21

97 10 0
                                    

Rano Adam obudził się szybciej, niż Tommy. Chciał zrobić śniadanie, jednak doszło do niego od razu, że nie mają praktycznie nic w lodówce, a i pieczywa brakowało. Musiał więc pójść do sklepu. Zostawił kartkę Tommy'emu, by nie pomyślał, że uciekł w nocy, po czym ruszył na zakupy. Po drodzę mijał jedną z sąsiadek, która właśnie wychodziła z domu, by odprowadzić dziecko do przedszkola.
- Dzień dobry. - przywitał się grzecznie, po czym szybko wyminął kobietę, akurat zamykająca drzwi na klucz. Kobieta odpowiedziała na jego przywitanie, jednak zaraz go zatrzymała.
- Panie Adamie? - usłyszał za swoimi plecami. Odwrócił się w stronę kobiety.
- Tak?
- U pana i pańskiego chłopaka wszystko w porządku? Nie chce być wścipska, ale słyszałam wczoraj w nocy krzyki...
- Tak, wszystko w porządku, bardzo panią przepraszam. To było... zwykłe nieporozumienie. - uśmiechnął się do kobiety. Przyznał, że akurat te sąsiadkę w miarę lubił, ale nie rozumiał wtracania się w cudze sprawy.
- Pytam, bo później był u was przed drzwiami jakiś mężczyzna. Wiem tylko tyle, że nie otworzyliśmy, a nieźle się dobijał. Krzyczał coś o tym, że pan pożałuje, że nie posłuchał.
- Och... musieliśmy już wtedy spać. - skłamał, domyślając się, że powodem tego, że nie usłyszeli, był ich wspólny prysznic, gdzie razem zajęli się czymś ciekawszym od krzyku za drzwiami. - Przepraszam i za niego.
- Jest pan pewien, że wszystko w porządku?
- Tak, niech się pani nie przejmuje. Jakiś nasz znajomy musiał po prostu się upić. Dowiem się kto to i na pewno się to nie powtórzy. Do widzenia.
Pożegnał się z kobietą, po czym ruszył w swoje miejsce docelowe. Miał wrażenie, że niedługo oszaleje, jeśli takie sytuacje będą się powtarzać.

- Mogę dzisiaj ja prowadzić? - spytał Adam, gdy wraz z Tommym szli do samochodu. Mieli właśnie jechać do pracy, mimo tego, że obojgu nie bardzo chciało się ruszać z łóżka.
- Ten samochód jest dla mnie jak dziecko, nie ma opcji. - Tommy od razu ruszył do drzwi od strony kierowcy. Adam jednak zatrzymał go, chwytając za nadgarstek.
- Proszę. - mruknął prosto w jego usta po czym pocałował go. Pocałunek był krótki i niewinny, jednak i tak wywołał u Tommy'ego chęć zostania w domu razem z Lambertem.
- Niech ci będzie. - ostatecznie się zgodził, podając Adamowi kluczyki do samochodu. - Zabiję cię, jeśli chociaż go porysujesz.
- Spokojnie, potrafię prowadzić.
Oboje wsiedli do samochodu. Tommy co prawda ufał Adamowi, ale pierwszy raz pozwolił na to, by ktokolwiek inny niż on sam prowadził jego samochód. I miał nadzieję, że odzyska ten samochód w jednym kawałku.

- I co tak panikowałeś, przecież nic się nie stało. - stwierdził Adam, idąc obok Tommy'ego. Blondyn był aktualnie na niego wściekły, ze względu na to, że prawie wpakował ich w drzewo. Teraz był pewien, że nigdy więcej nie da mu prowadzić. Z obawy na jego bezpieczeństwo, a nie tylko bezpieczeństwo samochodu.
- Oddaj mi kluczyki. - zarządał, a Adam od razu to zrobił.
- Masz szczęście, że masz chłopaka, który potrafi prowadzić. - stwierdził ostatecznie, a Adam tylko się zaśmiał. Jemu wydawało się, że wcale nie jeździ aż tak źle, a Tommy jak zwykle przesadza.
- Co ty tu jeszcze robisz? - usłyszeli pytanie jednego z kelnerów, skierowane do Adama.
- Przyszedłem do pracy. Nie zwolnił mnie, wbrew twoim oczekiwaniom.
- To ciekawę, że trzyma tutaj złodzieja.
- Nic nie ukradł, był w tym czasie ze mną. Zaczynasz mnie już nudzić. - wtrącił Tommy, po czym pociągnął Adama w stronę pokoju dla personelu. Jego zdaniem nie było teraz czasu, by kłócić się z kimś, kto w końcu powinien dorosnąć.
- Nie rozmawiaj z nim. - odezwał się do Adama, gdy już weszli do pomieszczenia. 
- Niby dlaczego?
- Bo z osobami mniej inteligentnymi się nie dyskutuje.
- Nie lubię się kłócić Tommy, ale też nie mogę dawać sobą pomiatać.
- Porozmawiam z nim, dobrze? A ty daj sobie spokój. - blondyn wyszedł, najprawdopodobniej szukać kelnera, który właśnie zmierzał na przerwę. Adam sam wyszedł i skierował się do kuchni. Chciał trochę pomóc kucharcę, bo umówił się z Tommym, że nie będą już zostawać dłużej po pracy. Głównie ze względu na te głupie oskarżenia.
- Dzień dobry. - przywitał się z kobietą, a ta od razu spojrzała w jego kierunku.
- Adam? Nie spodziewałam się tu ciebie dzisiaj. - przyznała. Lambert co prawda zastanawiał się, czy nie powinien rzucić tej pracy. Jednak za bardzo ją lubił, by to zrobić. Ponadto był tu z Tommym.
- Nie mógłbym rzucić pracy, nawet po takich oskarżeniach. - stwierdził, podchodząc do kobiety.
- Przyznam, że zdziwiłam sie lekko, jak usłyszałam, że mieszkasz z Tommym. Jak to się stało?
- To długa i... raczej nieprzyjemna historia.
- Dobrze, zmieńmy w takim razie temat. Kiedy przedstawisz mi swoją dziewczynę?
- Ja... nie mam dziewczyny. - Adam wzruszył ramionami. Szybko znalazł dla siebie jakieś zajęcie, by pomóc kobiecie.
- Jak to nie masz? - zdziwiła się  kobieta.
- Nie mam i nigdy nie miałem. - pokręcił głową.
- A te malinki?
- To również długa historia. - stwierdził. Nie chciał mówić kobiecie, że jest w zwiazku z Tommym. W końcu nie rozmawiali jeszcze o tym, czy chcą, by wszyscy wokół o tym wiedzieli. Wystarczy już, że ich sąsiedzi byli o tym przekonani i teraz w żaden sposób nie dałoby się im wytłumaczyć, że to nieprawda. Nie ma nawet po co im tego tłumaczyć. W końcu wczoraj oficjalnie ustalili, że są w związku. Nareszcie oboje wiedzieli, na czym stoją.
- Ale chyba już przyjemniejsza od poprzedniej?
- O wiele przyjemniejsza. - Adam uśmiechnął się lekko. Kobieta nie pytała już o nic więcej. Sama nie wiedziała, jak interpretować słowa chłopaka. Słyszała już wcześniej jak inni pracownicy rozmawiają o tym, że Adam może byc gejem. On nigdy tego nie potwierdził, ale również oficjalnie nie zaprzeczał. To do tego wyjaśniałoby chęć Tommy'ego, by mu pomagać. Lubił trzymać się w większości z osobami takimi jak on.
Po jakimś czasie do pomieszczenia zajrzał Tommy, wołając Adama. Za jakiś czas musieli wejść na scenę. Adam musiał przyznać, że stracił poczucie czasu. Odprowadził blondyna wzrokiem, a z jego twarzy nie schodził uśmiech. Kobieta szybko to zauważyła. Nie chciała jednak wtrącać się w ich sprawy. Co nie zmieniało faktu, że już domyślała się, co, a raczej kto, jest przyczyną poprawy nastroju chłopaka.
- Od kiedy mieszkasz u Tommy'ego? - zapytała za to.
- Kilka tygodni. Miałem zostać aż wyzdrowieje, ale ostatecznie się przedłużyło. Po prostu do niego przywykłem.

Welcome HomeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz