28

89 9 3
                                    

Tommy wszedł do pokoju Adama dopiero po około godzinie. Chciał mu dać ochłonąć. Zdziwił się lekko po naciśnięciu klamki, że drzwi są otwarte. Spodziewał się, że będzie musiał użyć klucza, który ostatnio zabrał z pokoju Adama. Nudziło go już to jego uciekanie do pokoju i zamykanie się w nim.
Po wejściu do pokoju od razu zauważył stojąca na środku walizkę. Wokół walało się dużo ciuchów Adama. To oznaczało, że próbował już się spakować, ale coś mu nie wyszło. Sam Adam leżał na łóżku, schowany pod kołdrą. Tommy nie musiał go widzieć by wiedzieć, że płacze. Usiadł obok niego i odchylił kołdrę. Starał łzy z jego policzka.
- Kochanie... - zaczął, jednak Adam szybko mu przerwał.
- Nic nie mów. - podniósł się do pozycji siedzącej i od razu przytulił się do swojego chłopaka. Nie zamierzał udawać, że go nie potrzebuje, bo prawda była taka, że potrzebował go jak nikogo innego na świecie.
Tommy tylko bez słowa go przytulił. Trwali w tej pozycji kilka minut, gdy Adam zaczął się odsuwać.
- Już lepiej? - spytał Tommy, patrząc na Adama, który właśnie ocierał z policzków ostatnie łzy.
Młodszy tylko kiwnął głową. Jedyne, co teraz wiedział to to, że nie chce rozstawać się z Tommym na dłuższy czas.
- Chce zostać. Proszę... - spojrzał w brązowe oczy swojego chłopaka.
- Możemy na razie zostawić ten temat?
- Nie. Porozmawiajmy o tym teraz i miejmy to z głowy. Zostaje.
- Czy ty kiedykolwiek możesz mnie posłuchać?
- Mieliśmy tak pojechać razem i tylko odpocząć. - przypomniał mu. Tommy postanowił narazie zrezygnować.
- Dobrze, za kilka dni pojedziemy tam razem, odpoczniemy i wrócimy. Ale jeśli mój były chłopak nie odpuści, to wsadzę cię w samolot i polecisz do domu. Rozumiemy się?
Adam tylko kiwnął głową. Najchętniej by się na to nie zgadzał, jednak nie widział innej opcji. Chciał przynajmniej narazie mieć spokój z tą sytuacją. 
Tommy uśmiechnął się od razu, po czym wstał z łóżka i zaczął sprzątać te walające się po podłodze ubrania swojego chłopaka.
- Zostaw to. - usłyszał od Adama, który ponownie przyciągnął go do siebie na łóżko. - Później to posprzątam.
Tommu odłożył te ubrania, co zdążył już pozbierać, po czym wrócił do chłopaka.
- A masz coś lepszego do roboty?
- Zawsze mam coś lepszego do roboty. - przyciągnął go do siebie, całując. Tommy uśmiechnął się podczas pocałunku, po czym dał się Adamowi lekko popchnąć na leżące poduszki.
- Kocham cię. - usłyszał szept tuż przy swoim uchu i już po chwili poczuł delikatne pocałunki, jakie Adam składał na jego szyi.
- Ja ciebie też. - odpowiedział, zamykając oczy i poddając się delikatnemu dotykowi swojego chłopaka.

Godzinę później ubrania Adama dalej leżały na podłodze. Dołączyły do nich również ubrania Tommy'ego, jednak żadne z nich nie chciało się ruszyć, by zrobić z tym porzadek. Leżeli przykryci kołdrą, przytuleni do siebie. Tommy jeszcze od czasu do czasu składał delikatne pocałunki na obojczyku Adama, który dalej ciężko oddychał.
- Czasami myślę, że mogłoby być tak już na zawsze. - wyznał nagle Tommy, odsuwając się od Adama tylko na centymetry, by móc spojrzeć mu w oczy.
- Może być tak zawsze, jeśli tylko pozwolisz mi tu z tobą zostać. - zauważył Adam. Nie chciał ponownie zaczynać tego tematu i się kłócić, więc szybko zamknął usta blondyna pocałunkiem. Tommy nie opierał się, chociaż musiał przyznać, że najchętniej teraz wytłumaczyłby Adamowi, dlaczego chce by wyjechał. Nie chce, by myślał, że to on go tutaj nie chce.
- Koniec. Musimy wstawać, zrobić obiad... posprzątać. To zdecydowanie.
- Ja to sam posprzątam, ty idz zrobić obiad.
- Próbujesz wymigać się od gotowania nawet sprzątaniem? Poważnie, Lambert? Posprzątamy to razem, a potem razem pójdziemy przygotować coś co jedzenia. - zdecydował Tommy, wstając z łóżka. W panującym na podłodze balaganie odnalazł swoje ubrania i szybko się ubrał.
- Na co czekasz? - spojrzał na Adama, który dalej leżał i mu się przyglądał.
- Na nic. Chciałem tylko chwile dłużej popatrzeć na twój tyłek.
- Idiota. - Tommy rzucił w niego jego koszulką. Miał nadzieję, że zaraz się ruszy, inaczej z ich obiadu zrobi się kolacja. Którą i tak nie był pewien czy zdążyliby zjeść przed wyjściem do pracy.

- Czy ty nie możesz być chociaż raz poważny? - spytał Tommy, wpatrując się w Adama, który właśnie został zmuszony do mycia podłogi po tym, jak rzucił jajkiem w blondyna. Starszy stwierdził, że to ostatni raz, gdy pozwala mu gotować. Dobrze, że przynajmniej on cokolwiek potrafił ugotować, bo inaczej chyba oboje umarliby z głodu. Ewentualnie na jakąś chorobę spowodowaną chemicznym żarciem.
- Próbuje ci poprawić humor.
- Rzucając we mnie jedzeniem. Gratuluje, Adam. - mimowolnie się zaśmiał.
- Widzisz? Udało mi się! - zauważył, kończąc właśnie pozbywania się resztek jajka z podłogi.

W restauracji pojawili się o tej godzinie co zwykle. Weszli trzymając się za rękę. Oboje stwierdzili, że nie będą ukrywali prawdy przed swoimi współpracownikami. Nie widzieli powodu, dlaczego mieli to robić. Byli razem i czuli się z tym naprawdę dobrze. Wchodząc do pomieszczenia dla personelu spotkali właściciela restauracji.
- Adam? Przecież dałem ci wolne. - zauważył.
- Czuje się już na tyle dobrze, by wyjść na scene. - stwierdził Adam. Może i nie była to do końca prawda, bo wciąż łykał kolejne tabletki przeciwbólowe by jakoś przetrwać.
- Cieszę się, bo jeszcze trzy dni temu nie byłem pewien, czy wyjdziesz z tego bez uszczerpku na zdrowiu. - stwierdził mężczyzna. Adam zaczął się zastanawiać, czy naprawdę było z nim aż tak źle. Wydawało mu się jednak, że nie. Jedyne, co pamiętał z tego wieczoru od wyjścia z restauracji to to, że szedł do samochodu, potem były chłopak Tommy'ego, groźby, strzał i wielki ból. 
Tommy spojrzał w jego stronę, od razu orientując się, że ta rozmowa nie zmierza w zbyt dobrym kierunku. Przeprosił więc szefa po czym pociągnął za sobą Adama do środka pomieszczenia.
- Naprawdę było tak źle? - spytał Adam, gdy już oboje pozbyli się kurtek.
Tommy spojrzał na niego, przez chwile zastanawiając się, co odpowiedzieć na jego pytanie. W końcu zdecydował się na prawdę.
- Powiedzmy, że tak. Bardzo się o ciebie bałem, ta rana, wszędzie krew... do tego byłeś nieprzytomny. Dopiero po tym, jak pojawiliśmy się w szpitalu i lekarz cię przyjął i powiedział mi, że jest niemal pewien, że nic ci nie będzie, odetchnąłem z ulgą. Co prawda była jeszcze ta cała operacja, przytaczanie krwi... ale skończyło się dobrze. Więc może pora skończyć zastanawiać się nad przeszłością, a zająć przyszłością?
- Masz racje. A w przyszłości to się już nie stanie. - stwierdził Adam, przytulając Tommy'ego. Oboje teraz potrzebowali swojej bliskości.

Welcome HomeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz