Spokojnym krokiem weszli do pomieszczenia, które było uznawane za taki jakby salon. Inaczej - po prostu - pokój dla personelu. Stała tam tablica z grafikiem operacji, stół, biurko, duża kanapa, ekspres do kawy i wiele innych, przydatnych przedmiotów.
Wiktoria jednak czuła się źle i podle. Nie może pozwolić na to, żeby przez jej kaprysy, Adam stracił kontakt ze swoim synem. Wie jednak, że nie może pozwolić sobie na takie odzywki do swojej osoby, tym bardziej, że jest to bezczelna gówniara, która za wszelką cenę chce osiągnąć swój cel.
Po tym wewnętrznym monologu, Consalida podeszła do wózka, stojącego przy kanapie i wzięła małą, kruchą istotkę na ręce. Troskliwie patrzyła w jej niebieskie oczy, po czym krążyła po całym pokoju, mówiąc do siebie. Adam przyglądał się jej z podziwem. Jeszcze niedawno, Wiktoria nie chciała słyszeć o dziecku. Kiedy wszystko potoczyło się w ten sposób, wiedział, że podoła trudnym zadaniom, wiążącym się z macierzyństwem. Obiecał sobie, że już nigdy jej nie skrzywdzi. Jest jedyną ważną osobą w jego życiu i czuł, że dla niej może poświęcić dosłownie wszystko. Jego rozmyślenia przerwał słodki głos.
- Przepraszam Cię, Adam. - wypaliła ze wstydem.
Czuła się zażenowana całą tą sytuacją z Oliwią. Mimo wszystko, to matka jego dziecka. Nie powinna była unosić się aż tak, nie mówiąc już o szacunku, którego jej nie okazała.
- Za co Ty mnie przepraszasz, Wiki?
W tym momencie, kobieta zrobiła kilka kroków w jego kierunku, lekko bujając się raz w prawo, a raz w lewo, w celu uśpienia wyraźnie zmęczonego dziecka.
- Byłam dla niej bardzo niemiła... - stwierdziła zażenowana.
- Ona dla Ciebie też. Postąpiłaś bardzo dobrze. - wyciągnął ręce i wziął od niej niemowlę, które po chwili włożył do wózka i przykrył niebieskim kocykiem.
Stanął na przeciwko niej, a swoje dłonie ułożył na jej biodrach. Patrzyli sobie głęboko w oczy, uśmiechając się wzajemnie.
- Jesteś jeszcze piękniejsza.
- I grubsza.
- Jak dla mnie - idealna. Wyglądasz cudownie, tak kobieco...
- I grubo.
- Przestań! Jestem pewien, że wciąż jesteś niezwykle atrakcyjna.
- Ah tak?
Zbliżył się do niej, a ich usta złączyły się delikatnie.
- Mhm... - mruknął w trakcie pocałunku. - Wieczorem Ci to udowodnię. - oznajmił, kiedy przerwali tę cudowną chwilę.
- Przepraszam bardzo, że przeszkadzam, ale moja żona miała wypadek. Muszę wiedzieć, co się z nią stało. Co z naszym dzieckiem? - odezwał się wyraźnie zaniepokojony mężczyzna, stojący w drzwiach.
- Pana żona jest w stanie ciężkim, ale stabilnym. Aktualnie jest operowana, a pana córeczka jest bezpieczna. - wskazała na wózek, stojący przy oknie.
- Mogę ją zabrać?
- Tak, oczywiście. - poinformowała, chwytając za rączkę od wózka i przestawiając go w kierunku blondyna.
- Bardzo Państwu dziękuję za pomoc. - uśmiechnął się i zniknął za rogiem.
Consalida stała przodem do drzwi, a tyłem do Adama. Krajewski złapał ją w talii i złożył czuły, namiętny pocałunek na jej szyi.
- Mmm... - wyrwało się jej. - Nie tutaj. - skarciła go, po czym odsunęła się od niego na bezpieczną odległość.
- Mogę zostać dziś na noc? - spytał niepewnie.
- Musisz. Już nigdy Cię nie wypuszczę.
***
Po niecałej godzinie znajdowali się pod blokiem Wiktorii. Weszli po schodach - jak normalni ludzie, otworzyli drzwi, jednak kiedy tylko je zamknęli, ich usta ponownie złączyły się w pocałunku, przepełnionym tęsknotą i zachłannością. Powoli kierowali się w stronę sypialni, wciąż tocząc walkę o dominację, gdzieniegdzie obijając się o meble i ścianę.
Czuli się cudownie w swoim towarzystwie, nie musząc udawać, że się nie kochają. Spędzili długi, romantyczny wieczór, pełen wrażeń, emocji i ekscytacji. Brakowało im tego. Kochali się... ponad życie.
CZYTASZ
Wiktoria i Adam || {W rodzinie wszystko da się wybaczyć} ||
FanfictionWiktoria Consalida jest młodą kobietą, pracującą jako chirurg. Niedawno łączył ją soczysty romans z Adamem Krajewskim, jednak zaistniał spór, który przekreślił wszystko. 23.01.2018 - #616 w fanfiction 31.01.2018 - #506 w fanfiction 20.02.2018 - #18...