29

88 9 1
                                    

Kilka dni później mieli jechać już do San Diego. Adam pierwszy raz od dawna rozmawiał ze swoją matką, która od razu poinformowała go, że nie ma problemu, by zatrzymali się w domu. Co prawda Adam miał nadzieję, że już nigdy nie zobaczy tego pokoju, ale cieszył się w jakimś sensie, że wraca. Schodzili właśnie z walizkami na dół. Tommy denerwował się coraz bardziej na brak windy w tym budynku. Teraz jednak głównie ze względu na Adama, który uparł się, że sam weźmie swoje rzeczy i teraz schodzi z tego czwartego piętra z walizką trzymaną w jednej ręce.
- Zostaw to tu i poczekaj, zaraz wrócę i wezmę. - usłyszał ponownie głos Tommy'ego, jednak był uparty.
- Nie wiem, o co ci chodzi. Przecież już prawie mnie nie boli.
- Ale lekarz kazał ci dalej na tę rękę uważać, pamiętasz? Mógłbyś raz posłuchać zaleceń.
- Uważam. Walizkę niosę w drugiej. - zauważył Adam. Byli już w połowie schodów, nie widział więc sensu, by czekać tu z tą walizką na Tommy'ego. Do tego nie była aż taka ciężka - jechali tylko na kilka dni (plus Tommy, gdy Adam nie patrzył, przerzucił kilka jego rzeczy do swojej walizki, żeby Adam nie dźwigał aż tyle. Jeszcze tego brakowało, by uszkodził sobie drugą rękę).

- Mogliśmy polecieć samolotem. - stwierdził Adam po kilku godzinach jazdy. Mieli jechać tylko do wieczora, a potem zatrzymać się gdzieś by odpocząć. Adam i tak martwił się o to, że Tommy musi siedzieć za kierownicą tyle czasu.
- Nastepnym razem tak zrobimy. - zapewnił go Tommy, nie odrywając wzroku od drogi.
- Podróże mnie męczą.
- To spadaj na tyle siedzenia i idź spać. Mam się zatrzymać?
- Nie. Dotrzymam ci towarzystwa, byś ty nie zasnął. Niedawno już byłem w szpitalu.
- Oj, skończ. Nic nam nie będzie. Wieczorem już będziemy w hotelu.
- Ta podróż będzie trwała wieczność.
- Będzie, jeśli będziesz narzekał. Zrób coś pożytecznego i włącz radio. Tylko błagam, nie włączaj mi tu muzyki Biebera.
- Czy ty poważnie myślisz, że włączyłbym muzyke Biebera? Może jeszcze przy tym otworzę okno i będę się wydzierał razem z nim, tak, że usłyszy mnie cała autostrada?
- Nawet tak nie żartuj. Kocham twój głos, skarbie, ale wolałbym, byś nie wkraczał w repertuar Justina Biebera.

Podróż była zdecydowanie zbyt długa - ze wszystkimi przerwami jechali trzy dni. Adam miał ochotę wrócić samolotem, jednak nie było opcji, by Tommy zostawił tu swój samochód. A młodszy nie chciał też, by Tommy wracał samochodem sam. Wysiedli właśnie i Tommy wyciągał ich walizki z bagażnika. Jedyne, o czym marzył w tej chwili to sen. Długi, niczym nie zakłócony sen. Gdy Adam sięgał już po walizkę Tommy'ego (zdążył już zauważyć, że specjalnie wrzucił część jego ubrań do swojej), usłyszał otwierające się drzwi i już po chwili był obok nich Neil.
- Jeszcze żyjesz? - przywitał się z nim brat krótkim uściskiem. Odebrał mu z rąk walizkę, a te Adama zaraz wziął Tommy.
- No nie patrz tak na mnie, przecież widzę twoją rękę. Czemu ty zawsze musisz coś sobie zrobić? - skierował się do drzwi, a za nim od razu ruszył Tommy i Adam.

Po przywitaniu się z matką Adama, od razu oboje znaleźli się w starym pokoju młodszego chłopaka. Leila jeszcze proponowała Tommy'emu osobny pokój, jednak ten stwierdził, że z Adamem będzie mu o wiele wygodniej (nawet w jednoosobowym łóżku). Nie powiedział jednak konkretnie tego kobiecie. Powiedział tylko, że nie chce robić jej kłopotów.
- Chce tylko spać. - Tommy od razu położył się do łóżka.
- Najpierw się wykąp. Troche śmierdzisz. - stwierdził Adam - Jeśli mam z tobą spać, to wypad do łazienki.
- Ja spałem z tobą kiedy byłeś chory, a też nie pachniałeś za ładnie. - przypomniał mu Tommy, na co Adam wywrócił oczami. Starszy jednak zabrał rzeczy ze swojej walizki i ruszył w kierunku wskazanym przez Adama, gdzie podobno znajdować się miała łazienka.
Adam w tym czasie przeglądał rzeczy, które tu zostawił. Wszystkie były nieruszone. Tak, jakby w tym pokoju czas się zatrzymał. Zastanawiał się w tym czasie, czy chce dzwonić do swooch przyjaciół i się z nimi spotkać. Przedstawiłby im Tommy'ego. Napewno znalazła by się wśród nich osoba, która cieszyłaby się jego szczęściem. Ale sam nie wiedział, czy chce do tego wracać. Zostawił ich wszystkich bez słowa. Był pewien, że niektórzy z nich po jego zniknięcie mieli wyrzuty sumienia, że nie odebrali telefonu lub odmówili przynajmniej jednego noclegu. On w tej chwili cieszył się, ze okazało się, że nie może na nikogo liczyć - dzięki temu poznał Tommy'ego. Chyba jedyną osobę, która naprawdę go kocha.

Następnego dnia, gdy mama Lamberta poszła do pracy, a Neil do szkoły, siedzieli razem w pokoju Adama. Młodszy jeszcze zastanawiał się, czy skontaktować się z przyjaciółmi, teraz jednak miał ciekawsze zajęcie. Korzystali z czasu, gdy byli sami. Adam nie zdecydował się powiedzieć swojej mamie o tym, że jest w związku z Tommym. Powiedział jej tylko, że blondyn bardzo mu pomógł w Nowym Jorku. Oboje bali się przyłapania, więc nawet będąc samemu w pokoju trzymali się raczej daleko od siebie. Teraz, gdy byli sami, w końcu mogli wrócić do pocałunków i swojej bliskości.
- Musisz mi pokazać San Diego. - przypomniał Tommy między kolejnymi pocałunkami. Był tutaj pierwszy raz, więc zamierzał chociaż trochę skorzystać z wyjazdu. Teraz jednak nie zamierzał ruszać się z dziwnie wygodnych kolan swoiego chłopaka i nie chciał odrywać się na zbyt długo od jego ust.
- Jutro. - mruknął Adam.
- Yhym, jasne. Jeśli jutro będzie ci się chciało ruszyć, to chyba się cud stanie.
- Nie marudź, mieliśmy odpocząć. - przypomniał mu ze śmiechem Adam. Tommy lekko popchnął go na łóżko.
- W takim razie odpoczywajmy. - ponownie wrócił do pocałunków. Przerwał im dźwięk otwieranych drzwi wejściowych. Adam zastanawiał się, czy to mama, czy Neil. Na wszelki wypadek odepchnął jednak lekko od siebie swojego chłopaka.
- Jestem ciekaw, kogo niesie tak szybko. - mruknął tylko, patrząc na zegarek. Podniósł się z łóżka, po czym ruszył do drzwi. Otworzył je i wyszedł na korytarz. Podszedł tylko do schodów i spojrzał kto przyszedł. I wcale nie ucieszył się, widząc swojego ojca. Wrócił do pokoju.
- Mój ojciec. - poinformował Tommy'ego.
- Żartujesz sobie?
- Nie. I mam wrażenie, że wcale się nie ucieszy, gdy zobaczy swojego syna. Przepraszam, już nie syna. Nie zejdą do niego. - przekręcił klucz w drzwiach. Jego matka i tak zamykała ten pokój na klucz...

Welcome HomeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz