6

116 13 1
                                    

- Byłeś świetny, niepotrzebnie się stresowałeś. - stwierdził Tommy, gdy oboje pomagali w sprzątaniu kuchni starszej kucharce, która pracowała tu zawsze wieczorami sama.
Tym razem stwierdził, że zaczeka na Adama, i nie chciał odpuścić. Przy okazji stwierdził, że pomoże, i w ten sposób będzie szybkiej.
- Naprawdę tak sądzisz? - spytał, po czym spojrzał na blondyna, który tylko kiwnął głową.
- Będziesz moją osobistą gwiazdą. - stwierdził po chwili, na co Adam tylko się roześmiał.
- Co wam tu tak wesoło? - spytała kobieta, która właśnie wchodziła do kuchni. Musiała gdzieś na chwile wyjść, a nie bała się zostawiać ich samych w kuchni.
- Po prostu rozmawiamy. - Tommy wzruszył ramionami, jednak uśmiechnął się do kobiety.
Zapadło chwilowe milczenie, podczas którego Adam i Tommy wymieniali tylko ukradkowe spojrzenia i uśmiechy. 
- Nie jesteście może głodni? Siedzicie już tu tyle, powinniście coś zjeść. Szczególnie ty - wskazała na Adama, podczas gdy on zamiatał podłogę w kuchni - Nie zjadłeś nic cały dzień. Nie myśl, że nie zauważyłam.
- Em... ja... Kolacja czeka na mnie w domu. - stwierdził w końcu, siląc się na kłamstwo. Nie była to prawda, jednak miał schowane głęboko w walizce tyle pieniędzy, że spokojnie mógł teraz znaleźć jakiś całodobowy sklep i kupić sobie coś do jedzenia. Nie chciał nic jeść tutaj, i tak miał już wrażenie, że za bardzo żeruje na właścicielu restauracji, który się nad nim tylko lituje.
Kobieta dała spokój, jednak tylko na chwile. Poczekała, aż Tommy wyjdzie na chwile do toalety, i znowu zaczęła temat.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że wiem, gdy kłamiesz?
- Ale przecież...
- Przestań. Wiem, że ciężko jest ci prosić o pomoc, ale chce, żebyś wiedział, że na mnie zawsze możesz liczyć. Wydaje mi się, że na Tommy'ego też. Jeśli coś jest nie tak, powiedź mi to, a temu zaradzimy.
- Wszystko jest okey... jestem tylko ostatnio trochę zmęczony.
- Słyszałam, że zacząłeś płakać, jak zwolnilł cię z pracy.
- Nigdy nie ukrywałem, że bardzo tej pracy potrzebuje. - stwierdził Adam, odkładając miotłę. - Po prostu jakbym nie płacił rachunków wyrzuciliby mnie z mieszkania... nie chce spać na ulicy.
Wolał ukryć fakt, że tak już się stało. Po co miał chwalić się całemu światu, że jest bezdomny? 
- Nie mógłbyś po prostu wrócić do domu?
- Z moim rodzinnym domem jest o wiele bardziej skomplikowana sytuacja. - stwierdził, nie patrząc teraz na kobietę. Zaczął układać talerze w szafkach, żeby znaleźć sobie jakieś zajęcie, i uniknąć tego tematu.
- Możesz mi opowiedzieć.
- Powiem tylko, że nie mogę wrócić do domu, bo nie jestem tam mile widziany.
- A próbowałeś rozmawiać z rodzicami?
Adam od razu pokręcił głową. Nie zrobił tego, i nie zamierza tego robić. Coraz częściej tęsknił za nimi i za swoim bratem, jednak nie mógł się przełamać, by się do nich odezwać.
Kobieta już nie kontynuowała tematu. Chyba zauważyła, że jest on dla Adama ciężki.

Przez resztę wieczora nikt, łącznie z Tommym, już prawie wcale się nie odzywał. Gdy wychodzili, Tommy od razu pociągnął Adama za sobą do samochodu.
- Wolałbym się przejść. Naprawdę doceniam to, że się o mnie martwisz, i chcesz bezpiecznie dostarczyć do domu, ale potrzebuje świeżego powietrza. 
- W takim razie może cię odprowadzę? - spytał blondyn, jednak Lambert od razu pokręcił głową.
- Wracaj do domu i odpocznij. Do zobaczenia jutro. - od razu ruszył przed siebie, nie dając już Tommy'emu dojść do słowa. Ten tylko wzruszył ramionami, po czym wsiadł do samochodu, i już po chwili odjechał spod swojego miejsca pracy.

Gdy dotarł do miejsca w którym spał, od razu poczuł się tam nieswojo. Wydawało mu się, że coś jest nie tak. Po chwili jego obawy się potwierdziły - nie było jego walizki. Zaczął zastanawiać się, czy nie zostawił jej po prostu gdzie indziej. Szukał, ale nie mógł nigdzie jej znaleźć.
Po chwili usłyszał jakieś kroki w pomieszczeniu obok.
- Będzie musiał wrócić po te walizkę. - usłyszał głos, który z pewnością należał do mężczyzny - Kiedy tylko wróci, od razu wezwę policje, nie martw się... nie, wydaje mi się raczej, że to jakiś dzieciak, więc nie musisz się o mnie bać... nikt nie będzie właził na mój teren prywatny, nawet, jeśli nie ma dokąd pójść. Nie będę się litował nad jakimiś dzieciakami. Może przynajmniej rodzice odbiorą go z komisariatu i skończą się ucieczki z domu.

Adam postanowił nie czekać dłużej. Zapomniał już o walizce, i postanowił ewakuować się z tego miejsca jak najszybciej, zanim prawdopodobny właściciel go zauważy.
Było mu żal zostawiać wszystko co posiadał, doszedł jednak do wniosku, że nie chce mieć jak narazie kontaktu z policją.
Zachowując się jak najciszej opuścił budynek, po czym jak najszybciej oddalił się z pobliża. Przez reszte nocy krążył po mieście. Dopiero później zaczął zastanawiać się, skąd weźmie pieniądze na jedzenie, skoro wszystko zostało w jego walizce, a on sam w kieszeni miał tylko 5 dolarów. I wypłatę za nieco mniej, niż miesiąc.

- Wszystko w porządku, Adam? - spytał Tommy, gdy następnego dnia znowu spotkał chłopaka pomagającego w kuchni. Zaczął zastanawiać się, czy nie ma on innego zajęcia, że tyle czasu tu tkwi.
Musiał spytać go, czy wszystko jest okey, ponieważ nie wyglądał najlepiej. Tommy chciał, by chłopak mu już zaufał. Miał jednak wrażenie, że nigdy do tego nie dojdzie.
- Po prostu jestem trochę zmęczony. Późno wróciłem, i...
- Dzisiaj cię odwiozę, i nie ma wymówek. - stwierdził Tommy. Adamowi było już wszystko jedno, więc tylko wzruszył ramionami.
- Źle się czujesz? - wyciągnął rękę w kierunku jego czoła, jednak Adam zdążył się wycofać, nim blondyn dotknął jego skóry.
- Chyba po prostu mam gorączkę, do jutra mi przejdzie.
- Jeśli jutro będziesz się czuł gorzej, to nie przychodź. Szef nie będzie ci miał tego za złe.
- I tak przyjdę. - Adam wzruszył ramionami.
- Może przyszedłbyś dziś na noc do mnie? Obejrzelibyśmy jakiś film, przygotowałbym kolacje...
Adam bardzo chciał się zgodzić, jednak sam nie wiedział, czy powinien. Prawdą było to, że dzisiaj nie czuł się najlepiej. Nie chciał być chory, więc zaczął liczyć się z tym, że powinien znaleźć chociaż na dzisiaj jakiś dach nad głową. Nawet, jeśli Tommy nie wiedział, że w ten sposób przyjmie pod swój dach bezdomnego.
- Może lepiej nie dzisiaj? - ostatecznie odmówił. Chciał przyjąć te propozycje, ale po prostu nie potrafił. Miał wrażenie, że gdy tylko zostanie sam na sam z blondynem, powie mu za dużo, a ten będzie chciał mu pomóc. A Adam nie chciał pomocy, mimo, że bardzo jej potrzebował.

Welcome HomeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz