Ten dzień spędzili całkowicie razem. Poszli do kina, na pizze, a potem już byli zmuszeni iść do pracy. Mimo pracy całkiem dobrze spędzili ten dzień i byli pewni, że nic im się już nie może zepsuć. Do momentu, aż po kolacji oboje położyli się spać. Adam zasnął szybko, niemal natychmiast po tym, jak się położył. Tommy'emu zasypianie szło dłużej. Gdy już udało mu się przysnąć, poczuł, jak Adam zaczyna się niespokojnie wiercić i uciekać z jego uścisku. Otworzył oczy i spojrzał na chłopaka, nastepnie spróbował go obudzić, będąc pewnym, że to następny koszmar. Adam dawno ich nie miał, co dawało Tommy'emu nadzieję, że okres sennych koszmarów już się skończył.
Natychmiast po przebudzeniu Adam odsunął się od blondyna i nie pozwolił mu na to, by go przytulił i uspokoił.
- Hej, to tylko sen. - zaczął niepewnie Tommy, jednak Adam od razu wstał z łóżka, znowu uciekając od dotyku blondyna.
- Nie. To nie był sen, nie dotykaj mnie. - mruknął tylko, po czym niemal wybiegł z pokoju. Tommy usłyszał tylko dźwięk zamykanych drzwi łazienki. Sam wstał z łóżka i ruszył w tamtym kierunku.
- Adam! Co ci znowu jest?Lambert siedział oparty plecami o ścianę. Próbował uspokoić drżenie całego ciała, jednak nie był w stanie tego zrobić. Ten sen był tak bardzo realistyczny, że był w stanie uwierzyć w to, że stało się to naprawdę. Ponownie śnił mu się moment, gdy były chłopak Tommy'ego pierwszy raz zmuszał go do czegoś, co do tej pory wywołuje u niego obrzydzenie. Tym razem w pewnym momencie zamiast widzieć twarz autentycznego kata, zobaczył twarz Tommy'ego.
Miał ochotę już nigdy nie wychodzić z tej łazienki. Zabarykadować się i spokojnie czekać na śmierć.
Kiedy już opanował drżenie ciała, wstał z zimnej podłogi i zaczął przeszukiwać szafki. Czuł, że musi sobie ulżyć, a jego ucieczką był ból.
- Adam, otwieraj te drzwi! - Tommy tracił cierpliwość, jednak on nie zamierzał robić tego, o co prosi go teraz blondyn. W końcu znalazł to, czego szukał. Opakowanie żyletek. Tommy nie mógł się pozbyć z domu wszystkiego, co było ostre, co zdecydowanie dawało mu pole do popisu.
- Jeśli coś sobie zrobisz, to zrobię sobie dokładnie to samo, byś w końcu do cholery zrozumiał, jak bardzo mnie to boli! - krzyknął zrezygnowany Tommy zza drzwi. Adam wpatrywał się w żyletkę, a następnie odłożył całe opakowanie. Nie chciał, by Tommy cokolwiek sobie zrobił. Mimo tego, że zobaczył go w śnie i nie był to dla niego zbyt przyjemny widok. Powtórzył sobie w głowie kilka razy, że to tylko sen i dopiero wtedy otworzył drzwi łazienki, wpadając od razu w ramiona Tommy'ego. Pozwolił się przytulać, jednak na swój sposób zachował pewien dystans.
- Pokaż ręce. - odezwał się blondyn, gdy już odsunął się od Adama. Nie zobaczył żadnych świeżych ran, tylko blizny, które pozostały po jego nieudanej próbie samobójczej.
- Masz szczęście. A teraz chodz, pora iść spać.Środek nocy, a Adam dalej nie spał, leżąc prawie na krawędzi łóżka. Obok niego leżał Tommy, który spał już od dawna. Początkowo upierał się, że poczeka, aż Adam zaśnie. Do Lamberta jednak sen nie przychodził, co sprawiło, że to Tommy zasnął pierwszy.
Młodszy zerkał co chwilę na śpiącego blondyna, jednak nie przysunął się nawet w jego stronę, by się do niego przytulić i przynajmniej spróbować zasnąć. Zamiast tego wstał w końcu z łóżka. Ubrał się, nie widząc sensu, by spędzić chociaż kilka minut dłużej w towarzystwie śpiącego chłopaka. Ruszył do drzwi. Szybko ubrał buty i kurtkę po czym wyszedł z mieszkania. Jakiś czas temu pierwszy raz pomyślał o wejściu na dach budynku i wcale nie było to takie trudne. Od tamtego czasu coraz częściej tam chodzi, by w spokoju pomyśleć, odciąć się od ludzi przynajmniej na krótką chwilę. Teraz szedł tu po części po to, by uciec - cały czas prześladował go ten sen.
Zaczął się zastanawiać, czy kiedykolwiek uda mu się znowu żyć normalnie. Zbliżył się do krawędzi dachu po czym spojrzał w dół na pustą teraz ulice. W końcu usiadł na krawędzi. Wpatrując się przed siebie uznał, że jego życie nigdy nie było tak spokojne a równocześnie tak bolesne i nieznośne. I wiedział, że nie potrafi zrobić nic, by takie nie było.
Znowu spojrzał w dół i przez chwilę zastanawiał się, czy nie powinien w tej chwili skoczyć. Zawsze jednak był zdania, że upadek z wysokości to jedna z najgorszych śmierci. Zwłaszcza, jeśli jest to śmierć samobójcza i w tracie spadania zdajesz sobie sprawę z tego, że jednak tego nie chcesz. Ale co wtedy? Możesz tylko czekać na moment, aż zderzysz się z powierzchnią, do ktorej zbliżasz się coraz bardziej. Wzdrygnął się na samą myśl i automatycznie odsunął od krawędzi dachu.Tommy obudził się pół godziny po wyjściu Adama. Przebudził się po tym, gdy przez sen chciał przytulić się do swojego chłopaka, jednak jego tam nie było. Zaczął więc go szukać. Nie było go w całym mieszkaniu. Zaczął się domyślać, gdzie poszedł. Ubrał kurtkę, a dodatkowo wziął ze sobą jeszcze koc - była wyjątkowo zimna noc, po czym ruszył na dach. Nie pomylił się.
- Co ty tu robisz? - spytał Adama, który wpatrywał się przed siebie bez większego celu.
- Nie mogłem spać. - odezwał się, nie odwracając jednak nawet w stronę blondyna. Tommy poszedł do niego po czym zarzucił mu przyniesiony koc na ramiona. Usiadł obok niego.
- Dlaczego nie mogłeś spać?
- Po prostu nie mogę. - mruknął. Spojrzał na swojego chłopaka, po czym postanowił oddać mu część tego koca, który w końcu sam tutaj przyniósł. Tommy już dawno zaczął bardziej martwić się o niego, niż o siebie.
- Możemy szczerze porozmawiać? - spytał nagle Tommy. Adam tylko kiwnął głową - Mam wrażenie, że ta terapia to za mało, byś wrócił do normalnego życia.
- Do czego zmierzasz...?
- Pomyślałem, że dobrze ci zrobi, jeśli trochę odpoczniesz. Wrócisz do domu, wyciszysz się...
- Nie ma takiej możliwości.
- Adam...
- Powiedziałem "nie".
- Rozmawiałem dziś przez telefon z twoim psychologiem. I mówił mi, że nie ma już do ciebie siły. Jeśli tak dalej pójdzie, będzie musiał wysłać cię na leczenie do ośrodka. Oboje tego przecież nie chcemy.
- O co mu jeszcze chodzi? Naprawdę się staram żyć normalnie. Uśmiecham się do ludzi, pozwalam ci na pocałunki, nawet łykam te cholerne tabletki, któr... - przerwał, zdając sobie sprawę, że nic nie powiedział Tommy'emu o tych lekach.
- Jakie tabletki?
- Psycholog mi je przepisał i kazał brać codziennie. Miały pomagać mi zasnąć bez koszmarów. Ale chyba powoli przestają działać.
- Czemu nie powiedziałeś mi, że jakieś bierzesz?
- Miałem nadzieje, że ucieszysz się z tego, że tak po prostu mi się poprawia.
CZYTASZ
Welcome Home
FanfictionKażde wydarzenie wpływa na to, kim jesteśmy, i gdzie właśnie się znajdujemy. Na to, jak postrzegamy życie. Jesteś gotowy, by się zderzyć z rzeczywistością?