- Nie możesz siedzieć ze mną w kuchni, jeśli źle się czujesz. - stwierdziła kobieta, przyglądając się Adamowi. Już wczoraj wydawało jej się, że chłopaka coś łapie, i od razu po tym jak zeszli ze sceny, gdy chciał pomóc kobiecie w sprzątaniu wysłała go do domu, by już położył się do łóżka i odpoczął. Nie wiedziała o tym, że nie ma gdzie pójść, więc spał pod gołym niebem.
- Nic mi przecież nie jest. - stwierdził. Wmawiał sobie to cały czas. Nie chciał do siebie dopuścić myśli, że mógłby się rozchorować. Nie miał jak na razie pieniędzy na leki, ani na nocleg.
- Powinieneś iść do lekarza. Usiądź, nie zbliżaj mi się dzisiaj do jedzenia. Roznosisz zarazki.
Adam tylko pokręcił głową, jednak ostatecznie usiadł gdzieś w koncie kuchni.
- Pewnie się przeziębiłeś, bo robi się coraz zimniej, a ty dalej chodzisz w tej cienkiej kurtce. - zauważyła nagle kobieta - Lepiej dla ciebie, jeśli jutro zobaczę u ciebie chociaż czapkę i szalik.
- Nie jestem chory. - stwierdził kolejny raz Adam. Kobieta jednak wydawała się nie słuchać kompletnie tego, co Lambert mówił. Miał wrażenie, że czasami zachowuje się jak jego mama lub babcia. Nie miał nic przeciwko temu. W takim układzie przynajmniej w pracy czuł się, jakby miał kogoś, komu na nim zależy.- Jesteś w ogóle w stanie dzisiaj śpiewać? - spytał Tommy, gdy tylko przyszedł do restauracji i zobaczył Adama. Dzisiaj wyjątkowo nie spotkał go w kuchni, tylko w pomieszczeniu przeznaczonym dla personelu. Kobieta w końcu wygnała go z kuchni, gdy zaczął kaszleć.
- Nie wiem, ale muszę. - Adam wzruszył ramionami.
Dopiero w tym momencie zaczął czuć się gorzej, i miał ogromną nadzieje, że mu przejdzie, a nie będzie się pogarszać.
- Obiecaj mi, że jutro pójdziesz do lekarza.
- Tommy...
- Przestań, po prostu pójdziesz do lekarza.
Adam tylko opuścił wzrok. Przez resztę czasu, jaki mieli do wejścia na scenę, Lambert już nie odzywał się ani słowem.- Jeśli jutro będziesz się czuł gorzej, to nie przychodź. - usłyszał głos właściciela restauracji, gdy zbierał się do wyjścia. - Niby dajesz radę śpiewać, ale wolałbym, byś poleżał trochę w łóżku.
Adam kiwnął tylko głową. Wiedział, że i tak jutro tu przyjdzie.
Wyszedł z restauracji razem z Tommym. Dzisiaj również kobieta nie zgodziła się, by został i jej pomógł.
- Znowu chcesz wracać pieszo? - spytał Tommy, gdy Adam pożegnał się z nim i ruszył przed siebie.
- Lubie wieczorne spacery, a nie chce robić ci kłopotu.
- Jesteś chory, a jest zimno. To żaden problem, bym cię odwiózł do domu.
- Jak już mówiłem, lubię spacery. Przy okazji wstąpię do apteki i kupie sobie coś na odporność. - skłamał, żeby w końcu Tommy dał mu spokój.
Tommy tylko wzruszył ramionami. Spojrzał na Adama, i po chwili zdjął szalik, który miał owinięty wokół szyi. Poszedł do Adama, i założył mu go.
- Powinieneś się cieplej ubierać, jeśli już chcesz robić sobie wieczorne spacery. Do zobaczenia jutro, Adam. Dobrej nocy. - Tommy uśmiechnął się w jego stronę, po czym ruszył w kierunku swojego samochodu. Adam ponownie ruszył przed siebie. Uśmiechnął się lekko, czując na kawałku materiału, który przed chwilą pożyczył mu Tommy zapach blondyna. Miał wrażenie, że to pomoże mu dzisiaj zasnąć, nawet na jakieś zniszczonej parkowej ławce.Następnego dnia pojawił się w restauracji dopiero pół godziny przed tym, jak mieli pojawić się na scenie. Wiedział, że zapewne kucharka znowu wyrzuci go z kuchni, gdy go zobaczy, i wcale się nie dziwił. Dzisiaj czuł się już beznadziejnie.
Gdy wszedł do pomieszczenia, w którym miał zostawić swoje rzeczy i się przebrać, od razu napotkał wzrok Tommy'ego.
- Myślałem, że dzisiaj cię nie będzie. - stwierdził blondyn. Adam nie odpowiedział na jego słowa. Zdjął tylko szalik, który wczoraj założył mu Tommy. Oddał mu go, i po chwili zdjął kurtkę.
- Zachowaj sobie ten szalik. Mówiłem już coś o tym, że masz się cieplej ubierać. - zauważył Tommy. Miał wrażenie, że Adam nic nie robi sobie z jego słów. Musiał być jakiś tego powód, jednak on nie wiedział jaki.
- Nie mam innej kurtki. Mieszkałem w Kalifornii. - przypomniał Adam, zajmując miejsce obok blondyna. Przyjął od niego ten szalik, jednak tylko ze względu na to, że należał on do Tommy'ego, którego zapach uspokajał i usypiał Adama. Sam nie wiedział, dlaczego tak się dzieje, ale nie chciał tego zmieniać.
- W takim razie chyba pora się wybrać na zakupy, nie sądzisz?
- Nie mam na razie na to pieniędzy, Tommy. Nie zarobiłem za dużo jako kelner, wszystko poszło na rachunki i jedzenie. - skłamał. Nie kłamał jednak do końca, bo faktycznie nie miał pieniędzy. Z tym, że zostały one w walizce, którą po prostu musiał zostawić. Nie mógł po nią wrócić...
- Zamierzasz funkcjonować w takim razie w tej kurtce przez całą zimę? - spytał, lekko oburzony Tommy. - Masz chociaż czapkę, rękawiczki...? Przyjechałeś do Nowego Jorku całkiem bez przygotowania.
- Możesz przestać gadać o ubraniach? Za chwile wchodzimy na scenę, chodź. - Adam ruszył do drzwi. Tommy chwile wpatrywał się w miejsce, w którym zniknął Lambert.
- Nie ominie cię ta rozmowa. - mruknął tylko, po czym ruszył za Adamem. Coraz częściej zdawało mu się, że czegoś mu nie mówi. Nie zamierzał jednak wcześniej pytać. Do tej pory. Nie chciał zostawiać go z problemami samego...Po tym, jak zeszli ze sceny, Adam chciał jak najszybciej wyjść z restauracji. Zatrzymała go jednak starsza kucharka.
- Był tu dzisiaj chłopak, który podawał się za twojego brata. Mówił, że przyniósł ci resztę twoich rzeczy. - kobieta podała Adamowi plecak. - Podobno był u ciebie w mieszkaniu, ale powiedzieli mu, że już tam nie mieszkasz.
Faktycznie, Adam wcześniej często rozmawiał z Neilem. Mówił mu, gdzie pracuje, i podał mu adres mieszkania. Nie sądził jednak, że kiedyś tu przyjedzie...
- Em... dziękuje. Zapomniałem go poinformować, że się przeprowadziłem, ostatnio rzadko rozmawiamy.
- Nie mówiłeś mi, że się przeprowadzałeś. - zauważył Tommy.
Adam poczuł się jak w pułapce, od razu ruszył w kierunku drzwi.
- Co się dzieje? - spytał Tommy, gdy udało mu się dogonić Adama.
- Nic... nie ważne. Proszę Tommy, daj mi spokój.
- Powiedz mi, gdzie teraz mieszkasz. - zażądał Tommy, jednak nie spotkał się z odpowiedzią Adama, który od razu ruszył w pierwszym lepszym kierunku. Tommy pokręcił głową, i ruszył za nim.
- Skoro mi nie powiesz, to sam się dowiem. - mruknął pod nosem. Adam jednak nie wyglądał, jakby zmierzał w konkretnym kierunku. Po jakieś godzinie krążenia za nim, Tommy stwierdził, że to nie ma sensu. Domyślił się, że Adam wie, że za nim idzie. Postanowił więc wrócić do domu, a Adamowi po prostu dać odpocząć. Obiecał sobie, że porozmawia z nim jutro.
CZYTASZ
Welcome Home
FanfictionKażde wydarzenie wpływa na to, kim jesteśmy, i gdzie właśnie się znajdujemy. Na to, jak postrzegamy życie. Jesteś gotowy, by się zderzyć z rzeczywistością?