakowaliśmy się w niezłe szambo. Jednak jakoś udało nam się z tego wybrnąć. Chociaż niczego nas to nie nauczyło. Dalej mamy zdolności do pakowania się w kłopoty, a szczególnie ja. Od tamtej pory jesteśmy dobrymi kumplami. Widujemy się często i chodzimy na niezłe imprezy.

Jednak teraz byłem w pracy. Olivia jest obok, miałem się nią opiekować, a nie upijać. Co?! Jest obok i to dosłownie! Właśnie otworzyłem oczy i co zobaczyłem? Olivię, która spała wtulona w moje ramię. Miałem się trzymać od niej z daleka, a tymczasem ona leży tu obok. Teraz pamiętam. Zasnęła po naszej rozmowie, ale o czym ona była, tego już sobie nie przypominam. Jednak, mimo mojego stanu, zachowałem chociaż odrobinę zdrowego rozsądku. Na szczęście do niczego między nami nie doszło. Byłem pijany, ona też trochę wypiła, mogło zdarzyć się wszystko. Z urywków pamiętam, że sam prosiłem, aby została. Jestem kretynem, co mi przyszło do głowy. Wczoraj mi to nie przeszkadzało, ale dziś wiem, że postąpiłem źle. Przypominam sobie, jak obserwowałem ją, gdy spała. Wyglądała tak niewinnie. Chciałem wtedy by ta chwila trwała wiecznie, aby była cały czas obok i żebym nie musiał jej nigdy zostawić.

Niestety brutalna rzeczywistość przerwała tą sielankę, a problemy powróciły ze zdwojoną siłą.

Postanowiłem powoli odsunąć ją od siebie, żeby tylko jej nie obudzić. Jednak mi się nie udało.

- Will? - zapytała lekko przecierając oczy.

- Co Ty tu robisz?!- zapytałem lekko podniesionym głosem. Musiałem jej pokazać, że nie powinno jej tu być. Chociaż sam tego chciałem...

- My... rozmawialiśmy, powiedziałeś mi...

- Co Ci powiedziałem?!- zapytałem lekko wystraszony.

- O tym, że masz kłopoty. Że jestem dla ciebie ważna. Will ja...- nie dałem jej powiedzieć nic więcej.

- Wiedziałem, że z tej wszej imprezy nie wyjdzie nic dobrego. Musisz zrozumieć, że byłem pijany i nie możesz brać tej wczorajszej rozmowy na poważnie. Rozumiesz?!- nie wiedziałem jak mam wybrnąć z całej tej sytuacji. Czułem, że coraz bardziej się pogrążam.

- Nie musisz się bać, chcę ci pomóc. Ty też jesteś dla mnie ważny- spojrzała mi w oczy i chciała dotknąć mojego policzka, ale szybko wstałem.

- Jak pomóc?! Ty nie możesz mi pomóc, nawet nie wiesz co mówisz! To nie jest jakiś banalny problem! A to wyznanie nic dla mnie nie znaczyło, byłem pijany, to była chwila. Dziś to wszystko się skończy, ta cała znajomość. Nigdy więcej mnie nie zobaczysz.

Ona tylko pokręciła głową z niedowierzaniem i wybiegła z płaczem z mojego pokoju. Z nią sytuacja nie jest taka prosta. Coraz trudniej mi przyznać przed samym sobą, że nic do niej nie czuję. Nigdy nie byłem stały w uczuciach. Jeśli spotykałem się z jakąś laską, to raczej była to znajomość na krótką metę. Nie angażowałem się zbytnio, bo sam też nie oczekiwałem zaangażowania. Ale do niej czuję coś zupełnie innego. To jest coś, co sprawia, że chcę traktować ją poważnie, a już na pewno nie chcę jej ranić, chociaż to właśnie robię... Ale o czym ja myślę? Przecież ta znajomość od początku była spisana na straty. Ja nie jestem dla niej, w dodatku jej rodzice i jeszcze moje problemy... Te wszystkie przeciwności prędzej czy później by nas zniszczyły.

Ten dzień od początku źle się zaczął. Starałem się unikać Olivii. Nie mogłem patrzeć na jej smutną twarz i czerwone od płaczu oczy. Sam jestem sobie winien. Powinieniem zrezygnować już na samym początku, bo już wtedy moja przeszłość powróciła. Jedno, co mnie tu trzymało to to, że w końcu znalazłem uczciwą pracę, a mama była szczęśliwa. A teraz i tak znowu musiałem wrócić do swojej przeszłości, czy tego chciałem czy nie. A w dodatku straciłem szansę na kontakt z Olivią. Nie mogę jej narażać.

Około 18 byliśmy już gotowi do wyjazdu. Widziałem, że Olivia nie ma ochoty ze mną jechać, ale żeby nie wzbudzać żadnych podejrzeń, wsiadła do samochodu bez słowa.

Droga do domu była koszmarem. Cały czas panowała cisza. Czułem się bardzo źle z tym, co jej powiedziałem. Zraniłem ją, miałem tego świadomość. Nawet to, że muszę zerwać z nią kontakt, nie usprawiedliwia mojego zachowania, powinienem inaczej to załatwić. Ale emocje i rozżalenie wzięły górę. Nie mogłem jej teraz przeprosić i robić jakiś nadziei na lepszy czas. To zmierzało do końca, tak musi być...

Olivia:

Jaka ja byłam głupia. Na co liczyłam? Że nagle zmieni zdanie i się we mnie zakocha? To byłoby zbyt piękne. Czuję żal i smutek. Mam wrażenie jakby zabawił się mną i moimi uczuciami. Na początku był inny. Liczyłam, że nareszcie spotkałam kogoś, komu na mnie zależy, kogoś kto mnie pokocha. A może on od początku udawał? Sama nie wiem, co myśleć. Nie chcę go widzieć. Dobrze, że rezygnuje z tej pracy, tak będzie lepiej.

Jednak pomimo tego smutku, który rozdziera mi serce, boję się o niego. W co on mógł się wpakować? Na pewno tamten chłopak pod moim domem i to pobicie, mają z tym coś wspólnego. Już wtedy mogło się to dla niego bardzo źle skończyć. Teraz mam świadomość, że jest w ogormnym niebezpieczeństwie, a ja nie przeżyję, jeśli coś mu się stanie. Jego gorzkie słowa, nie zmieniły tego, co czuję, chociaż bardzo mnie to zabolało. Kocham go i nic tego nie zmieni, nie potrafię wyprzeć się tego uczucia.

Około 21 byliśmy w moim domu. Całą drogę patrzyłam przez okno, a z moich oczu płynęły gorzkie łzy. Nie chciałam by je widział, dlatego gdy tylko wysiadłam, od razu przetarłam policzki rękawem bluzy, chociaż to pewnie i tak niewiele dało. Will zaczął wyciągać walizki z samochodu, a ja poszłam w stronę drzwi. W progu stali już rodzice. Mieli te swoje sztuczne uśmiechy na twarzy. Oni nigdy nie potrafili wyrażać prawdziwych emocji. Nawet nie miałam ochoty na nich patrzeć i z nimi rozmawiać.

- Olivko, kochanie- moja mama mocno mnie przytuliła.

- Jak było kochanie?- tata zapytał, ale ja tylko burknęłam pod nosem „ok" i powiedziałam, że idę się położyć, bo jestem wykończona. Niech wszyscy dadzą mi spokój.

William:

- Dobry wieczór państwu- przywitałem się z rodzicami Olivii, a w myślach zastanawiałem się jak powiedzieć, że rezygnuję z tej pracy. Nie chciałem ich rozczarować, ale nie mogłem dłużej tu zostać. Czas działał na moją niekorzyść.

- Jak wyjazd? Wszystko było w porządku?- zapytała radośnie matka Olivii.

- Tak, było dobrze.- wcale nie było, ale co miałem powiedzieć.- Chciałbym z państwem porozmawiać. To ważne.

- Dobrze, prosimy do środka- powiedział poważnie jej ojciec.

Gdy wszedłem do ich domu, usłyszałem tylko głośne trzaśnięcie drzwiami, które dobiegało z góry. Olivia mnie nienawidzi, jestem tego pewnien. Pewnie myśli, że z niej zadrwiłem, bawiłem się jej kosztem. Nigdy bym tego nie zrobił, ale ona o tym nie wie i pewnie już nigdy się nie dowie...

- Bardzo mi przykro, ale... muszę zrezygnować z tej pracy. Nie chciałem państwa zawieść, ale naprawdę nie mogę zostać. Ważne sprawy rodzinne skłoniły mnie do tej decyzji, proszę wybaczyć- musiałem coś wymyślić. Nie mogłem przecież powiedzieć „muszę odejść, bo przy mnie państawa córka jest w ogromnym niebezpieczeństwie".

Jej rodzice byli zaskoczeni. Namawiali mnie jeszcze, abym został, ale odmówiłem. To nie wchodziło w grę. Rozmawiałem z nimi jeszcze chwilę, ale nie miałem ochoty tu dłużej zostać. Cały czas miałem przed oczami zapłakaną Olivię, która wpatruje się w okno, myśląc, że nie widzę jej łez. A mnie aż ściskało od środka na samą myśl, co teraz przeżywa.

20 minut później byłem już w domu. Mamy nie było. Miała zatrzymać się na parę dni u ciotki Emilii. Nie chciałem, żeby była sama. Tym bardziej teraz, gdy jest załamana tym, że ojciec chce odebrać nam dom. Zadzwoniłem do niej tylko, aby powiedzieć, że już jestem i przyjadę po nią jutro. Nie miałem sił na dłuższą rozmowę.

Położyłem się, ale nie potrafiłem zasnąć. Nie po tym wszystkim, co zrobiłem.

Przywołałem w myślach wczorajszy wieczór. Tak bardzo chciałem, by ona znów była obok...

"Szczęśliwy przypadek"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz