2

144 13 3
                                    

Znalezienie mieszkania wbrew pozorom było trudniejsze, niż się spodziewał. Do tego zdawał sobie sprawę, że z pieniędzy, jakie mu zostały, uda mu się zapłacić czynsz za góra dwa miesiące. Nie musiał płacić zbyt wiele, bo miał współlokatorów. Co nie zmieniało faktu, że szybko musiał znaleźć sobie pracę.
Problem stanowił tylko jeden fakt - sam nie wiedział, w czym jest na tyle dobry, by mógł to robić. Ta niepewność skierowała go do tego, by po prostu spróbować zdobyć pracę kelnera w restauracji niedaleko. Udało mu się to, chociaż pracodawca, jak i on sam zdawał sobie sprawę z tego, że będzie się musiał dużo nauczyć.
Praca okazała się nie.być aż taka zła. Przynajmniej po pierwszym dniu, gdy z ulgą przebierał się, by za chwilę wrócić do domu. Gdy wychodził z pomieszczenia dla pracowników, zderzył się z niskim blondynem, niosącym przy sobie futerał z gitarą.
- Przepraszam. - mruknął, początkowo chcąc go ominąć. Zaraz jednak bardziej przyjrzał się blondynowi.
- Stoisz w drzwiach. - odezwał się nagle chłopak, a Adam zaczął żałować, że w ogóle się urodził. Znowu zrobił z siebie debila. Stał zażenowany, i w końcu zdał sobie sprawę z tego, że powinien się przesunąć. Gdy to zrobił, chłopak wszedł do środka.
- Jesteś nowy? - spytał.
- Aż tak widać? - zaśmiał się Adam. Mimo wszystko nie było mu jednak do śmiechu.
- Po prostu wcześniej cię tu nie widziałem. Jestem Tommy. - blondyn wyciągnął rękę w jego kierunku, a Adam od razu ją uścisnął.
- Ja jestem Adam. Też tutaj pracujesz?
- Tak, ale nie jestem kelnerem ani nic z tych rzeczy. Gram na gitarze. Wieczorami jest tu muzyka na żywo. Może kiedyś załapiesz się, żeby posłuchać. Raczej nie dzisiaj, bo widzę, że już wychodzisz.
- Tak... ja... miałem już iść. Do zobaczenia innym razem, Tommy. - uśmiechnął się po raz ostatni do blondyna, po czym zażenowany opuścił pomieszczenie. Przez chwile zastanawiał się, czy nie przyjść tutaj później, by znowu zobaczyć blondyna i usłyszeć jak gra. Szybko jednak ten pomysł wyleciał z jego głowy.

Siedział w swoim pokoju, ze słuchawkami w uszach, i próbował skupić się na muzyce. Stwierdził, że woli ignorować swoich współlokatorów. Byli studentami, którzy traktowali go jak dzieciaka. Zgodzili się by tu zamieszkał tylko dlatego, że był jeden wolny pokój, a czynsz automatycznie malał, gdy mieszkały tu 4 osoby, a nie 3, jak było to wcześniej.
Początkowo myślał, że dzieląc mieszkanie ze studentami będzie mógł liczyć na ciszę i święty spokój. Okazało się jednak, że się przeliczył. Jego współlokatorzy nigdy nie byli cicho, a on nie miał argumentów, by ich wszystkich w końcu uciszyć.

Kiedy miał słuchawki w uszach, lubił wyobrażać sobie rzeczy, które nigdy nie zaistnieją w jego życiu. Teraz w jego głowie pokazał się obraz, gdy jest szczęśliwy w San Diego. Kończy szkołę, a jego rodzice nie mają nic przeciwko temu, że mają syna geja. Pokręcił głową, od razu zmieniając piosenkę.
Postanowił sobie, że tu, w Nowym Jorku na dobre zapomni o swojej orientacji. Nie chciał znowu czuć odrzucenia. Nie chciał, by jego współlokatorzy również wyrzucili go z domu po tym, jak się dowiedzą. Nie wyglądali na kogoś, kto mógł zaakceptować taki stan rzeczy.
Zaraz po tym, gdy udało mu się zapomnieć o rodzinie i przyjaciołach z San Diego, w jego głowie pojawił się Tommy. Widział go do tej pory tylko raz, i nie rozmawiał z nim długo. Mimo tego, coś kazało mu nie zapominać nawet na chwile o tym niskim chłopaku, który aż tak zainteresował go swoją osobą.
Nigdy w życiu nie był zakochany. Nie był nawet nikim zauroczony. Właśnie dlatego sam teraz nie wiedział, czy to wpływ tego chłopaka, czy po prostu w ostatnim czasie coraz bardziej mu odbija i już powinien to leczyć.
Miał w głowie tylko jedno - to, że może się zakochać. Ani w Tommym, ani w żadnym innym chłopaku. Wyjeżdżając miał również nadzieje, że nowe miejsce odmieni jego poglądy, jego sposób życia. Z każdym dniem jednak wydawało mu się, że jest to po prostu część niego, której nigdy się nie pozbędzie. Za to mógł robić to, co odrzucił w San Diego - mógł znowu udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, a on kiedyś znajdzie sobie te jedyną, przedstawi ją rodzicom, oświadczy się jej, wezmą ślub, będą mieli dziecko, kota, psa i rybki.

- Chcesz iść ze mną dzisiaj na jakąś kawę? - spytał blondyn, gdy Adam zbierał naczynia z jednego ze stolika. Przez jego słowa prawie opuścił na ziemie jeden z talerzy.
Dopiero co zamknęli lokal, a podczas gdy Adam z drugim kelnerem musiał posprzątać, Tommy zbierał się do wyjścia.
- Już późno... - zaczął Adam, jednak Tommy szybko mu przerwał.
- Znam jedną kawiarnie niedaleko. Otwarta jest do późna, często chodzę tam po pracy po kawę.
- Po kawie nie zasnę. - spróbował się wymigać Adam. Sam nie wiedział, dlaczego tak bardzo stara się uniknąć wyjścia z Tommym.
Dzisiaj pierwszy raz udało mu się usłyszeć grę chłopaka, i zobaczyć, z jaką pasją robi to, co robi. Sprawiało mu to przyjemność, i do tego na tym zarabiał. Co prawda nie były to duże pieniądze, jednak jakieś były, a on nie musiał robić nic wbrew sobie. Adam zaczął żałować, że jako dziecko olał całkowicie lekcje gry na fortepianie, na które namawiała go matka.
- W takim razie na gorącą czekoladę. Nie daj się prosić, chce cię poznać. Wydajesz się ciekawym człowiekiem. - stwierdził Tommy, idąc za zmierzającym do kuchni Adamem.
- Nie możemy innym razem? Jestem już zmęczony. - wymyślił na szybko.
Prawda była taka, że dziwnie czuł się przy tym chłopaku, i nie chciał, by on to zauważył. Postanowił sobie w końcu, że tu nie będzie się wyróżniał z tłumu. Jego umysł jednak jak zawsze działa wbrew niemu.
- Okey, jak chcesz. To może jutro?
Adam poczuł, że ten kurdupel nie odpuści. Westchnął, po czym postanowił się wreszcie zgodzić.
- Okey, niech ci będzie. Jutro mam wolne, więc mogę się z tobą spotkać.
- To może o 12, w tej kawiarni niedaleko?
Adam automatycznie się zgodził, tym samym pozbywając się towarzystwa blondyna, który wychodził już do domu.

Następnego dnia Adamowi wcale nie chciało się ruszyć z łóżka. Jego współlokatorzy teraz powinni być na zajęciach lub w pracy, więc teoretycznie nikt nie będzie mu narzekał, że dalej leży.
W jego głowie jednak wciąż do przodu pchała się myśl, że jest dziś umówiony z Tommym. Nie zamierzał go wystawiać, więc chcąc nie chcąc musiał wstać z łóżka.

Dokładnie o 12 wszedł do kawiarni, w której umówił się z blondynem. Ten już na niego czekał. Przez to Adam miał wrażenie, że się spóźnił.
- Długo tu siedzisz? - spytał, siadając naprzeciwko blondyna, i równocześnie posyłając mu niepewny uśmiech.
- Nie, dopiero przyszedłem. Spokojnie, jeszcze nie pomyślałem, że chcesz mnie wystawić.
Adam zaśmiał się i pokręcił głową.
- Zgodziłem się, więc to chyba oczywiste, że bym przyszedł. - zauważył, jednak blondyn tylko wzruszył ramionami.
- Nalegałem tak na to, byś poszedł ze mną na kawę, bo mam wrażenie, że jesteś tu zupełnie nowy i wcale nie masz znajomych.
- Och, więc po prostu zlitowałeś się nad biednym dzieciaczkiem? - spytał Adam.
- Nie. Po prostu pamiętam, jak ja tu przyjechałem. Również całkiem sam. Do tego powiedźmy, że nawet cię polubiłem, a ja na ogół nie lubię ludzi. - Mam się czuć zaszczycony? - spytał rozbawiony Adam.
- Niekoniecznie zaszczycony, ale mógłbyś się chociaż uśmiechnąć, jak ci proponuje kawę, i odmówić jakimś wiarygodnym argumentem.
- Naprawdę byłem zmęczony...
- Może tak, może nie. Nie gadajmy o tym, co było wczoraj. Chciałbym cię raczej lepiej poznać, a historie dnia wczorajszego już znam.

Welcome HomeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz