Rozdział 25

121 9 7
                                    

Liam

- Tak jak mówiłeś zrobimy kilka ujęć na tle tych skał, a potem podkład muzyczny dopasują chłopaki z zespołu w studiu – powiedziałem czekając na aprobatę Bryn'a. Skinął głową. – Niech ktoś przygotuje Zayn'a – rzekłem. Zoye pospiesznie ruszyła w stronę domków, w których przyszło nam pozostać na noc, bo Dorian zażyczył sobie, aby praca nad kampanią garniturów przyspieszyła. – Myślę, że wszystko pójdzie zgodnie z planem – oznajmiłem.

- Jesteś tego pewny? Ostatnio nic nam nie wychodzi. Jak nie podpuszczasz, odtrącasz, upokarzasz chłopaka i w końcu pozwalasz mu na zaczerpnięcie powietrza to on upija się lub urządza ci prowokacje, aby w końcu wiedzieć czy nadal go potrzebujesz – powiedział fotograf.

- Nie rozumiem?

- Po co ci to całe przedstawienie? – spytał Bryn. – Masz jakiś plan zemsty. A może po prostu przy nim nie potrafisz na chłodno myśleć i pociąga cię jakaś gorączka, z którą płyniesz pod prąd. To nie wygląda na zemstę dorosłego chłopaka, a nawet dzieciaka tylko na destrukcyjne zachowanie – oznajmił przyjaciel.

- Sam nie wiem – wydusiłem.

- Porozmawiaj z nim za nim zabrniecie w ciasny kąt i nie będzie wyjścia awaryjnego – powiedział i zerknął w stronę budynków.

Odwróciłem się i zobaczyłem Zayn'a idącego w naszą stronę. Był idealny. Piękne rysy twarzy, głębokie spojrzenie, tajemniczy, lekko przygarbiony z papierosem w ustach wyglądał jakby właśnie na ziemie wprowadzono anioła, który swoim szeptem próbował ukoić ból duszy.

- Liam, co się dzieje? – spytał Bryn.

Przymknąłem, a następnie powoli otworzyłem powieki i zobaczyłem postać Zayn'a stojącą w bezpiecznej odległości ode mnie. Odwróciłem się od tego widoku i spojrzałem w niebo, które było bardzo spokojne.

- Możemy zaczynać – rzekł fotograf. – Liam?

- Zaczynajmy – wydusiłem i odszedłem z miejsca ich pracy.

Usiadłem na kamieniach. Zayn zaczął pozować. Na początku słuchał Bryn'a, ale z czasem zaczął całą swoją uwagę poświęcać mojej osobie. Patrzył na mnie z wielkim skupieniem. Wydawało mi się, że chce na siłę wedrzeć się do mojej duszy, która bezpiecznie oplata purpurowe serce. W pewnym momencie bezszelestnie, kiedy odwracam wzrok jego dłoń ląduje na powierzchni mojej skóry, zaciska się na kościach i odczuwam niepokój, gdy dotyka żyłek, pod którymi pulsuje krew płynąca do ścianek serca. Odszedłem. Pospiesznie wymknąłem się z bliskości Zayn'a, choć był daleko ode mnie otoczony surowością natury.

Wszedłem do pokoju. Głęboko zaczerpnąłem powietrza, westchnąłem i opadłem bezpiecznie, choć niepewnie na kanape.

- Witaj Liam. – W czterech ścianach rozbrzmiał znajomy głos. – Chciałabym porozmawiać o Zayn'ie. – Usłyszałem ciężkie kroki i po chwili przede mną pojawiła się matka Malik'a. – Nie zajmę ci dużo czasu.

- Wtedy też to pani powiedziała – oznajmiłem. – Moi rodzice też to usłyszeli, gdy weszła pani do mojego domu i zażądała, aby spróbowali nauczyć mnie, że powinno szanować się pełną i prawdziwą rodzinę, a nie namiastkę lub pierwowzór związku opartego na chwilowym pożądaniu. Tak to brzmiało? I nie zapominajmy powiedziała pani moim rodzicom, że stać was, aby zapłacić nam za to abym nie zbliżał się do Zayn'a.

- Sam Zayn tego chciał – powiedziała głośno i wyraźnie. – Po prostu czuł się przez ciebie osaczony. Nie wiedział, jak ma się pozbyć ze swojego życia twojej osoby. Inni porzucali go, gdy pojawiała się Amelia i nie przeszkadzali mu w karierze, a ty zostałeś przy nim. Chciałeś być i.

Tylko Ty   #ziamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz