Gdy Adam się obudził, Tommy siedział obok niego na łóżku i czytał jakąś książkę. Nie zwracał na niego uwagi, więc młodszy przyglądał mu się dłuższą chwilę. W końcu przesunął się i przytulił się do siedzącego chłopaka, sam jednak dalej leżąc. Nie chciał wstawać. Najchętniej zostałby cały dzień w tym łóżku.
- Już się obudzileś? - usłyszał pytanie blondyna, który właśnie odkładał książkę na półkę.
- Yhym... - mruknął. Ponownie zamknął oczy, przytulając się do ciepłego ciała swojego chłopaka.
- Wstawaj. Musimy jechać na zakupy, bo nie mamy w domu prawie wcale jedzenia. Do tego teraz już naprawdę muszę ci kupić nową kurtkę. Poprzednia nie wytrzymała twojego powodu pobytu w szpitalu.
Adam skrzywił się lekko, jednak nie odsunął nawet o milimetr od Tommy'ego.
- Oddam ci za nią pieniądze od razu po wypłacie. Jest za kilka dni.
- Jeszcze o tym porozmawiamy. Tymczasem ruszaj się z łóżka.
- Już, daj mi tylko jeszcze 5 minut. - Adam odsunął się od Tommy'ego, po czym ponownie przykrył kołdrą. Blondyn pokręcił głową.Godzinę później już razem siedzieli w samochodzie. Adam musiał przyznać, że najchętniej zostałby w domu. Na dworze było zimno, a do tego padał deszcz. A on aktualnie był bez kurtki i ratował się grubszą bluzą, która raczej niewiele dawała.
- Jeśli znowu będziesz chory, to cię uduszę. - usłyszał od Tommy'ego, gdy wsiadali do samochodu.
- To nie będzie moja wina. - zauważył Adam. Blondyn już zanotował sobie w głowie, by kupić coś na odporność. Tak na wszelki wypadek.W domu byli dwie godziny później. Oboje nie bardzo lubili chodzić na zakupy, więc od razu kupili wiecej, by nie musieć tego robić w najbliższym czasie. Teraz musieli to wszystko zanieść do mieszkania. Adam znowu miał ochotę wyzywać Tommy'ego za to mieszkanie na czwartym piętrze. Odpuścił sobie jednak z uwagi na to, że to akurat Tommy musiał najwięcej dźwigać, ze względu na prawie niesprawną prawą rękę Adama.
- Nadal cię boli? - spytał Tommy, gdy byli już w połowie schodów. Adam tylko kiwnął głową. Ostatnio czuł się jak kaleka. Musiał mieć prawie cały czas unieruchomieną rękę tak, jakby miał ją złamaną.
- W takim razie chyba będziemy musieli wracając z pracy wstąpić jeszcze do apteki po jakieś środki przeciwbólowe, inaczej nie bedziesz mógł spać w nocy.
- Zawsze mogę się znieczulić alkoholem. Tego nam akurat nie brakuje. - zauważył Adam, co rozbawiło Tommy'ego. Młodszy cieszył się, że tryska humorem mimo targania ciężkich toreb na czwarte piętro. Jemu wystarczyła jedna torba w lewej ręce, by miał ochotę złożyć petycję dotycząca zamontowania w tym szatańskim budynku windy.Gdy byli już w mieszkaniu, Tommy zabrał się za rozpakowywanie wszystkich przyniesionych reklamówek. Adam w tym czasie tylko siedział przy stole. Razem głośno zastanawiali się, co zrobić dzisiaj na obiad. Usłyszeli pukanie do drzwi. Adam od razu zerwał się, by otworzyć, Tommy jednak go zatrzymał.
- Pewnie to znowu Max. Wolałbym, byś go nie widział. Nie chce, byś znowu zamykał się w pokoju. Rozpakuj ostatnią reklamówkę. - polecił, sam kierując sie do drzwi. Nie pomylił się, co do przybysza.
- Wow, nauczyliście się w końcu otwierać drzwi. Gratuluje.
- Nie było mnie wczoraj, więc ci nie otwierałem. O co chodzi, że zaszczycasz mnie swoją wizytą?
- A co, ofiara się mnie boi? Chce z nim pogadać. Nie martw się, nie mam przy sobie broni.
- Naprawdę myślisz, że pozwolę ci zbliżyć się do mojego chłopaka?
- Myślisz, że będę pytał o zdanie? - chłopak przepchnął się w drzwiach. - Adam! Gdzie się chowasz?
Adam w tym czasie chował ostatnie rzeczy do lodówki. Nie zamierzał wychodzić z pomieszczenia. Tommy miał racje - lepiej było, gdy nie widział byłego chłopaka najważniejszej osoby swojego życia.
Max w tym czasie skierował sie do sypialni Adama. Nie zastał w niej chłopaka, więc sprawdził jeszcze sypialnie Tommy'ego.
- Chowasz go w łazience czy co? - spytał, gdy Tommy starał się wepchnąć nieco wyższego od siebie mężczyznę za drzwi.
- Nie ma go w mieszkaniu. - skłamał - Myślisz, że jestem w stanie go ciągle pilnować? Jest dorosły.
- Lepiej dla was oboje, jakbyś jednak go ciągle pilnował. Komuś mogłoby być przykro, jeśli coś by się stało naszemu kalece. - ostatecznie sam wyszedł. Tommy od razu odetchnął z ulgą. Nie sprawiło to jednak całkowitej ulgi. Wyraźnie groził przy wyjściu. Bał się, że kiedyś może stracić Adama z oczu przynajmniej na 5 minut, a już mogłoby stać się coś, co złamałoby mu serce. Nie potrafił ciągle go pilnować. Obiecał mu, że nie da nigdy więcej go skrzywdzić, jednak coraz bardziej wątpił w powodzenie wszystkiego, co miał w głowie.
Wrócił do kuchni, gdzie przy oknie stał Adam. Obserwował ulice, oczekując na to, aż były chłopak Tommy'ego ostatecznie wyjdzie z bloku i zniknie jak najdalej od nich. Tommy przytulił się do niego od tyłu.
- Skarbie... musimy porozmawiać.
- Jeśli znowu chcesz rozmawiać o moim powrocie do San Diego, to najlepiej wcale się nie odzywaj. - Adam odwrócił się w jego stronę.
- Boje się o ciebie. Im będziesz dalej odemnie, tym bezpieczniejszy.
- Nie chcę być daleko od ciebie, bo cię kocham. Nie dotarło to jeszcze do ciebie?
- Też cię kocham i właśnie dlatego się o ciebie boje. Posłuchaj mnie. Nie musimy zrywać. Będziemy rozmawiać przez telefon, przez skaypa, czasami będę do ciebie przyjeżdżał.
- Związek na odległość nie przetrwa długo. - Adam opuścił wzrok. Nie dałby rady teraz spojrzeć w oczy blondyna. Nawet, jeśli miał on racje, nie potrafił tego przyznać. Kochał Nowy Jork i kochał Tommy'ego. Nie wyobrażał sobie, by się stąd wynieść. A już na pewno nie bez Tommy'ego.
- Nawet tak nie mów. - uniósł jego podbródek i spojrzał mu w oczy - Bardzo cię kocham, wiesz?
- Wiem. Ja ciebie też. I dlatego się stąd nie wyniosę, chodźbyś mnie stąd zabierał siłą.
- Adam, mówię poważnie. Pojedziemy za kilka dni. Odwiozę cie i trochę tam z tobą zostanę.
- Możesz raz posłuchać, czego ja chce? - spytał, wpatrując się już bez skrępowania w brązowe oczy swojego chłopaka.
- Nie w chwili, w której chce ratować ci życie. On jest niebezpieczny i wiem, że zdajesz sobie sprawę z tego faktu. Przestań zachowywać się jak dziecko.
- Wole umrzeć będąc przy tobie, niż żyć bez ciebie. - stwierdził.
Blondynowi zdecydowanie te słowa się nie spodobały.
- A pomyślałeś, co ja poczuje na twoim pogrzebie? Czy ty do cholery bierzesz pod uwagę uczucia innych ludzi wokół ciebie? - powiedział trochę za głośno, czym już ostatecznie zniszczył humor Adama. Młodszy szybko minął blondyna i ruszył do pokoju.
- Świetnie, teraz zamknij się w sypialni! Twoje jedyne rozwiązanie problemów! - krzyknął za nim Tommy, jednak Adam już nie zwracał na niego uwagi.
CZYTASZ
Welcome Home
FanfictionKażde wydarzenie wpływa na to, kim jesteśmy, i gdzie właśnie się znajdujemy. Na to, jak postrzegamy życie. Jesteś gotowy, by się zderzyć z rzeczywistością?