Rozdział 18

229 14 16
                                    

Kiedy parkujemy w miejscu gdzie się odbywają wyścigi uświadamiam sobie, że robię coś co jest nie do końca legalne. Mówiłam wiele razy, że Olivier jest potworem, ale ja będąc w takim samym środowisku społecznym jak on, też się nim staję. Czy przypadkiem nie jestem samolubna i egoistyczna tak mówiąc?

- Zoey wysiadasz? - pyta blondynka.

- Tak - kiwam głową.

Wysiadam z samochodu i widzę kilka znajomych mi osób, w tym mojego brata, a niech to ci los.

- Uwielbiam tutaj przebywać - patrzy na mnie.

- Ale dlaczego? - pytam.

- Te miejsce może wydawać się straszne, ale jest to mój drugi dom. Pomimo, że ściga się tutaj kilka zadufanych w sobie dupków to inni są za to spoko - lekko się uśmiecha. - Nie skreślaj nigdy osób, bo biorą udział w wyścigach, czy sprzedają kokę, każdy żyje jak chce.

- Łatwo mówić. Ty się wychowałaś w takim towarzystwie. Wybacz, ale mnie tutaj nie powinno być - zawracam w stronę wyjścia.

- Zoey to tutaj się dowiesz prawdy o każdym na kim ci zależy. A tak się składa, że kiedyś twoi rodzicie, a teraz Landon jest tutaj - krzyczy.

- Wiem wszystko o moich bliskich - odkrzykuję.

- Czyżby? - zakłada ręce na piersi. - Tam stoi Rosa i dzisiaj się zamierza ścigać, tak twoja ukochana przyjaciółka, o której niby wiesz wszystko.

Patrzę w prawą stronę i widzę tam moją przyjaciółkę. Nie mogę w to uwierzyć.

- Co ona tutaj robi? - pytam przerażona.

To nie możliwe, znam Rose dosyć długo i nigdy nie powiedziałabym, że znajdę ją w takim miejscu.

- Siedzi w tym samym co Ethan, ja czy też Olivier, a nawet Landon - odpowiada.

- Nie wierzę w to - mówię.

- To podjedź do niej i się jej zapytaj, ale nie rób scen, bo cię wywalą - ostrzega mnie.

Idę w kierunku czarnowłosej spoglądając na każdego mężczyznę, którego obok przechodzę. Spoglądam na nich z przerażeniem. Wszyscy są ubrani na czarno, większość z nich jest pokryta tatuażami. Każdy z nich jest napakowany i pewny siebie, dupki.

- Cześć Rosa jak fajnie cię tutaj widzieć, a i mam nadzieję, że wygrasz ten wyścig - prycham.

- Zoey?! Co ty tutaj robisz? - pyta.

- Jak widzisz stoję - przewracam oczami.

- Nie w tym sensie, to nie jest odpowiednie miejsce dla ciebie - szepcze.

- A dla ciebie tak? - zaczynam się sztucznie śmiać.

- Jestem tutaj bo muszę, nie każdy ma idealne życie - odpowiada.

-  Ale masz wybór, myślałam że mi ufasz, ale każdy tutaj potrafi tylko kłamać - uśmiecham się sztucznie.

- To nie tak - odrzeka.

- A jak? - pytam.

Nie odpowiada co jeszcze bardziej mnie podłamuje.

- Zrezygnuj z tego gówna - proszę łamiący głosem.

- Nie mogę - kręci głową. - Rodzice toną w długach, a mój brat jest śmiertelnie chory, a ja muszę coś zrobić, żeby nikogo nie stracić, musisz to zrozumieć.

- Mogłaś powiedzieć - odpowiadam.

- Że jestem w tym bagnie? Potrzebuję pieniędzy, a to jedyne wyjście - przegryza wargę.

Nienawiść nie zna granicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz