Na rynku zgromadził się już mały tłumek ludzi. Ale pierwszym, co rzucało się w oczy był lodowy posąg bogini Maqui. Był dwukrotnie większy od normalnego człowieka, zatem wystawał ponad zgromadzony tłum. Bogini wyglądała niezwykle majestatycznie. Jej długie kręcone włosy były jakby rozwiane przez wiatr. Obie ręce miała rozłożone na boki, a oczy lekko przymknięte. Sprawiała wrażenie jakby się modliła. Wokół tego posągu zaczęły już gromadzić się dzieci w strojach podobnych do Emmy. Dziewczyna widząc to pożegnała się na chwilę ze wszystkimi i zaczęła się przepychać przez tłum w stronę środka rynku. Kątem oka zobaczyła kilka postaci, ubranych w śnieżnobiałe płaszcze, którzy stali koło rządcy miasta.
Uroczystość rozpoczęła się przemówieniem kilku ważnych figur. Nie mówili nic godnego uwagi. Głównie dziękowali wszystkim za przybycie i wkład włożony w realizację tego wydarzenia.
W końcu zabrzmiała muzyka i Emma wraz z innymi dziećmi zaczęli śpiewać.
(...)
Każde drzewo, każdy ptak wie
jaki to dzień
Bo dziś wszystko się zmieniło
Wielka wojna zakończyła się
Świat skąpany jest w promieniach słońca zwiastującego nadejście nowego dnia
Jednak czy będzie to dzień szczęśliwy,
zależy tylko od nas samychNa nas przyszedł czas
Byliśmy z wami od początku
Ale od początku
Byliśmy tylko kamieniem
na którym zbudujecie swoją przyszłość
Świat należy do was
Ale nie zapomnijcie o co walczyliście
Wkrótce znów nadejdzie świt
a z nim nowe jutro w nowym świecie
(...)Podczas ich występu dwójka przedstawicieli miasta podeszła z kwiatami do posągu bogini i uniosła je wysoko do góry, jakby chcąc je sprezentować. Nagle kwiaty porwał silny wiatr i uniósł je wysoko do góry. Jako że nie były niczym związane zaczęły latać na wszystkie strony. Oczywiście tak silny wiatr zerwał z nich wszystkie płatki. Po chwili ta bezkształtna kolorowa masa zamieniła się w barwnego motyla (ku uciesze dzieci), który pofrunął w kierunku nieba, aż w końcu ludzie stracili go z oczu.
I kiedy Emma myślała że to już koniec, z nieba zaczął spadać biały puch. Odruchowo wyciągnęła rękę i poczuła dotkliwe zimno, kiedy tylko jeden z nich wylądował na jej dłoni. Zanim jednak roztopił się od temperatury jej ciała dostrzegła, że miał kształt gwiazdy. Po tym jak się rozpłynął długo jeszcze wpatrywała się w małą kropelkę wody, którą po sobie zostawił.
,,Więc to jest śnieg? - pomyślała patrząc w niebo."
Na ziemię spadało coraz więcej płatków, a ludzie zaczęli się powoli rozchodzić. Dla nich było to tylko coroczne wydarzenie. Coś całkowicie normalnego. Ale Emma nie mogła się napatrzeć na spadające drobinki. Kiedy słońce prześwitywało przez chmury, błyszczały jak najdroższe klejnoty. Mogła tam stać całą wieczność, ale do rzeczywistości sprowadził ją głos Noela.
- Co ty robisz? Wszyscy już poszli. Jak będziesz tu dalej stać, to się przeziębisz.
- Mmm, masz rację - wymamrotała, ale nadal nie ruszyła się z miejsca.
- Co jej jest? - spytała Rinne zaniepokojona.
Chłopak wzruszył ramionami.
- Chodź. Wracamy do domu. Jeszcze zdążysz się na niego napatrzeć. W końcu nie zniknie przez następne dwa miesiące - powiedział.
- Naprawdę?! - spytała Emma podnieconym głosem.
- Tak, tak. A teraz już chodź. - westchnął widząc jej świecące oczy.
Przez cały dzień Emma w każdej wolnej chwili patrzyła się przez okno na padający śnieg. Noel narzekał, że nie może zrozumieć, co w nim takiego wyjątkowego. Ale w końcu dla świętego spokoju obiecał jej, że jutro zbudują razem zamek ze śniegu. Szczęśliwa dziewczyna nucąc pod nosem położyła się spać.
Tylko pojawił się jeden mały problem...
- Wreszcie raczyłaś się pojawić - mruknął niezadowolony Avao.
- Co się dzieje? - spytała zaskoczona.
- Mógłbym ciebie o to zapytać. Co się dzisiaj stało?
- Nie ro- słowa przerwał jej potężny wstrząs, który ogarnął cały świat jej podświadomości. A potem nastąpił kolejny... i kolejny...
- Dlaczego wszystko się trzęsie?! - krzyknęła, żeby zagłuszyć huk, który był tak potężny, jakby ziemia miała się rozstąpić.
- Musiałaś zrobić coś, co zakłóciło równowagę tego miejsca - mruknął. - A teraz to napraw, bo zakłóciłaś mój sen. Wyobrażasz sobie jak irytujące jest, gdy ktoś cię nagle budzi bez żadnego powodu? Jestem teraz w bardzo złym humorze. A teraz to napraw. No już. Wtedy zastanowię się, czy ci wybaczyć.
- Jasne, naprawię to. Tylko powiedz mi jak!
- Musisz znaleźć zepsuty element i go naprawić.
- Że co?
Emma siliła się, żeby zachować spokój, ale Avao zachowywał się jeszcze bardziej nieracjonalnie niż zwykle. Jego zachowanie sprawiało, że chciała go uderzyć jeszcze bardziej niż zwykle. Postanowiła, że jeśli kiedyś przybierze fizyczną formę odbije sobie za to wszystko.
- No już na co czekasz?
Wydawało jej, że huk stawał się z każdą sekundą głośniejszy. A może po prostu przeniknął już do jej głowy. Ponadto ciągłe przynaglanie Avao nie dawało jej się skupić ani na moment. U uszach zaczęło jej dzwonić, a wszystkie dźwięki zaczęły się stapiać w jeden. Miała wrażenie, że jak tak dalej pójdzie to jej głowa eksploduje.
- Zamknij się wreszcie! - krzyknęła w nagłym przypływie złości.
W tej sekundzie wszystko ustało. Zrobiło się tak cicho jak zwykle.
- No nareszcie. Będę mógł się wyspać. - ziewnął przeciągle. - Dobranoc.
- Dlaczego... Dlaczego się zatrzymało?
Ale nie otrzymała już odpowiedzi. Avao ją zignorował. Zrezygnowana zaczęła przechadzać się wśród ciemności sama nie wiedząc czego szuka. Nie... wiedziała, co chce znaleźć. Chciała zobaczyć drzwi. Jedyną rzecz, która tu istniała. Zawsze myślała, że podświadomość odzwierciedla osobowość danej osoby. Czy w takim razie to znaczyło, że jest całkowicie pusta w środku. Czy też był ku temu jakiś inny powód.
Tak zamyślona nawet nie zwróciła uwagi, że prawie zderzyła się z drzwiami. Dobrze, że nie odczuwała tu bólu. Dopiero po dobrej minucie zorientowała się, że coś jest nie tak. Drzwi jak zawsze oplatał gruby łańcuch, ale ich powierzchnia była pęknięta. Długa pęknięcie ciągnęło się przez całą ich długość jak lśniąca błyskawica.
CZYTASZ
Twórcy Nowego Świtu: Drugie życie
FantasyAlthivana to świat, gdzie Emma rozpoczyna swoje nowe życie. Sierota, nieznająca swoich rodziców, opuszczona przez jedyną osobę, którą nazywała przyjaciółką, próbuje znaleźć swoje miejsce. Nie wiedząc nawet, kto wysłał ją tu wysłał, ani w jaki sposób...