10

141 14 5
                                    

Gdy Tommy wrócił do sali, w której leżał Adam, Lambert już spał. Blondyn nie bardzo chciał go budzić. Wiedział jednak, że za chwilę będą mogli wrócić do domu, bo pielęgniarka miała mu już odłączyć te kroplówkę. A przecież Adam chciał już tylko powrotu do domu. Musiał więc go obudzić.
Sam tylko nie wiedział, jak powinien to zrobić. Kiedy spał wyglądał tak krucho i niewinnie, że bał się go nawet dotknąć, by nie zrobić mu krzywdy. W końcu nachylił się nad nim.
- Adam, obudź się. - wyszeptał do jego ucha. Lambert tylko mruknął coś pod nosem i lekko odepchnął Tommy'ego.
- Czy ty mnie zawsze musisz budzić? - spytał w końcu, patrząc oskarżycielsko na blondyna. Ten tylko się zaśmiał.
- Za chwile wracamy do domu. To znaczy ty wracasz. Odwiozę cię, a ja pójdę do pracy.
- Nie mogę jechać z tobą? - spytał niepewnie Adam, jednak Tommy od razu pokręcił głową.
- Łóżko na ciebie czeka.
- Nie chce być sam w twoim mieszkaniu. - stwierdził Lambert.
- Okey, pozwól, że jeszcze się zastanowię. Ale jeśli jedziesz ze mną do pracy, to najpierw musimy iść coś zjeść. I nawet nie myślisz o tym, żeby dzisiaj wejść na scenę.
Adam tylko kiwnął głową. Prawdopodobnie i tak nie dałby rady nic zaśpiewać.
- Dzwoniłeś już do swojego brata? Jeśli był u ciebie w mieszkaniu i dowiedział się, że już tam nie mieszkasz, to może się martwić.
- Jeszcze nie dzwoniłem... Mam rozładowany telefon.
- Dam ci później telefon, to do niego zadzwonisz.

Kilkanaście minut później mogli już razem wyjść ze szpitala. Lambert cieszył się przynajmniej z faktu, że nie musi zostawać tam na noc.
- To jak, dalej nie chcesz wracać do domu? - spytał Tommy, patrząc na Adama, który właśnie ubierał kurtkę.
- Nadal. Po pierwsze dlatego, że nie mam domu. A po drugie dlatego, że nie chce być sam.
Ruszyli razem w kierunku wyjścia.
- Masz dom, tylko jeszcze to do ciebie nie dociera. - stwierdził Tommy.
Gdy byli już w samochodzie, Adam dopiero poczuł, jak bardzo jest zmęczony. Nie zmieniało to jednak faktu, że nie chciał wracać sam do pustego mieszkania. Nie czuł się tam komfortowo.
- Jesteś pewien, że nie chcesz wrócić? Poczekam, aż zaśniesz, nawet nie zauważysz, że jesteś sam.
- Nie chce. Nie lubię być sam.
- Jak chcesz. - Tommy wzruszył ramionami, i po chwili ruszyli sprzed szpitala. Adam chyba jeszcze nigdy nie cieszył się tak bardzo, że opuszcza teren szpitala.

Po jakieś godzinie pojawili się w restauracji, w której oboje pracowali. Wcześniej byli coś zjeść.
Lambert raczej nie wyglądał na kogoś, kto miał ochotę jeszcze dzisiaj cokolwiek robić, jednak dalej nie chciał wracać sam do domu.
- Pójdę pogadać o tobie z właścicielem restauracji, a ty tu zostań. - odezwał się do niego Tommy, gdy razem weszli do pomieszczenia dla personelu. Adam tylko kiwnął głową, po czym usiadł i postanowił zaczekać, aż Tommy wróci.   
Długo jednak nie potrafił usiedzieć w miejscu. Ruszył w kierunku kuchni, chcąc tylko przywitać się z kucharką.
- Dzień dobry. - zawołał od razu przy wejściu. Kobieta od razu na niego spojrzała.
- Adam? Co ty tu robisz? Wyglądasz beznadziejnie. - stwierdziła kobieta.
Adam, mimo nie najlepszego dziś humoru, mimowolnie się zaśmiał.
- To znaczy... dobra, nic już nie mówię. Jak się czujesz?
- Beznadziejnie. Ale nie martwi się pani, dzisiaj nie zamierzam wchodzić na scenę. W kuchni też długo nie będę, przyszedłem tylko się przywitać.
- Przyniosłem zwolnienie? - spytała kobieta, a Adam pokręcił głową.
- Przyjechałem z Tommym.
- Zastanawiał się wczoraj, czemu nie odbierasz telefonu. Udało mu się cię znaleźć?
- Sam do niego przyszedłem. W pewnym sensie... nie ważne. Przyjechałem z nim, bo nie chciałem być sam.
- A to nowość. W ostatnim czasie wydawało mi się, że bardzo lubisz samotność. - stwierdziła kobieta, ponownie biorąc się do swojej pracy. Adam bardzo chciał jej pomóc, jednak dzisiaj nie mógł.
- Nie lubię, ale nie lubię też, gdy ludzie są zmuszani do spędzania ze mną czasu.
- Nikt nie jest do tego zmuszany. Zmykaj już mi stąd, bo roznosisz zarazki. Widzimy się jak wyzdrowiejesz.
- Okey, już idę. Do widzenia. - uśmiechnął się do kobiety, i już po chwili wyszedł z kuchni. Wrócił tam, gdzie miał czekać na Tommy'ego, i od razu go tam zobaczył.
- Gdzie się włóczysz? - spytał przyglądając się Adamowi.
- Gdybym tu został, to bym zasnął. - stwierdził Lambert, za chwile siadając na jednym z krzeseł.
- Właśnie dlatego chciałem odwieźć cię do domu. Teraz już tu siedź, i serio na mnie poczekaj. Za dwie minuty powinienem być na scenie.
Adam tylko kiwnął głową, patrząc jak Tommy opuszcza pomieszczenie.

Do mieszkania Tommy'ego weszli około 22. Adam nie marzył o niczym tak bardzo, jak o tym, by teraz położyć się do łóżka.
- Jeśli ci się pogorszy przez to włóczenie się ze mną...
- Tommy, przestań. Jutro już zostanę w łóżku, obiecuje. Z resztą, nie wyciągnąłbyś mnie z niego.
- Mam nadzieje. Przygotuje ci leki, a ty idź się ogarnij i do łóżka.
Adam tylko kiwnął głową. Ruszył do łazienki, gdzie wziął tylko szybki prysznic, po czym ruszył do pokoju. Zdążył się dopiero położyć, gdy do jego pokoju wkroczył Tommy ze szklanką wody i kilkoma tabletkami w ręku.
- Nie musiałeś wcale wykupować mi tych lekarstw. - stwierdził Adam.
- A jak wtedy byś wyzdrowiał? Nie marudź. - blondyn podał mu tabletki, sam zaraz siadając obok niego na łóżku.
Adam połknął te kilka tabletek i po chwili popił je wodą.
- Zostałbyś ze mną? - spytał, przykrywając się kołdrą. Tommy zmarszczył brwi, jednak postanowił się zgodzić. Położył się obok niego. Wcale nie obchodziło go teraz to, że jest jeszcze w ubraniach, w których chodził cały dzień.
- Czujesz się już lepiej? - spytał, zerkając na Adama. Leżał z zamkniętymi oczami, jednak jeszcze nie spał, na co wskazywał ciągle męczący go kaszel.
- Raczej gorzej. To znaczy nie kręci mi się już tak w głowię, ale wszystko mnie boli.
- Odpoczniesz i od razu poczujesz się lepiej. - stwierdził Tommy i niepewnie wyciągnął rękę w kierunku czoła Adama. Nie usłyszał sprzeciwu, więc przyłożył dłoń do czoła Adama, które znacznie różniło się temperaturą ze skórą dłoni Tommy'ego.
- Masz zimne ręce. - stwierdził Adam, kiedy blondyn zabrał rękę.
- Ty za to jesteś gorący.
Adam roześmiał się, mimo tego, że teraz nie czuł się najlepiej.
- Dzięki. - odezwał się, śmiejąc się dalej. Tommy pokręcił głową, jednak po chwili u niego również pojawił się uśmiech.
- Chodziło mi o to, że masz gorączkę, ale interpretuj to sobie jak chcesz.
- Tak się tłumacz.
- Widzę, że humor wraca. Chyba wracasz do zdrowia.
- Wątpie. Zimno mi. - stwierdził, przysuwając się lekko w stronę blondyna.
- Przynieść ci koc?
- Lepiej mnie przytul. - mruknął tylko w odpowiedzi, po czym sam przytulił się do blondyna. Tommy pokręcił głową z niedowierzaniem, jednak postanowił nie odpychać od siebie chłopaka.
- Dobranoc. - odezwał się, gdy zauważył, że Adam zasypia.

Welcome HomeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz