Tommy pojeździł jeszcze po okolicy, szukając Adama. Nie było go jednak nigdzie w pobliżu. Wieczorem zrezygnował i w końcu zatrzymał się w hotelu. Brat Adama już był w drodzę, jutro już miał tutaj być.
Zastanawiał się, czy zadzwonić do swojego byłego chłopaka. Chciał, żeby on nie miał nic wspólnego ze zniknięciem Adama. Coraz bardziej jednak obawiał się, że jego chłopak może być teraz z nim.Adam w czasie, gdy był w pomieszczeniu sam, starał się wydostać. Nie wiedział, czy da radę jakoś stąd wyjść, ale jeśli nie sprawdzi, to nic nie zyska. Nie zamierzał czekać bezczynnie i zastanawiać się, co z nim zrobią. Bo co do tego, że od tak go nie wypuszczą był pewien.
Znowu usłyszał kroki za drzwiami. Wiedział, że nie będzie mógł w nieskończoność udawać, że jeszcze śpi. Teraz jednak postanowił to zrobić ponownie, w nadziei na chwilowy spokój, i to, że uda mu się stąd wydostać zanim sie zorientują, że coś kombinuje.
Usłyszał, że ktoś wchodzi do pomieszczenia. Tym razem byli razem.
- Jesteś pewien, że nie podałeś mu za dużo tego środka usypiającego? Dawno powinien się obudzić. - usłyszał głos jednego z nich. Teraz najchetniej by stąd uciekł, jednak nadal nie mógł tego zrobić. Czuł, że ktoś kucnął obok materaca.
- Żyje, nie martw sie.
- Lepiej dla nas by było, jakby jednak nie żył.
- W jaki sposób byś się pozbył ciała?
- Pozbycie się ciała jest prostrze, niż żywego człowieka. Obudź go lepiej, bo umrze nam z głodu, a podobno tego dla niego nie chcesz.
Adam wzdrygnął się, gdy poczuł na sobie dotyk byłego chłopaka Tommy'ego Cofnął się od razu, zapominając, że w ten sposób pokaże, że jednak już nie śpi.
- Patrz, jednak już nie śpi.
- Boi się ciebie. - stwierdził drugi, stojąc trochę z boku.
- Podobno chcieliście, bym odwołał zeznania. - odezwał się Adam ochrypniętym głosem. Sam nie wiedział ile czasu już minęło, odkąd nie ma go z Tommym, a wydawało mu się, że minęła wieczność.
- Poważnie w to uwierzyłeś? Skuteczniej będzie się pozbyć problemu. - znowu usłyszał głos mężczyzny stojącego dalej i rozpoznał w nim tego, ktory kiedyś do niego strzelał.
- Wyjdź stąd lepiej, bo go straszysz. - polecił mu były chłopak Tommy'ego, a ten od razu postanowił na to przystać. Adam niepewnie podniósł się do pozycji siedzącej.
- Czego odemnie chcesz? Jak macie mnie zabić, to zróbcie to teraz.
- Nie chcę cię zabijać, wbrew temu, co myślisz. Chce się tylko ciebie ostatecznie pozbyć. Mógłbyś nie być niemiły, znajdę ci jakieś fajne miejsce do życia.
- Myślisz, że będę grzecznie siedział tam, gdzie bedziesz mi kazał?
- Już ja o to zadbam. Zostawiłbym cię w spokoju, gdybyś potrafił odsunąć się od Tommy'ego. On jest mój, czy tego chcesz, czy nie.
- Nie będzie cię chciał, jeśli cokolwiek mi zrobisz. - zauważył Adam. Mimo wszystko się bał.
- Wiem o tym. Dlatego nie dowie się, że mam z tym coś wspólnego. Jeszcze tylko muszę wymyśleć, co zrobić z tobą.
- Najlepiej wypuści.
- O tym możesz zapomnieć. Nie mamy chyba za bardzo czasu, żeby cię wywozić za granicę, ale jeszcze coś wymyśle. Do tego czasu siedź tu grzecznie. I zjedz coś. Spałeś całą dobę. - podsunął mu talerz z jakimiś kanapkami po czym wstał i ruszył do drzwi.
Adam nie zamierzał niczego od nich jeść. Wolał być głodnym, niż dać się na przykład otruć. Wrócił do prób pozbycia się tego, co jeszcze go tutaj trzymało. Co prawda, mówił, że go nie zabije, ale i tak bał się, co może z nim zrobić.Neil i Tommy zgłosili zaginięcie na policji, jednak niewiele im to dało. Co prawda mieli go szukać, ale tylko po okolicy, a Tommy obawiał się, że naprawdę jest z jego byłym chłopakiem. Bał się, że może mu coś zrobić.
- Znajdzie się predzej czy później. - uspokoił go Neil, gdy już wrócili do pokoju w hotelu.
- Nie rozumiesz. Boje się o niego. Ostatnio ten postrzał, teraz zaginięcie... groźby.
- O czym ty mówisz? - spytał nagle Neil. Blondyn przypomniał sobie, że nie powiedział mu konkretnie wszystkiego. Postanowił więc na spokojnie mu wszystko po kolei wytłumaczyć. Sam w sumie nie wiedział, dlaczego to robił. Sam się bał, a teraz jeszcze dodatkowo straszył jego brata.
- Musimy go poszukać na własną rękę, dzwoń do tego chłopaka.
- Myślisz, że coś mi to da? Przecież nic mi nie powie. A ja nie spytam od tak po prostu, czy nie porwał mi chłopaka.
- Po prostu do niego zadzwoń. Będzie sie zachowywał podejrzanie, to będzie wiadomo, że Adam jest u niego.
- Może masz trochę racji... - Tommy wyciągnął telefon i od razu zaczął szukać numeru chłopaka, którego na szczęście jeszcze nie pozbył się z telefonu.- Potrzebujesz czegoś? - usłyszał głos byłego chłopaka Tommy'ego, gdy już zrezygnował z prób ucieczki i zrezygnowany siedział na materacu i zastanawiał się, jak długo będzie tu jeszcze musiał siedzieć.
- Świeżego powietrza. - mruknął tylko, myśląc, że i tak nie usłyszy. Mężczyzna podszedł do niego i rzucił mu koc, nie odpowiedział jednak na słowa Adama. - Myślisz, że jak będziesz do mnie spokojnie mówił i przyniesiesz mi koc, to nagle przestane się bać i zaczne cieszyć, ze mnie tu zamknąłeś?
- Możesz przestać być złośliwy? - usiadł obok niego. Sam rozłożył koc i na niego narzucił - Nie chce, byś mi się rozchorował. Nie jesteś mi potrzebny z zapaleniem płóc.
- Po co ci w ogóle jestem?
- Jeszcze nie wiem, ale jestem pewien, że jak się rozchorujesz, to ostatecznie będzie się chciał ciebie pozbyć. Nie chcesz chyba tego, co?
- O co ci właściwie chodzi? Skoro chcecie mnie zabić, to proszę bardzo, zróbcie to teraz.
- Nie chce twojej śmierci. Chce tylko odzyskać Tommy'ego. - stwierdził. Przesunął się lekko w stronę Adama - Szczerze mówić, nie dziwię się, że się w tobie zakochał. Jesteś równie uroczy, co on.
Adam od razu się odsunął. Im bliżej niego był ten mężczyzna, tym bardziej się bał. Były chłopak Tommy'ego wyciągnął dłoń w stronę jego policzka.
- Nie dotykaj mnie! - zaprotestował Adam, chwytając wolną ręką jego nadgarstek.
- Pokazujesz pazurki? Chyba już wiem, do czego się nadasz. - stwierdził z usmiechem, który teraz wydawał się Adamowi niepokojący.
Mężczyzna przytrzymał go za wolną dłoń, po czym przesunął się do niego.
- Jeśli narazie nie mogę mieć Tommy'ego, będę miał ciebie. - stwierdził. Nie pytał go nawet o to, co on sam o tym myśli. Popchnął go na materac i po chwili sam pojawił się nad nim.
- Będę krzyczeć. - zagroził Adam, chwytając się ostateczności.
- Krzycz sobie, i tak nikt cię nie usłyszy. - zbliżył się do jego ust i już miał go pocałować, kiedy zadzwonił jego telefon. Mężczyzna podniósł się i wyciągnął urządzenie. Spojrzał na ekran, po czym na Adama, który teraz przestraszny próbował się wycofać.
- Masz szczęście. Muszę odebrać. - mężczyzna podniósł się, po czym ruszył do drzwi. Po drodzę odebrał telefon, jednak Adam nawet przez chwile nie pomyślał, by zacząć krzyczeć. Jeszcze wychodził z szoku.
CZYTASZ
Welcome Home
FanfictionKażde wydarzenie wpływa na to, kim jesteśmy, i gdzie właśnie się znajdujemy. Na to, jak postrzegamy życie. Jesteś gotowy, by się zderzyć z rzeczywistością?