13

102 12 4
                                    

Adam ostatecznie postanowił zostać u Tommy'ego. Czuł się dobrze w jego towarzystwie, więc wydawało mu się, że naprawdę dobrze będzie im się razem mieszkało.
Wrócił do pracy po tygodniu narzekania Tommy'emu, że już czuje się lepiej i już nudzi mu się w domu. Wtedy też właśnie przypomniał sobie o Neilu, który coś od niego chciał. Jego brat już był w San Diego, jednak jutro znowu miał przyjechać do Nowego Jorku. Adam zaczął się zastanawiać, co jest aż tak ważne. Był jednak równocześnie pewien, że nic nie przekona go do powrotu do rodzinnego domu.
Tym bardziej, że naprawdę zaczynał uzależniać się od towarzystwa Ratliffa. Codziennie rano jedli razem śniadanie, a potem rozstawali się tylko na parę godzin. Razem jechali do pracy i razem z niej wracali. Dużo rozmawiali. Oboje w końcu poczuli, że mają osobę, której mogą zaufać.

To był jeden z dni, w których nie musieli iść do pracy. Siedzieli razem w salonie, oglądając jakąś komedię, która była bardziej żenująca, niż śmieszna. Mimo tego, żaden z nich nie chciał wstać, by ten film zmienić.
Adam co jakiś czas rzucał w blondyna popcornem, by ten ruszył się z kanapy. Tommy'emu jednak było tak ciepło i wygodnie pod kocem na drugim końcu kanapy, że nawet przez chwilę nie pomyślał o tym, by wstać.
- Ten film jest beznadziejny. - odezwał się Adam, jednak powiedział to, co oboje już zdążyli zauważyć.
Przysunął się w stronę Tommy'ego, i wpakował się do niego pod koc. Uśmiechnął się gdy poczuł otaczające go ramiona blondyna.
- Zimno mi. - wyjaśnił Adam, znowu zerkając na telewizor. Film był jednak na tyle nudny, że wytrzymał minutę spokojnego oglądania go.
- Zróbmy coś, bo inaczej zasnę. - zaczął marudzić, na co Tommy pokręcił głową.
- Zachowujesz się jak dziecko. - zauważył. - Może wyłączę telewizor, a wtedy usiądziemy i napijemy się wina, co ty na to?
- O tak, jestem za. W końcu jeszcze nie opowiedziałeś mi wszystkiego związanego z twoim byłym, który ciągle tu przyłazi.
- Bo oczekuje, że jeszcze będziemy razem. - stwierdził blondyn, lekko oddychając od siebie Adama, by móc wstać z kanapy.
Zostawił mu koc, a sam wyłączył telewizor, po czym ruszył w kierunku kuchni.
- A ty już na to nie liczysz? - zawołał za nim Adam.
Tommy musiał zastanowić się nad odpowiedzią na te pytanie. Co prawda, wygodnie było mu w tamtym związku. Zaczął się jednak przekonywać, że jest już tym znudzony. A nie znudziłby się przecież, gdyby go kochał, prawda?
- Nie lubie wchodzić dwa razy do tej samej rzeki. - stwierdził w końcu, wyciągając wino i dwa kieliszki. Wrócił do Adama, który nawet na chwile nie ruszył się spod koca. Zaczeła go porządnie irytować zima w Nowym Jorku. Tym bardziej, że dalej nie miał cieplejszych ubrań i kurtki, bo wypłata czekała go dopiero za tydzień. Teraz marzł nawet w domu, chociaż Tommy cały czas podkręcał ogrzewanie.
- Jutro muszę się spotkać ze swoim bratem. - postanowił zmienić temat Adam.
- Zaproś go tutaj. - zaproponował Tommy. Nie bardzo chciał, by Adam teraz łaził po mieście we wciąż cienkiej kurtce. Ponowne zatrzymanie go w łóżku na pewno byłoby znacznie trudniejsze.
- Wole się z nim chyba spotkać gdzieś na mieście. Mówi coś o tym, że muszę z nim wrócić do domu. Z tym, że serio nie chce. A jeśli będzie wiedział gdzie mieszkam, to będzie tu przyłaził.
- Jak wolisz. - Tommy wzruszył ramionami, siadając obok Adama. Nalał czerwonej cieczy do naczyń, po czym jeden podał Adamowi.
- Mam wrażenie, że nie lubisz Nowego Jorku.
- Lubię, inaczej bym tu nie przyjechał. Ale nie zimą. Pogoda jest okropna.
- Nie marźniesz za bardzo w nocy? Wyłączam ogrzewanie. Nie lubie spać, gdy jest zbyt gorąco.
Adam nie chciał mu się teraz przyznać, że cały czas budzi się zmarźnięty. Nie chciał zmieniać przyzwyczajeń Tommy'ego.
- Nie, jest okey. Mam ciepłą kołdrę, da się spać.
- Gdyby naprawdę było ci już zimno, to powiedź. Zawsze mogę przyjść i cię ogrzać.
- Coś sugerujesz? - Adam uniósł brew, czym wywołał rozbawienie Ratliffa.
- Jeszcze nic nie sugeruje, dopiero mogę zasugerować. Ale musiałbym wypić więcej wina.
- Możesz wypić nawet i całą butelkę. - stwierdził Adam, wpatrując się w trzymane w dłoniach naczynie. Podciągnął nogi na kanapę.
- Chciałbyś wrócić do Kalifornii? - zapytał Tommy, gdy chwile siedzieli w ciezy. Adam wzruszył ramionami.
- To czego chce bardzo różni się od tego, co mogę. - stwierdził Adam. Co prawda tęsknił za przyjaciółmi, po części również za rodziną, no i za słońcem i temperaturami, które nie wywoływały u niego dygotania z zimna. Miał nadzieję, że jeszcze się przyzwyczai...
- Myślę, że gdy wrócisz, to cię nie odrzucą. Każdy rodzic kocha swoje dziecko.
- Ciebie podobno też wyrzucili. - zauwazył Adam.
- Chcieli, bym wrócił, ale ja nie chciałem. Radziłem sobie całkiem dobrze. Wtedy właśnie poczułem, że nie potrzebuje rodziców, by dać sobie radę.
- Nie wiem, czy moi zgodziliby się na mój powrót. Dodatkowo, jest mi tu z tobą dobrze. Chyba, że chcesz, bym się wyprowadził.
- Oczywiście, że nie chce. Potrzebuje towarzystwa. Ale ciągle mam wrażenie, że lepiej by ci było w Kalifornii.
- Przestań tak mówić. Nowy Jork daje mi duże pole do popisu. Muszę się tylko rozkręcić. - zaśmiał się Adam. Przypomniał sobie, jak kilka dni temu rozmawiał z Tommym o planach, co robić dalej ze swoim życiem. Oboje wiedzieli, że nie mogą wiecznie grać w restauracji. Jednak również obojgu wydawało się, że ich marzenia są nie do spełnienia i byli gotowi je odrzucić.
- Zdaje sobię z tego sprawę. - stwierdził Tommy. Dokończył wino, które znajdowało się w naczyniu, jakie trzymał w dłoni. Odłożył je na stolik, po czym przysunął się do Adama. - Możesz być pewien, że jeśli spróbujesz spełniać marzenia, to będę cię wspierać.
- Chyba sobie odpuszczę. - Adam wzruszył ramionami. Objął blondyna, przyciągając go trochę bliżej siebie.
- Dlaczego?
- Po tym, co spotkało mnie w Nowym Jorku, zaczynam mieć wrażenie, że nigdy mi się nie uda.
- Nie myśl o tym, co było wcześniej. Trafiłeś do mnie, a ja chce ci pomóc. Narazie nie rezygnuj z marzeń.
- Nie wiem, czy kiedykolwiek ci się odwdzięczę. - stwierdził Adam, zerkając na Tommy'ego, który teraz siedział przytulony do jego boku. Już kilka dni po tym, gdy zamieszkali razem, przyzwyczaili się do tego typu bliskości.
- Nie musisz mi się odwdzięczać, Adam. Najważniejsze, byś tutaj był. Nie lubie samotności.
- Nigdy nie zostawię cię samego.

Welcome HomeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz