Po wypiciu zielonego płynu, kolor jego twarzy znacznie się poprawił. Nie była już tak trupioblada jak wcześniej. Podszedł do klatki z dwiema dziewczynkami i po kilku sekundach trzecia kłódka puściła. Podczas gdy Noel segregował zawartość swojej torby, Emma starała się zachęcić dwa przerażone stworzonka do wyjścia z klatki. W końcu po długich namował dziewczynki ostrożnie wyszły trzymając się za ręce. Teraz, kiedy już wszyscy byli wolni pojawił się nowy problem. Trzeba było wrócić jakoś do miasta w możliwe najszybszy i najbezpieczniejszy sposób.
-Dom jest otoczony przez nuą, która wykryje nas, jak tylko zrobimy jeden krok. Nie mam więcej płaszczy, które by nas ukryły, ale mogę kupić nam kilka minut. Nua wody wytworzy mgłę, z którą zmieszam kilka innych żywiołów, żeby stworzyć ślepe sygnały. Mam nadzieję, że zanim się zorientują, że to iluzja, będziemy już daleko - powiedział szybko nie zwracając uwagi na to, czy ktoś go słucha. Całą swoją uwagę poświęcił różnokolorowym fiolkom wyciągniętym z torby. To badał je pod światłem lampy powieszonej na ścianie, to mieszał je ze sobą. Po chwili oznajmił, że wszystko jest gotowe i mogą ruszać.
Cała szóstka powoli wyszła z piwnicy i ostrożnie podeszli do drzwi. Beiri niosła na plecach półprzytomnego mężczyznę.
-Kiedy dam wam sygnał, po wyjściu za drzwi, wszyscy biegnijcie w prawo. To najkrótsza droga do miasta. Myślę, że jak tam dotrzemy, nie będą nas dalej ścigać - Noel szeptem udzielił ostatnich wskazówek, po czym wziął głęboki wdech i z całych sił rzucił butelką zawierającą wcześniej przygotowaną mieszaninę.
-Już! - krzyknął.
Wszyscy pędem wybiegli z domu i rzucili się w wyznaczonym kierunku. Mikstura wywołała gęstą mgłę przez którą prawie nic nie było widać, więc nie mieli pewności czy nie zboczyli w bok. Emma słyszała za plecami gniewne krzyki dwóch mężczyzn i wydawało jej się że przez chwilę slyszała też głos kobiety, ale była zbyt skupiona na biegu, żeby coś usłyszeć. Obok siebie słyszała lekkie kroki dwóch dziewczynek, co dosyć ją zaskoczyło. Chociaż Emma zawsze była dumna ze swojej szybkości, dziewczynki z łatwością dotrzymywały jej kroku. W niedalekiej oddegłości słyszała ciężki oddech Noela, który wyraźnie nie był przyzwyczajony do wysiłku fizycznego. Beiri nejpewniej znajdywała się na szarym końcu z powodu dodatkowego bagażu. Jednak dziwne było to, że nie słyszeli, aby ktoś ich ścigał. Wokół nich panowała cisza, którą przerywał tylko odgłos ich kroków i przyspieszonego oddechu.
Szybko wydostali się z mgły i przyspieszyli w kierunku rosnącego miasta. Po kilku minutach maratonu wokół nich pojawiło się kilka domków stojących na peryferiach. Emma dawno nie była tak zmęczona. Czuła jakby zaraz miała pluć krwią. Jednak nie wyglądała najgorzej w porównaniu z Noelem i Beiri.
-Za-zatrzymajmy się tam - wykrztusił Noel wskazując na ciemną, wąską uliczkę między domami.
-Teraz musicie iść do miejscowego oddziału rycerzy - po chwili odpoczynku Noel mógł już normalnie mówić. - Powiedzcie im, że jesteście zbiegłymi niewolnikami. Na pewno się wami zajmą. Weźcie przy okazji te dokumenty - powiedział podając im znalezioną teczkę - z pewnością zawiera cenne informacje.
-Masz rację - powiedział nagle kobiecy głos. - To bardzo cenne informacje. Cenniejsze niż twoje życie.
Wszyscy jak na komendę zadarli głowy do góry, skąd dobiegł głos. Kobieta stała na jednym z dachów. Była ubrana w czarny płaszcz, a jej dolną część twarzy zakrywała brunatna chusta. Widać było tylko jej ciemne oczy patrzące z nieokreślonym wyrazem na uciekinierów. Z lekkością zeskoczyła z około 12 metrów i wylądowała tuż przed Noelem.
-Chyba już macie dosyć zabawy na dzisiaj. Grzeczne dzieci powinny już dawno być w łóżkach.
W jednej chwili wszyscy z nową siłą zerwali się do biegu, ale gwałtownie się zatrzymali, kiedy zobaczyli, że wyjścia z alejki strzeże barczysty mężczyzna o długiej brązowej brodzie.
CZYTASZ
Twórcy Nowego Świtu: Drugie życie
FantasyAlthivana to świat, gdzie Emma rozpoczyna swoje nowe życie. Sierota, nieznająca swoich rodziców, opuszczona przez jedyną osobę, którą nazywała przyjaciółką, próbuje znaleźć swoje miejsce. Nie wiedząc nawet, kto wysłał ją tu wysłał, ani w jaki sposób...