Rozdział IV: Długa noc (1)

55 5 4
                                    

Było bardzo wcześnie rano. Nikt nie spodziewał się, że to tego dnia, nieużywany od 12 lat królewski wysłaniec, znów zostanie uruchomiony. Na głównym placu znikąd pojawił się starzec z brodą sięgającą do ziemi, trzymającego złoty papier. Poranną ciszę przerwał jego donośny głos, na który ludzie powtstawiali głowy z okien domów.

-Z rozkazu jego książęcej mości Eriela Savrida Deaviela: ,,Niewolnictwo zostaje zakazane. Od teraz osoby mające wszelkie powiązania z handlem ludźmi stają się zbrodniarzami i zostaną uwięzieni na wyspie Zerif na 5 lat. Wszyscy niewolnicy zostają uwolnieni i uznani pełnoprawnymi obywatelami. Dodatkowo, aby rozpocząć nowe życie, każdemu byłemu niewolnikowi przysługuje 1000 złotych monet ze skarbu państwa. Dekret ten zostaje ogłoszony we wszystkich miastach, w których odnotowano czarny handel. Wszystkie powiązane osoby powinny dobrowolnie oddać się strażnikom. Powtarzam, od teraz każdy, kto zostanie przyłapany na handlu drugim człowiekiem będzie bezzwłocznie ukarany."

Po tych słowach starzec zniknął i został po nim tylko złoty dokument unoszący się ponad metr nad ziemią. Od razu miejsce gdzie przed chwilą stał zaroiło się od ciekawskich ludzi, którzy chcieli wymienić się poglądami. Mało kto z nich pamiętał, kiedy ostatnio tyle osób zebrało się na Królewskim Placu.

-Ja uważam, że to bez sensu. Niewolnictwo jest jednym z największych dochodów naszego kraju. Zresztą niewolnicy wcale nie mają tak źle, wszystko zależy od ich właściciela.

-Jak możesz tak mówić. To przecież nieludzkie. I ci wszyscy handlarze to szemrane osóbki. Wreszcie będę spać spokojnie, wiedząc, że siedzą za kratkami.

-Może to i dobrze, ale dlaczego muszą płacić tym niewolnikom? Pewnie jeszcze dostaną pieniądze z naszych podatków. To oburzające. Co ten książę sobie myśli?

Tym dyskusjom przez chwilę przysłuchiwał się Noel, który wyszedł na targ, żeby kupić kilka potrzebnych rzeczy. Nie mógł uwierzyć, że szczęście tak się do nich uśmiechnęło. W takich okolicznościach pozbycie się tego człowieka stało się możliwe. Edykt pojawił się w tak dogodnym czasie, że było to wręcz podejrzane, ale Noel szybko wyrzucił te myśli z głowy. Po powrocie do domu, zaczął z Emmą układać plan.

Kiedy po raz pierwszy zobaczył dziewczynę, uznał ją za intruza. Już jak usłyszał, że Trod przeprowadził kogoś do domu był sceptycznie nastawiony, ale gdy zobaczył ją szwędającą się po gospodzie w środku nocy, utwierdził się w przekonaniu, że nie można jej ufać. W końcu doskonale zdawał sobie sprawę z lekkodusznego nastawienia Miry i Troda. Byli to ludzie, którzy pewnie nawet złodzieja, który wkradł się w środku nocy do ich domu, zaprosiliby na późną kolację i dali mu, co im zbywało. Dlatego Noel uważał siebie za osobę, której obowiązkiem jest ich chronić.

Kiedy następnego dnia Mira kazała mu oprowadzić nieznajomą po mieście postanowił jasno pokazać jej, że nie jest tu mile widziana. Wtedy przypomniał sobie, że miał dzisiaj pracę w gildii. Pomyślał o tym, żeby sprawdzić jak dobrą aktorką jest dziewczyna. Ku jego zaskoczeniu, sama zaproponowała pomoc w pracy. Spora część oszustów, kiedy zmuszona do większego wysiłku, rezygnowała z celu. Bacznie obserwował Emmę w przekonaniu, że dostrzeże jakieś niepokojące oznaki w jej zachowanii, ale nie niczego nie zauważył. Dziewczyna zdawała się cieszyć z przydzielonej jej pracy. Musiała być doświadczona w udawaniu. Po dłuższym przebywaniu na ulicy kłamstwa wchodziły w krew. Noel wiedział o tym najlepiej. W końcu sam spędził tam większość swojego życia. Po tym jak Emma została oskarżona przez Marvicka o kradzież, zaczął się wahać. Dziewczyna zaczęła przypomnać mu siebie z przeszłości. Kiedy został przygarnięty przez małżeństwo, wszyscy patrzyli na niego podejrzliwym wzrokiem. Każdy uważał, że dziecko z ulicy może sprowadzić tylko i wyłącznie same problemy. W sumie im się nie dziwił. Tacy jak on byli wyrzutkami społeczeństwa. Kiedy Emma zwróciła się do niego o pomoc, chciał jej odmówić. W końcu jej obecność była tylko przyczyną kłopotów. Przez nią znów ludzie zaczną mówić jakimi głupcami są Mira i Trod. Ale nie mógł... Chociaż było ciemno, wiedział, że Emma starała się jak mogła, żeby zachować spokój. Była przygotowana na odmowę. ,,W porządku." - te słowa wyszły z jego ust nieumyślnie. Teraz kiedy się nad tym zastanawiał, może najlepiej było odmówić, zaoszczędziłoby to niepotrzebnego zagrożenia.

Twórcy Nowego Świtu: Drugie życieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz