41

85 9 2
                                    

Wieczorem oboje szli już do pracy. Adam sam nie wiedział, czy będzie dziś w stanie wejść na scenę i udawać, że wszysyko jest okey. Ciągle był myślami gdzie indziej, szedł tylko bez protestów za Tommym, który ciągle trzymał go za rękę.
Żałował, że nie mógł dzisiaj zostać w domu, jednak Tommy nigdy nie zgodziłby się, by tak było. Zaliczył już dzisiaj z nim o to małą kłótnię. Rozumiał, że się o niego martwi i wcale się nie dziwił że ciągnął go do pracy, jednak nie miał ani trochę ochoty, by być tutaj, gdzie właśnie zmuszony był być.
Tym razem Adam nie miał ochoty ani na chwilę ruszać się z pomieszczenia dla personelu. Siedział w kącie ze słuchawkami w uszach. Tommy wyszedł gdzieś na chwilę, jednak zaraz miał do niego wrócić. Adam coraz bardziej zaczynał zauważać, że Tommy traktuje go jak dziecko i coraz mniej mu się to podobało.

Siedział kompletnie sam przez kilka minut, aż do pomieszczenia wszedł perkusista, który również pracował w restauracji. Spojrzał na Adama.
- Wróciłeś już? Myślałem, że trochę cię nie zobaczymy.
- Sam najchętniej zostałbym w domu. - stwierdził Adam, wyciągając z uszu słuchawki. Z ludźmi z zespołu, w przeciwieństwie do kelnerów, czasem dało się porozmawiać.
- Jesteś strasznie blady, na pewno dobrze się czujesz?
- Tak. - stwierdził szybko Adam, chociaż rzeczywistość była odwrotna. Już tęsknił za swoim łóżkiem.
- Wchodzisz dziś na scenę, czy przyjechałeś tylko z Tommym? - spytał, akurat w momencie, gdy do pomieszczenia wchodził Tommy.
- Przyjechał po prostu ze mną. - blondyn odpowiedział za niego na to pytanie, jednak Adan od razu podkręcił głową.
- Wejdę dziś na scene. - stwierdził, chociaż nie był całkiem pewien, czy da dziś radę. Przypomniał mu się okres, gdy nie miał gdzie pójść ani cos zjeść. W tej chwili czuł się podobnie, jego organizm domagał się regeneracji. Nie mówił jednak Tommy'emu, że nie czuję się najlepiej. Nie chciał martwić chłopaka jeszcze bardziej. Dlatego musiał dzisiaj wejść na scenę i pokazać, że wszystko jest w porządku.
- Jak chcesz. - Tommy wzruszył ramionami, siadając obok Adama. Perkusista opuścił pomieszczenie i właśnie wtedy odezwał się Tommy.
- Chce wiedzieć o każdej sekundziex w której poczujesz się gorzej, rozumiemy się? Nie będę cię powstrzymywać przed wyjściem dzisiaj, bo chce, byśmy oboje wrócili do normalności. Ale bardzo się boję o twoje zdrowie. Nie tylko o te psychiczne.
- Nic mi nie jest, Tommy. Czuję się już dużo lepiej. - stwierdził Adam, by uspokoić swojego chłopaka.
- Świetnie, w takim razie chodźmy. - Tommy wstał i wyciągnął rękę do Adama, który od razu chwycił jego dłoń i razem ruszyli, by przygotować się do dzisiejszego wieczoru w pracy.

- Chyba powinieneś zejść ze sceny. - powiedział Tommy w trakcie przerwy. Adam zachowywał pozory normalności, jednak ślepy by zauważył, że coś jest nie tak.
- O co ci znowu chodzi?
- Jesteś blady. Mówię poważne, wyglądasz tak, jakbyś zobaczył ducha.
- Ale czuje się dobrze. Pewnie to tylko przez to, że ostatnio się nie wysypiam...
- I nie jesz. A jak już coś zjesz, to zaraz to zwymiotujesz. Myślisz, że jestem głupi? Proszę cię, chociaż raz mnie posłuchaj. Usiądź gdzieś, za chwilę skończymy a wtedy razem wrócimy do domu.
- Nie zamierzam schodzić ze sceny, bo coś sobie ubzdurałeś.
Tommy spojrzał na pozostałych członków zespołu błagając o pomoc, jednak wszyscy tylko wzruszyli ramionami. Blondyn westchnął, po czym sięgnął po swoją gitarę.
- Zaczynam żałować, że nie zostawiłem cię w domu.
- Trzeba było to zrobić.
- I znalazłbym cię martwego w łazience? Nawet o tym nie myśl.

Zostało 15 minut do zamknięcia restauracji. Ze 5 minut mieli już schodzić ze sceny. Po tym czasie Adam marzył już tylko o powrocie do łóżka i nie wychodzeniu z niego najlepiej nigdy. Tommy cały czas go obserwował, doszukując się dowodów na to, że miał racje i Adam nie czuje się najlepiej. Dowód ten dostał w momencie, gdy Adam zachwiał się i prawie przewrócił, udało mu się jednak odzyskać równowagę. Przesunął się w jego stronę, by móc w razie czego spróbować go złapać, gdyby ta sytuacja się powtórzyła. W momencie, w którym jednak jego chłopak ponownie się zachwiał coś innego zwróciło jego uwagę. Tym razem Adam stracił przytomność, więc nie było możliwości na to, by udało mu się odzyskać równowagę. Przewrócił się, tym samym spadając ze sceny. Muzyka natychmiast ucichła, a Tommy szybko odłożył gitarę, ciesząc się w tej chwili z tego, że podwyższenie na scene raczej nie było aż tak wysokie, by coś poważniejszego stało się Adamowi. Mimo to, musiał się szybko upewnić, czy wszystko jest w porządku.
- Adam? - kucnął przy nim. Adam nie odezwał się od razu. Miał zamknięte oczy. Otworzył je dopiero po chwili, w momencie, gdy Tommy miał już sprawdzać, czy oddycha i kazał komuś dzwonić po karetkę.
- Co się stało? - spytał niemal od razu. Chciał się podnieść do pozycji siedzącej, jednak Tommy mu zabronił.
- Nic cię nie boli?
Adam tylko pokręcił głową w odpowiedzi.
Po chwili pojawił się obok nich właściciel restauracji. Nie ukrywał, że lekko zaczyna go już irytować ta sytuacja. Chciał pomóc Adamowi, bo wiedział mniej więcej to, jak w trudnej jest sytuacji, jednak zaczynał mieć wrażenie, że ten chłopak przynosi porządnego pecha i więcej ma z nim kłopotu niż pożytku.
- Zadzwonił ktoś już po te karetkę? - spytał, gdy Tommy pomagał swojemu chłopakowi podnieść się z podłogi. Blondyn zaprowadził go do jednego z pustych stolików i kazał mu usiąść, sam ruszając do kucharki po szklankę wody.
Okazało się, że ktoś już dzwonił po karetkę, zostało im więc tylko czekać. Ostatni klienci, którzy jeszcze znajdowali się w restauracji powoli zaczeli się zbierać i do przyjazdu karetki został już tylko personel. Gdy Adama zabrała karetka, Tommy rozmawiał z ich szefem.
- Miałem dzisiaj go zabrać do lekarza, ale i tak miał dużo stresu, więc postanowiłem zostawić to na jutro. - wyjaśnił, gdy już udało mu się wytłumaczyć co ostatnio się dzieje u Adama.
- Mogłeś mi powiedzieć, a nie pozwoliłbym mu wejść dzisiaj na scene. Ludzie pomyślą, że dręczę tu swoich pracowników i każe im podczas choroby przychodzić do pracy.
- Nie chciałem aż tak dzielić się jego prywatnymi sprawami. Ostatnio mnie samemu jest ciężko się z nim dogadać i go ogarnąć.
- Nie chce tu więcej takiej sytuacji. Przypilnuj, by do końca wyzdrowiał, a wtedy może myśleć o powrocie do pracy.

Welcome HomeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz