Rozdział II: Portal

26 5 1
                                    

Emma spojrzała na szkolny budynek. Oczywiście od wczoraj nic się nie zmienił. Wydawał się tak ponury jak zawsze. Z daleka Emma dostrzegła kilka osób z jej obecnej klasy. W pewnym momencie jedna z dziewczyn zobaczyła ją i szepnęła coś stojącemu obok chłopakowi, po czym oboje zaczęli się śmiać.

Emma stała przed bramą przez dłuższą chwilę, mijało ją coraz więcej osób. Zaraz miała się zacząć pierwsza lekcja. Gdzieś w głębi budynku rozbrzmiał głośny dzwonek. Uczniowie, którzy jeszcze nie weszli do szkoły, rzucili się w jej kierunku. Ktoś popchnął Emmę tak mocno, że upadła na chodnik. Nagle poczuła coś dziwnego. Zerwała się z chodnika i zaczęła biec. Chciała uciec jak najdalej od tego miejsca. Coś pchało ją do przodu. Mijała coraz więcej budynków, a ludzie patrzyli z zaskoczeniem na dziewczynę w szkolnym mundurku biegnącą przez miasto w kierunku przeciwnym do szkoły. Wreszcie dotarła do opustoszałego parku. Nie miała już siły biec dalej, więc podeszła do najbliższej ławki i opadła na nią bez siły. Emma zaczęła się zastanawiać, czemu tak nagle zaczęła uciekać. Czy wreszcie strach wziął górę i nie chciała wejść do szkoły, gdzie była obiektem drwin? Nie. Już była do tego przyzwyczajona. To było coś innego.

Nagle dostrzegła koło swoich stóp świetlika. Nigdy wcześniej żadnego tu nie wiedziała, więc zaciekawiona chciała mu się bliżej przyjrzeć. Wstała i kucnęła obok unoszącego się zielonego światełka. Było ono niezwykle jasne i nie mogła zobaczyć owada, który je emitował. W pewnej chwili kątem oka spostrzegła kolejnego, a potem następnego. Emma spojrzała w stronę, z której nadlatywały i nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła. Te światełka, które uważała za świetliki, wylatywały z czegoś, co przypominało przedziwny obraz. Podłużne koło wielkości człowieka unosiła się kilka centymetrów nad ziemią. Otaczała je świetlista zielona poświata, z której wydobywały się małe światełka unoszące się dookoła. Emma stała przez chwilę oczarowana tym widokiem. Znów się pojawił. Jej oczekiwania nie poszły na marne. Już dawno domyśliła się, że mogą to być swojego rodzaju drzwi do innego świata. Portal, który czasami pojawia się w książkach. Cały czas lekko się kołysał i co kilka sekund zwiększał lub zmniejszał swoją średnicę.

Emma wreszcie ruszyła się z miejsca i obeszła go dookoła. W portalu, jak w obrazie, widoczne były drzewa inne niż te w parku. Największą różnicą było to, że były to drzewa iglaste, podczas gdy w parku rosły same liściaste. Mimo że była dopiero dziewiąta, drzewa po tamtej stronie zdawały się kąpać w promieniach zachodzącego słońca.

Nagle portal gwałtownie się zmniejszył. Emma przestraszyła się, myśląc, że zaraz znów się zamknie i szybko podeszła bliżej, tak, że miała go tuż przed sobą. Popatrzyła w jego spokojną taflę i wyciągnęła rękę. Jej palce dotknęły jego powierzchni i mocno zapiekły, jakby zderzyły się z wrzącą wodą. Emma szybko cofnęła rękę. Skoro czuła ból, to jednak nie był sen ani żadna iluzja. Szybko rozejrzała się po parku, żeby zobaczyć, czy nie ma tu kogoś jeszcze, ale była sama.

,,Czemu znów pojawił się przede mną? To przypadek?" - pomyślała.

,,Naprawdę masz czas na rozmyślania? Co jeśli zaraz znów zniknie? Czy nie marzyłaś o kolejnej takiej szansie?" - zapytał głos w głowie Emmy.

,,To prawda... - pomyślała dziewczyna. - Czemu się waham? Przecież marzyłam o tym od tylu lat."

Ale mimo tego, że już dawno podjęła decyzję, stała jak wryta. Bo jeśli, tylko jeśli, to nie jest sen... kiedy wejdzie w tę rzecz, która jest prawdopodobnie portalem do nieznanego, co się z nią stanie? Może znaleźć się w miejscu, z którego już nie wróci. Czy naprawdę tego chce? Czy tutaj jest jej aż tak źle? Bała się. Usiłowała znaleźć jeden powód, żeby nie przechodzić przez portal, ale wiedziała, że to bezcelowe. Nikt jej tu nie chciał. A po drugiej stronie miała szansę zacząć wszystko od nowa. Odrodzić się jak, niczym jeszcze nie splamiona, biała kartka. Czuła, że tam być powinna. Że znajdzie tam miejsce, które wreszcie będzie mogła nazwać domem.

Emma wzięła głęboki oddech i weszła w portal. Poczuła, jakby całe jej ciało tonęło w ogniu. Nie mogła oddychać ani nic zobaczyć. Czuła, że zaraz straci przytomność. Nagle wszystko ustało. Emma gwałtownie zaczerpnęła powietrza i upadła ziemię. Nie czuła już bólu, ale była wyczerpana, jakby przebiegła maraton. Powoli otworzyła oczy. Pierwszym, co zobaczyła, była zielona trawa, na której klęczała. Podniosła głowę. Znajdowała się dokładnie w tym lesie, który był widoczny w portalu. Podniosła się i rozejrzała dookoła. Portal zniknął. Kilka metrów za nią ciągnęła się kręta piaszczysta ścieżka. Z braku innych możliwości dziewczyna poszła wzdłuż niej w nadziei, że napotyka jakichś ludzi, żeby potwierdzić, gdzie się znajduje. Już po kilku metrach zaczęły nią targać wątpliwości.

,,Nawet jeśli znajdę jakąś osadę, co dalej? Czy nadal jestem w tym samym państwie? Mam pewność, że się z nimi porozumiem? I co mam dalej zrobić?"

Emma biła się z myślami. Już zaczęła zastanawiać się, czy powinna zawrócić i jakoś znaleźć portal, z którego przyszła, żeby przynajmniej wiedzieć, czy może w ogóle wrócić, kiedy zobaczyła jakiegoś człowieka.

Był to mężczyzna w podeszłym wieku ubrany w bardzo skromną lnianą koszulę, skórzaną kamizelkę, długie brązowe spodnie i wielkie buciory. Miejscami siwe włosy częściowo zakrywał kapelusz z piórkiem. Mężczyzna ciągnął przed sobą postukującą taczkę wypełnioną wielkimi worami.

Emma szybko podbiegła do mężczyzny, modląc się, żeby ją zrozumiał.

-Przepraszam! - krzyknęła, chcąc, żeby się zatrzymał.

Zaskoczony mężczyzna odwrócił głowę i spojrzał zdumiony na samotną dziewczynę w środku lasu ubraną na dodatek w jakiś dziwny strój.

-Przepraszam - powtórzyła Emma. - Wie pan może jak się dostać do miasta?

-Do miasta? W okolicy jest tylko jedno, Sheldrin, wystarczy iść tą ścieżką.

-Ach, rozumiem... - Emma czuła ulgę, widząc, że mówi tym samym językiem. Zaczęła myśleć, że może wszystko jej się przywidziało. Co dziwne poczuła lekkie rozczarowanie z tego powodu.

-Akurat tam wracam. Jeśli chcesz, możesz iść ze mną - mężczyzna uśmiechnął się dobrodusznie.

Emma kiwnęła głową. Była to dobra okazja, żeby dowiedzieć się czegoś więcej.

-Wiem, że może to zabrzmieć dziwnie, ale gdzie dokładnie teraz jesteśmy?

-Jesteśmy we wschodniej części lasu. Nie podam ci jego nazwy, bo takowej nie ma i do nikogo nie należy. W dzień każdy może tu przebywać, ale w nocy wstęp jest dozwolony tylko dla magów i rycerzy z gildii, ze względu na potwory. Chociaż to głównie demoniczne psy, ale ostrożności nigdy za wiele.

Emma dziękowała w duszy, że jej twarz nie wyrażała emocji, bo była teraz w głębokim szoku. ,,Magowie"? ,,Demoniczne psy"? Czy to jakoś dziwny kod? Wahała się, czy zadać pytanie, które na chwilę obecną nurtowało ją najbardziej. Wreszcie zebrała się na odwagę i wypaliła.

-W jakim państwie się znajdujemy?

Mężczyzna przystanął i popatrzył na nią z uwagą.

-W Aristii, oczywiście.

Z tego, co wiedziała, żadne państwo tak się nie nazywało (a była całkiem niezła z geografii). Więc albo rozmawiała z jakimś wariatem albo... naprawdę znalazła się w innym świecie.

Twórcy Nowego Świtu: Drugie życieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz