3

113 13 0
                                    

- Więc może wyjaśnisz mi, czemu rodzice wyrzucili cię z domu? - spytał Tommy, któremu nie wystarczył sam fakt tego, że ojciec wyrzucił z domu Adama.
Napił się swojej kawy, ciągle wpatrując się w chłopaka, który próbował zatrzymać wzrok na czymś innym, byle nie na siedzącym naprzeciwko niego blondynie.
- Powiedźmy, że było wiele czynników. - skłamał Adam, wciąż szukając dobrego argumentu, by zakończyć sprawę swojej nagłej wyprowadzki z domu.
- A co było najważniejsze? - spytał Tommy. Wydawało się, że nie da mu spokoju, dopóki się nie dowie.
- Nie mogę ci powiedzieć. To... moja prywatna sprawa.
- Rozumiem. - stwierdził Tommy, jednak wydawało się, że jeszcze wrócą do tego tematu.
Przez chwile siedzieli w ciszy. Adam skupił wzrok na jakimś punkcie w koncie sali.
- Ale to ten sam powód, z którego twoi koledzy z pracy nazywają cię "laleczką"? - zapytał, niby od niechcenia. Adam od razu na niego spojrzał.
- O czym ty mówisz?!
- Och, nie słyszałeś? Przepraszam, byłem pewien, że wiesz...
- Jaki to jest powód, słucham. Najwyraźniej wy wszyscy znacie mnie lepiej, niż ja znam siebie.
- Gadają, że jesteś gejem.
- Tylko po to mnie tu ściągnąłeś? Żeby dowiedzieć się, czy to prawda? - Adam od razy wstał od stolika. Zapłacił za kawę, po czym spojrzał ostatni raz na blondyna.
- Nie jestem gejem. Tego oczekiwałeś?
Po tych słowach od razu wyszedł, zwracając na siebie uwagę wszystkich klientów kawiarni.

Tommy wyszedł zaraz za nim. Nie chciał, by chłopak tak zareagował na jego słowa.
- Adam, przepraszam. Byłem zbyt bezpośredni. - zaczął iść obok niego, jednak Lambert zdawał się go ignorować. - Zatrzymaj się, posłuchaj mnie.
Adam tylko wywrócił oczami, jednak stanął i spojrzał na blondyna.
- Wiem, co czujesz. Mnie też ojciec wyrzucił z domu... ale wyrzucił mnie za to, że nie chciałem studiować jakiegoś głupiego kierunku, który mi wymyślił. Nie musisz się wstydzić tego, dlaczego ty tu jesteś.
- Dalej myślę, że to moja sprawa.
- Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć? - spytał nagle.
- Bo nawet cię nie znam. Daj mi już spokój.

Wracając do domu, zastanawiał się tylko, czy uda mu się jakoś przekonać ludzi, że wcale nie jest gejem. Czy naprawdę już z daleka wygląda na osobę homoseksualną? Czy miał to napisane na czole?
Stwierdził, że powinien znaleźć sobie tutaj dziewczyne. Nie ważne, że będzie musiał okłamywać innych, a do tego również samego siebie. Po prostu nie chciał, by ludzie wokół niego znowu traktowali go jako człowieka gorszego sortu tylko i wyłącznie dlatego, że podoba mu się ta sama płeć. Przyjechał tu w końcu głównie po to, by zacząć żyć od nowa, z czystą kartą.

Następnego dnia w pracy nie czuł się już tak swobodnie jak wcześniej. Miał wrażenie, że ludzie cały czas się na niego gapią. Było to jednak wrażenie złudne, spowodowane wiedzą o tym, co przeczuwają jego "koledzy" z pracy. Nie wiedział, jak powinien się zachowywać, by przestali myśleć, że jest gejem. W końcu nie robił nic, co nie byłoby w jego naturze.
Starał się nie chodzić przez cały czas rozkojarzony, jednak zdarzały mu się coraz dłuższe takie momenty. To był właśnie ten moment, w którym gdyby nie Tommy wpadłby na jednego z klientów, najprawdopodobniej wylewając na niego gorącą kawę, i krótko po tym wyleciałby z pomieszczenia na zbity pysk.
A mimo wszystko polubił te pracę, nawet, jeśli już teraz wie, że nie polubi ludzi, którzy z nim pracują.
- Uważaj trochę. Chyba nie chcesz jeszcze stąd wylecieć? - usłyszał pytanie blondyna, którego w tej chwili nie bardzo miał ochotę widzieć.
- Jak wylecę, to jestem w dupie. - mruknął tylko, omijając irytującego go blondyna, który tylko wzruszył ramionami, i ruszył w kierunku sceny, gdzie za chwile miał grać.
Adam w tej chwili ponownie pomyślał, że mu zazdrości. Może nie chciał wejść tam i grać na gitarzę. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie potrafi, i już raczej się nie nauczy. Jednak od zawsze chciał śpiewać, równocześnie zdając sobie sprawę, że zdobycie w ten sposób pieniędzy graniczy z cudem. A jednak musiał za coś żyć... nie zamierzał przez całe swoje życie myśleć tylko o tym, jak spełniać marzenia, bo przekonał się już, że szansa na ich spełnienie jest niewielka, a w jego przypadku może nawet nie istnieje.

Zdecydowanie pracowało mu się lepiej przy muzyce. Jednak często tracił kontakt ze światem, za bardzo się wczuwał. Szef zauważył to po raz kolejny, co nie wróżyło dobrze dla Adama.
- Wiedziałem, że nie powinienem zatrudniać dzieciaka. - odezwał się do starszej kucharki, kiedy wrócił do kuchni.
- Mówisz o Adamie? Daj mu szansę.
- Zatrudniłem go tylko dlatego, że widzę, że potrzebuje pracy, ale nie jestem organizacją charytatywną.
- To jeszcze dzieciak. - stwierdziła kobieta. Mimo tego, że nie miała zbyt często kontaktu z nowym pracownikiem, wydawało jej się, że wszystkiego się nauczy. Potrzebował tylko czasu. - Może daj mu jakieś inne zajęcie?
- Co jeszcze? Może mam go wrzucić tu do ciebie, do kuchni? Jestem pewien, że ten chłopak nie ma nic wspólnego z gotowaniem.
- Podobno szukasz wokalisty do tego twokego wymysłu z muzyką na żywo. - zauważyła kobieta.
- Myślisz, że się nadaję? Nie powiem mu tak nagle, że ma coś zaśpiewać, a nie zamierzam przyjmować go w ciemno, tak jak to już zrobiłem wcześniej. - mężczyzna zdecydowanie nie był zadowolony z pracownika, jednak szanował zdanie kobiety. W dodatku czuł, że będzie miał wyrzuty sumienia gdy pozbędzie się tego chłopaka. Zdawał sobie sprawę, że nastolatek tak bardzo poszukujący pracy musi być w ciężkiej sytuacji. Od jednego z pracowników udało mu się nawet usłyszeć, że rodzice wyrzucili go z domu. Mimo tego, że jak sam wcześniej powiedział, że prowadzi organizacji charytatywnej, miał nadzieje, że chłopakowi uda się ogarnąć swoje życie gdy tylko zacznie pracę.
- Jakoś to sprawdzę. - stwierdziła kobieta, a właściciel restauracji nie zamierzał już nawet pytać, w jaki sposób chce to zrobić.

- Może odwiozę cię do domu? - zaproponował Tommy, gdy Adam zbierał się do wyjścia.
- Daj mi spokój. - odezwał się chłopak, chcąc ominąć Tommy'ego.
- Jest już ciemno. - Tommy chwycił go za nadgarstek, jednak Adam od razu wyrwał się z jego uścisku.
- Poradzę sobie. - stwierdził, jednak Tommy nie zamierzał ustępować. Ruszył od razu za nim.
- Po prostu nie chce, żeby coś ci się stało. Chociaż raz mógłbyś przyjąć pomoc.
- Czego ty ode mnie chcesz?
- Po prostu cię polubiłem. Nie musisz mnie odrzucać. Jesteś aspołeczny, czy co? Chodź, odwiozę cię do domu. I bez dyskusje.

Welcome HomeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz