34

84 9 4
                                    

Następnego dnia Adam leżał ciągle na tym brudnym materacu. Teraz był nagi, przykryty tylko kocem, który kiedyś przyniósł tu były chłopak Tommy'ego. Nie miał siły na to, by się wyrywać ani próbować uwolnić. Bolał go każdy fragment ciała. Już nie obawiał się tego, czy przeżyje. Teraz sam najchętniej by się zabił. Cały czas czuł cieknące po policzkach łzy. Z każdą minutą coraz bardziej się modlił o śmierć.
Nie zwracał już uwagi na kroki i dwoje mężczyzn, którzy co jakiś czas tu wchodzili. Oczy cały czas miał zamknięte. Zdziwił się jednak lekko, gdy poczuł, że ktoś odpina kajdanki, którymi jest przypięty.
- Ruszaj się. - od razu rozpoznał głos byłego chłopaka Tommy'ego. Odsunął się od niego.
- Nie dotykaj mnie!
- Spokojnie, nie drzyj się. Ubieraj się. - rzucił mu ubrania. Adam od razu posłuchał tych słów. Głównie dlatego, że miał już serdecznie dość nagości.
- Musisz coś zjeść, a potem jedziemy.
- Nic od ciebie nie chce i nigdzie z tobą nie pojadę. Możesz mnie zabić, proszę bardzo.
- Nie obchodzi mnie twoje zdanie. Muszę cię zabrać do lekarza, bo nie wiadomo co zrobił ci ten idiota.
- Im więcej mi zrobił, tym lepiej. - stwierdził Adam. Ponownie skulił się na materacu. Nie widział opcji, by pójść gdziekolwiek. Od dawna nie jadł ani nie spał, co już zaczynało dawać mu się we znaki.

- Boje się o niego, naprawdę. - stwierdził Tommy. Adam zaginął już 5 dni temu i wciąż nie było wiadomo, co z nim jest. Szukał go cały Stan, a sam Tommy zaczął się doszukiwać najgorszego.
- Ja również, ale co możemy zrobić? Jestem pewien, że znajdziemy go jeszcze całego i żywego.
- Może i tak, ale...
Ich rozmowę przerwał telefon. Tommy od razu odebrał. Po chwili jednak odłożył telefon.
- Dzwonili z policji, prawdopodobnie znaleźli Adama.

- I tak wiem, że ci było dobrze. - były chłopak Tommy'ego ubierał się właśnie, to samo polecając zrobić Adamowi, który teraz najchętniej tylko by leżał i płakał.
Były Tommy'ego podszedł do niego i chwycił jego rękę. Adam już wiedział, że czeka go kolejny zastrzyk na uspokojenie. Próbował podawać mu tabletki, jednak Adam od razu je wypluwał. Zmienił więc taktykę i wstrzykiwał mu te leki prosto do krwiobiegu.
Mężczyzna już skierował się do drzwi, gdy usłyszał głos z wnętrza mieszkania. Wyszedł jednak z pokoju, po czym pierwszy raz od całego pobytu tu Adama zamknął drzwi na klucz. Adam nie miał ani siły ani ochoty, by przysłuchiwać się temu, co działo się w mieszkaniu.

- Mamy nakaz przeszukania. - poinformował policjant stojący w drzwiach.
- Niby na jakiej podstawię? - zirytował się mężczyzna, który właśnie do nich dotarł.
- Nie ważne, na jakiej podstawie. - stwierdził policjant. Jeden z nich ruszył, by faktycznie zacząć przeszukiwać mieszkanie, a drugi bacznie przyglądał się dwójce mężczyzn. Sam jeszcze nie wiedział, co tutaj znajdą. Przeszukiwać mieszkanie mieli z powodu informacji, że przechowują tu narkotyki. Poza tym, sąsiedzi donosili, że czasami słychać było krzyki, chociaż całe mieszkanie było raczej dźwiękoszczelne.
- Nic tu nie widzę. - stwierdził mężczyzna. Mieszkanie jednak było na tyle duże, że przeszukiwanie go mogło zająć im dużo czasu.
Ruszył do następnego pomieszczenia, aż w końcu napotkał zamknięte drzwi.
- Klucz.
- To pomieszczenie zawsze było zamknięte. - stwierdził jeden z mężczyzn, do którego mieszkanie należało - Nie posiadamy klucza.
- Jakoś nie chce mi się w to wierzyć. Klucz.

Adam w tym czasie usłyszał dość nietypowe dźwięki sprzed drzwi. Zaczął się obawiać, że były chłopak Tommy'ego już chce go sprzedać. Nie wiedział sam, co powinien robić. Nie miał siły uciekać. Nie miał siły na cokolwiek. Postanowił się poddać. Niech zrobią z nim co chcą, i tak w pewnym momencie umrze.

Mężczyzna nie chciał oddać klucza do pomieszczenia, policjant więc stwierdził, że najwyższa pora skończyć zabawę i wyważyć drzwi. Za nimi spodziewał się ogromnej ilości narkotyków czy czegoś w tym stylu. Nieźle się jednak zdziwił po wejściu do pomieszczenia.
- Dzwoń po karetkę. - odezwał się i dopiero w tym momencie zwrócił na siebie uwagę Adama.
Sam skuł kajdankami obydwu mężczyzn, po czym polecił drugiemu odprowadzić ich do radiowozu. Po kolei, rzecz jasna. Poszedłby z nim, gdyby nie to, że nie chciał zostawiać samego chłopaka, którego udało się im znaleźć. Podszedł do niego i kucnął obok.
- Za chwilę będzie karetka, wszystko już będzie dobrze... - wyciągnął rękę w jego kierunku, Adam jednak szybko się odsunął.
- Nic już nie będzie dobrze, rozumie pan?
- Jesteś już wolny, spokojnie. Jak się nazywasz?
Adam przyglądał się mężczyźnie, w końcu jednak nie odważył się odpowiedzieć.
- Jesteś Adam? Twój chłopak i twój brat cię szukają. Ucieszą się, gdy cię zobaczą.
Mimo tego, że te słowa miały go pocieszyć, sprawiły, że rozpłakał się jeszcze bardziej. Żadne z nich już nic nie mówiło aż do przyjazdu karetki.

Tommy i Neil jeszcze nigdy tak szybko nie pojawili się w szpitalu. Od razu skierowali się w stronę sali, którą wskazano im na recepcji. Z niej właśnie wychodził lekarz.
- Co z nim? - spytał od razu Tommy.
- Jesteście kimś z rodziny...?
- Jestem jego bratem. - odezwał się Neil, zanim Tommy wymyślił coś głupiego.
- Nie wiem, czy coś mu jest. Nie daję się zbadać. Ciągle tylko panikuje i krzyczy, że mamy go nie dotykać. Poza silnym osłabieniem organizmu podejrzewam, że po prostu jest poobijany. Nie obiecuje jednak, że na przykład żebra nie są złamane i czy nie doszło do krwotoku wewnętrznego.
- Możemy do niego wejść?
- Tylko jedna osoba. Mam wrażenie, że dalej się czegoś boi.
Neil wraz z Tommym ustalili, że to blondyn do niego wejdzie. Adam jednak nie odwrócił wzroku w jego kierunku, gdy otworzył drzwi. Tommy podszedł do łóżka i od razu zauważył, że Adam prawdopodobnie śpi. Poprawił kołdrę, którym był przykryty, a Adam poruszył się niespokojnie. Starszy usiadł na krześle obok łóżka. Zamierzał poczekać, aż się obudzi. Chciał mu już powiedzieć jak bardzo go kocha i przeprosić, bo w końcu to była jego wina, że Adam kiedykolwiek w swoim życiu spotkał te osobę, która tak go skrzywdziła.
Adam ciągle coś mamrotał przez sen i wiercił się na łóżku. Zaniepokoiło to lekko Tommy'ego, który zdawał sobię sprawę z tego, że Adam zawsze ma spokojny sen. Poza czasem, gdy był chory, wtedy jednak było to usprawiedliwione.
Obudził się po pół godziny. Od razu rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym się znajdował. Jego wzrok napotkał Tommy'ego. Blondyn jednak nie zauważył na jego twarzy ani trochę szczęścia spowodowanego tym, że mogą być już razem. Adam nie odezwał się ani słowem.
- Skarbie... - zaczął Tommy, wyciągając rękę w stronę Adama, by dotknąć jego policzka. Ten jednak odsunął się.
- Nie dotykaj mnie. - mruknął, chowając głowę pod kołdrę. Wciąż czuł na sobie dotyk byłego chłopaka Tommy'ego. Czuł, że nie zasługuje teraz na miłość i czułość blondyna.
- Podobno nikomu nie dajesz się dotknąć. Musisz dać się zbadać. - stwierdził Tommy, powoli wycofując rękę. Miał nadzieję, że jemu Adam pozwoli się zbliżyć, jednak teraz widział, że nawet on nie ma na to szansy. Nie wiedział tylko, że są zupełnie inne powody ucieczki od dotyku obcych ludzi i ucieczki od dotyku ukochanego chłopaka, na ktorego dotyk według siebie już się nie zasługuje i nigdy zasługiwać nie będzie.

Welcome HomeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz