36.

779 21 2
                                    

Następnego dnia czuła straszne wyrzuty sumienia. Źle czuła się z faktem, że potraktowała Adama tak, jakby nigdy nic ich nie łączyło. Była godzina 8:32. Właśnie wychodziła do pracy. Schodząc po schodach odblokowała telefon. Wykręciła numer Krajewskiego i czekała na moment, w którym usłyszy jego głos. Jej serce biło bardzo szybko, stresowała się zwykłą rozmową telefoniczną.

- Halo? - odezwał się pierwszy.
- Cześć, Adam. - przywitała się, zapominając wszystkich innych słów.
- Wiki, coś się stało? - zapytał troskliwie.
- Tak. Przepraszam Cię. Przepraszam za wczoraj.      Miałam... zły dzień.

Teraz wszystko się zgadzało. Dziś czuła się okrutnie z tym, co zrobiła, a jeszcze kilka godzin temu była dumna i chętnie powtórzyłaby to, co mu powiedziała. Typowe dla kobiety w ciąży. Przecież to już dziesiąty tydzień. Dziś, stojąc w lustrze dostrzegła różnicę swojego wyglądu. Promieniała i nawet ona - negatywnie nastawiona do życia - zaobserwowała swoją świetną kondycję psychiczną, mimo ciągłych zmian nastrojów.

- Wiem, że coś jest nie tak. Jeszcze nie wiem co, ale się dowiem...

Usłyszała tylko tyle. Rozłączył się. Szła do pracy bez najmniejszego pośpiechu. Wiedziała, że ma jeszcze sporo czasu. Wiktoria jest inną kobietą. Najczęściej rozmyśla na świeżym powietrzu. Stara się odtrącać obraz Adama ze swojej głowy, jednak nie wychodzi jej to zbyt dobrze. Nie wie, dlaczego, ale nie potrafi odsunąć się od Krajewskiego, który przecież zranił ją tak bardzo. Czy jest gotowa, żeby zapomnieć i dać miłości drugą szansę?

Na ziemię sprowadził ją głośny pisk opon. Chyba lepiej nie rozmyślać o tak ważnych kwestiach w trakcie przechodzenia przez parking, zapełniony masą aut, szczególnie kiedy te monologi dotyczą człowieka, który działa na nią w tak niebezpieczny sposób.

- Wiki! - usłyszała męski głos za sobą.

Szatyn biegł w jej kierunku. Serce zabiło mu mocniej, kiedy dostrzegł samochód, zatrzymujący się dosłownie kilka centymetrów przed jej twarzą.

To jest chyba jakieś przeznaczenie...
Po raz kolejny to on musiał znaleźć się tuż obok. Przecież na świecie jest ponad siedem miliardów ludzi!

Nic nie czuła. Zapadł mrok.

-------

Obudziła się leżąc w szpitalnym łóżku. Przez echo słyszała tylko niewyraźne słowa.

- Dobra, zrobimy jej jeszcze tomografię głowy.

Nagle otrzeźwiała. Otworzyła oczy. Adam stał nad jej łóżkiem, patrząc na nią ze zmartwieniem. Nie może poddać się tomografii. Jest w ciąży. Co prawda ryzyko choroby, bądź późniejszych skutków jest niewielkie, jednak jako przyszła matka nie może zaryzykować.

- Nieźle mnie nastraszyłaś. - oznajmił spokojnie, patrząc w jakąś kartkę.
- Co teraz? Co się stało? - spytała.
- Zaraz zrobimy tomografię komputerową. Muszę zobaczyć, co jest przyczyną tego osłabnięcia.
- Adam... Nie obraź się, ale... chcę konsultacji innego lekarza.

Popatrzył na nią niepewnie. Czyli jest chora... Nie chce, żeby się dowiedział. Spojrzał jej w oczy, próbując ukryć smutek i strach, jaki teraz odczuwał.

- Nie. Nie ma nikogo, kto mógłby Cię przejąć.
- Nie zgadzam się na badanie. - powiedziała oschle.
- Słucham? - zapytał, niedowierzając.
- Nie zgadzam się.
- Wiki... To tylko i wyłącznie dla Twojego dobra.
- Ale to nie moje dobro jest teraz najważniejsze! - wypaliła.

Wkopała się. Serce zabiło mocniej. Miała tylko nadzieję, że nie usłyszał i nie zorientował się o co chodzi.

- Co?

Do sali weszła pielęgniarka. W ręce trzymała wyniki krwi.

- Proszę. Właśnie dostarczono nam je z laboratorium. Powiedzieli, że pilne.

Długo musiałam tu leżeć, skoro wyniki przybyły już z laboratorium. No chyba, że Adam obrócił cały szpital do góry nogami. To też było możliwe. - pomyślała.

Krajewski chwycił kartę z wynikami badań Consalidy. Patrzył na nie przed dłuższą chwilę. Westchnął głośno i spojrzał na jej twarz. Po policzku spływała pojedyncza łza.

- Proszę wyjść. - rozkazał kobiecie.
Wykonała jego polecenie, a Adam przysunął krzesełko do łóżka rudowłosej i usiadł, łapiąc się za głowę.

- Co ze mnie za lekarz. - odezwał się, przerywając ciszę.
- Adam... - zaczęła, łkając.
- To dziecko Radwana, prawda?

Marzył, żeby odpowiedź brzmiała : Nie.
Usłyszał odpowiedź. Wyraźne, głośne : Tak.
Nie wiedział jednak, czy to słowo wypowiedziane przez Wiktorię, czy to dzieje się w jego głowie...

Wiktoria i Adam || {W rodzinie wszystko da się wybaczyć} ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz