Rozdział I: Emma i Rose (1)

32 4 0
                                    

Papierkowa robota została szybko wykonana i Emma mogła oficjalnie zamieszkać z nową rodziną w Deltons. Po kilku rozmowach z państwem Milon, którzy chcieli ją adoptować, dziewczynka przekonała się, że mimo dziwnego pierwszego wrażenia, nie są złymi ludźmi. Przeciwnie, byli nawet mili.

Po tym, jak dzieci dowiedziały się o jej adopcji, zaczęły ją ignorować jak kiedyś. Bały się, że jeśli teraz na twarzy Emmy pojawią się jakieś siniaki, mogą zostać za to ukarani, a nawet wyrzuceni z sierocińca. Kiedy dziecko było z niego wyrzucane, jeśli miało szczęście, trafiało do innego sierocińca, ale nie wszystkim dawano drugą szansę. Ponieważ domy dziecka były w tych czasach przepełnione, dorośli uznali, że muszą segregować niepotrzebne śmieci. Jeśli uznali, że dziecko nie znajdzie miejsca w społeczeństwie, wysyłali je do zakładu pracy albo do wojska, chodziły też pogłoski o czarnym rynku, na którym sprzedawano narządy. Dzieci nie miały więc wyjścia i starały się przetrwać w tym systemie. Emma była obiektem ich pogardy ze względu na to, że nigdy nie była pouczana przez opiekunów. Była ich ulubienicą, ze względu na to, że była taka cicha i nie sprawiała kłopotów. Podobno kiedyś z niewiadomego powodu ktoś wpłacił na jej utrzymanie pokaźną sumę pieniędzy (może był to jakiś krewny). Inne dzieci niezmiernie jej zazdrościły lepszego traktowania.

Nadszedł dzień, kiedy Emma opuściła sierociniec. Chciała jak najszybciej zobaczyć Rose. Tylko o tym myślała. Dom państwa Milon okazał się luksusową willą. Byli naprawdę bogaci. Emma po raz pierwszy w życiu widziała taki duży dom. Wyglądał dla niej jak zamek.

-Podoba ci się?- zapytała pani Milon.

Emma kiwnęła głową.

-To dobrze. Chodź, zaprowadzę cię do twojego pokoju.

-Przepraszam... czy zna pani może Rose Jackson? - Emma zebrała się na odwagę i zadała pytanie, które nurtowało ją od dawna. - Wiem, że mieszka w tym mieście...

-Rose Jackson? Hmm nie, nie kojarzę, chociaż nie mieszkamy tu zbyt długo. Zamieszkaliśmy tu latem.

Emma poczuła, jak coś ciężkiego uciska jej serce.

-Ta Rose jest w twoim wieku?

-Jest pięć miesięcy starsza...

-Więc pewnie spotkasz ją w szkole. W Dalton jest tylko jedna podstawówka.

Emmę ogarnęła nowa fala nadziei.

-Kiedy będę mogła iść do szkoły?! - powiedziała, prawie krzycząc z podniecenia.

-Musisz ją naprawdę lubić - pani Milon uśmiechnęła się. - Cóż, jeśli tak tego chcesz, to możesz iść nawet jutro. Myślałam, żeby dać ci trochę czasu na przyzwyczajenie się, ale skoro tak ci na tym zależy, nie będę cię powstrzymywać.

-Dziękuję!

Tej nocy Emma nie mogła zasnąć. Chciała, żeby jutro nadeszło jak najszybciej. Ale w końcu zasnęła. Kiedy się obudziła, od razu zerwała się z łóżka i wybiegła z pokoju.

-Czy mogę już iść do szkoły?! - spytała z ekscytacją państwo Milon spokojne siedzących w salonie.

Pan Milon zakrztusił się herbatą.

-Już się obudziłaś? Jest dopiero szósta. Szkoła zaczyna się o ósmej - małżeństwo po raz pierwszy widziało dziecko, które tak eksytowało się pójściem do szkoły. - Ale musimy jeszcze odwiedzić dyrektorkę, więc wyjedziemy trochę wcześniej. Tylko zjedz najpierw śniadanie.

Twórcy Nowego Świtu: Drugie życieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz