- Mówił, że nie ma z nim Adama. Nie wiem, czy mogę mu wierzyć...
- Tak, jasne, bo powie ci prawdę. Już to widzę "Tak, jest ze mną, trzymam go w piwnicy". Powiedz mi lepiej, czy zachowywał się jakoś dziwnie podczas rozmowy.
- Zawsze zachowuję się dziwnie, więc nie jestem w stanie tego określić. On... jest dość specyficzną osobą.
- Wiele nam to w takim razie nie pomogło. Musiałeś związać się z kryminalistą?
- Teraz to moja wina? Wiążąc się z nim nie miałem pojecia, kim jest. A lubie specyficzne osoby i tak wyszło.
- Jak nie twoja wina, to czyja? Gdyby nie ty, zgodziłby się na powrót do domu, a ty go omotałeś i zatrzymałeś przy sobie.
- Jeśli chcesz się teraz kłócić, to spadaj do San Diego. Sam go poszukam.
- Nie... Przepraszam, powiedziałem za dużo. Po prostu się o niego martwię.Sam nie wiedział, ile już tu siedział od wyjścia byłego chłopaka Tommy'ego. Miał tylko nadzieję, że ten nie wróci w najbliższym czasie. Nie miał teraz jak uciec, a nawet jakby próbował się bronić, nie udałoby mu się to długo. Ciągle zastanawiał się, kto wtedy do niego dzwonił. Zdał sobie sprawę, że gdyby zaczął krzyczeć, mógłby wtedy zwrócić czyjąś uwagę. Cały czas wypominał sobie, że tego nie zrobił. Cały czas również próbował się uwolnić. Miał nadzieję, że gdy już uda mu się pozbyć kajdanek z jednego z nadgarstków, to ucieczka będzie o wiele łatwiejsza. Wiedział, że drzwi nie są zamykane na klucz. Kombinował na wszystkie sposoby, jednak jak narazie próby zdały się na nic. W koncu jednak mu się udało. Pomyślał, że w idealnym momencie. Później pewnie nie miałby już siły ani chęci, by uciekać.
Podszedł po cichu do drzwi. Otworzył je niepewnie, nie słysząc żadnych kroków wokół. Było ciemno, więc pomyślał, że już jest noc. Miał nadzieję, że śpią i uda mu się po cichu przemknąć do drzwi wyjściowych. Nie wiedział nawet jednak, gdzie w ogóle powinien iść. Ruszył przed siebie, jednak cały ten budynek wydawał mu się tylko jakimś labiryntem korytarzy. Gdy w końcu znalazł drzwi wyjściowe, zauważył, że musiałby minąć pokój ze śpiącym mężczyzną, by do nich dotrzeć. Wcale nie ucieszyła go ta informacja. Czuł, że go obudzi, jeśli tylko spróbuję przejść obok. Nie mógł się teraz jednak wycofać. Dodatkowo, nie chciał. Wiedział, że jeśli nie spróbuję, to nic nie zyska. Ruszył więc w kierunku wyjścia, czując jak szybko bije mu serce. Zanim jednak przynajmniej zdążył dojść do kanapy, na której spał mężczyzna, ten się obudził. Nie pozostało mu nic innego, jak ruszyć biegiem w kierunku drzwi, zanim zorientuje się, co się dzieje. Po dotarciu do drzwi zorientował się jednak, że są zamknięte.
- Cholera! - zaklnął, szukając w pobliżu klucza. W tym czasie jednak mężczyzna, którego obudził zdał już sobie sprawę z tego, że chce uciec.
- Coraz bardziej mnie wkurzasz. - stwierdził, odciągając Adama od drzwi. Pociągnął go w kierunku, z którego Adam wcześniej tu przyszedł.
- Zostaw mnie! - krzyknął, wyrywając się. Żałował, że nie sprawdził, na którym znajdują się piętrze i nie spróbował uciec przez okno.
- Zamknij się, bo sprowadzisz nam kogoś na głowę. - syknął i popchnął Adama przed siebie. Adam jednak nie zamierzał być cicho. Krzyczał coraz głośniej, z nadzieją, że ktokolwiek go usłyszy. To była jego ostatnia szansa, bo zdawał sobie sprawę, że drugi raz może mu się nie udać wydostać z pokoju.
- Zamknij się, bo nie wyjdziesz stąd żywy. - mężczyzna wepchnął go znowu do ciemnego pokoju. - Mam wrażenie, że ktoś tu jest dla ciebie za dobry.
- Żaden z was nie jest dla mnie dobry. Wyjdź już stąd i daj mi spokój.
- Poważnie myślisz, że od tak daruje ci twoją ucieczkę? - mężczyzna popchnął go na ścianę - Nie ma tu twojego obrońcy, co tak pragnie zostawić cię żywego.
Adam w tej chwili pomyślał o tym, w jak bardzo beznadziejnej sytuacji się znajduję. Siedzi z dwoma mężczyznami. Jeden z nich chce go zabić, a drugi chcę się z nim pieprzyć. Miał ochotę płakać, jednak się powstrzymał, nie chcąc okazywać słabości.
- Nie jesteś mi wcale potrzebny. - stwierdził mężczyzna, przygniatając Adama do ściany. Uderzył go w brzuch z całej siły. Upadły, gdyby go nie przytrzymał - Jeśli byłbyś grzeczny, nawet bym cię nie dotknął.Tommy tej nocy nie mógł spać, tak samo jak poprzedniej. Chyba jeszcze nigdy się o nikogo tak nie bał. Siedział tylko przy oknie z telefonem. Miał nadzieję, że albo on jest gdzieś bezpieczny i znajdzie telefon, albo policja go znajdzie i do niego zadzwoni.
- Idź już spać. - usłyszał słowa Neila, który leżał już na jednym z dwóch łóżek.
- Jak mam spać, jak nie wiem, gdzie jest mój chłopak?!
- Przestań panikować, bo nic nam to nie da. Jestem pewien, że nic mu nie będzie.Pół godziny po wyjściu chłopaka z pomieszczenia Adam leżał sam na tym samym brudnym materacu co wcześniej. Tym razem został już jednak uwięziony tak, że nie miał możliwości ruchu, już nie mówiąc o ucieczcę. Był strasznie obolały, zastanawiał się nawet, czy przypadkiem nie połamał mu jakiś kości. Słyszał kroki za drzwiami, jednak nie miał teraz ani siły ani ochoty zastanawiać się, który z nich postanowił przyjść do niego tym razem.
- Co mu zrobiłeś?
- Daj spokój, jest tylko trochę poobijany.
- To ja załatwiam, żeby się go pozbyć a ty go bijesz i utrudniasz sprawę.
- Myślisz, że najlepszym sposobem na pozbycie się go jest sprzedanie go komuś, kto będzie go traktował jak dziwkę? Założę się, że wolałby śmierć.
- Ale nie ma prawa wyboru. I bądź ciszej, bo pewnie wszystko słyszy. Zacznie krzyczeć i ktoś w końcu zwróci uwagę.
- Mam gdzieś, czy słyszy, czy nie. Nawet lepiej, jeśli już teraz wie, co go czeka.
Mężczyzna oddalił się do pomieszczenia, a były chłopak Tommy'ego wszedł do pokoju.
- Słyszałem, że byłeś niegrzeczny.
- Nie jestem rzeczą. - Adam zignorował jego słowa i od razu przeszedł do rzeczy.
- Masz racje, nie jesteś. Ale będziesz miał fajne życie, obiecuje ci to.
- Mam w dupie twoje obietnice, wypuść mnie.
- Nieładnie. Zawsze mogłem sprzedać cię do burdelu, a nie szukać lepszej alternatywy. Nie buntuj się.
- Nienawidzę cię. - syknął Adam, próbując się wyrwać. Jak miał się bronić, kiedy miał unieruchomione obie ręce?
- Jesteś zabawny, jeśli myślisz, że się tym przejme. - mężczyzna pochylił się nad nim i spojrzał mu w oczy - Zamierzam dokończyć to, co ostatnio przerwał mi telefon.
Adam jeszcze bardziej chciał się wyrwać, jednak doskonale wiedział, że nie ma na to szans. Musiał się poddać. A najgorsza była myśl, że to wszystko przez to, że za nim poszedł. Sam zgotował sobie taki los. Nie wiedział nawet, gdy po jego policzkach poleciały łzy. I poczuł się jeszcze gorzej, gdy zdał sobie sprawę, że tym razem Tommy nie usiądzie obok niego, nie zetrze łez i go nie uspokoi. Już nigdy tego nie zrobi. Już nigdy się nie zobaczą.
CZYTASZ
Welcome Home
FanfictionKażde wydarzenie wpływa na to, kim jesteśmy, i gdzie właśnie się znajdujemy. Na to, jak postrzegamy życie. Jesteś gotowy, by się zderzyć z rzeczywistością?