Rozdział 26

118 11 5
                                    

Zayn

Siedziałem na łóżku. Patrzyłem na leżące obok nagie ciało okryte połowicznie kocem. Leżał na brzuchu, twarz miał zwróconą w moją stronę, jedna ręką leżała wzdłuż jego ciała, a druga dłoń subtelnie zaciskała się na rogu mojej poduszki. Uśmiechnąłem się pod nosem.

- Chciałem czuć twoje ciało obok mojego, całą długą noc. Chciałem tylko leżeć obok ciebie i potrzebowałem, aby twoje opuszki palców zostawiały na mojej chłodnej skórze ślad – szepnąłem błądząc dłońmi po jego plecach, powoli drobnymi kroczkami moje palce dotykały każdej kosteczki kręgosłupa, schodziłem w dół. Niepospiesznie położyłem głowę na jego ciele tak, aby moja twarz była zwrócona w górę. Chciałem patrzeć na jego krótkie brązowe włosy, kark, ramiona, które są idealne. Kiedy sięgnąłem ręką do ramienia i podążyłem wzdłuż, aż do jego dłoni i wcisnąłem się nienachlanie między jego palce poczułem jak splata i zaciska uścisk. Pocałowałem go w ciało i wyczułem przyjemnie przechodzę przez nie dreszcze. Uśmiechnąłem się. – Chcę, abyś tak jak kiedyś i dziś przechował mnie na swojej skórze.

- Przestań Zayn – wymamrotał starając się podnieś, co skutecznie mu uniemożliwiałem.

- Znam twoją siłę fizyczną. Wiem, że bez problemu mnie przesuniesz tak, że nawet spadnę na podłogę z wielkim hukiem, ale coś mi mówi, że też tego chcesz – powiedziałem, a on westchnął i po chwili zmienił pozycję. Leżał na plecach, a ja niefortunnie zsunąłem się i wylądowałem na jego podbrzuszu. – Nie wiem czy jednak nie wolałem, gdy byłeś w tamtej pozycji – oznajmiłem. Liam milczał. Patrzył na mnie. – Chciałbym coś zrobić – rzekłem, a on podniósł się i idealnie przysunął się do mojej twarzy.

- Musisz już iść Zayn – wydusił przez zaciśnięte szczęki.

- Nie.

- Tak – rzekł. – Spóźnisz się do pracy.

- Nie ważne. Wolę być tu.

- Dlaczego? – spytał.

- Nie mów, że nie wiesz, kochanie – odpowiedziałem. Liam westchnął, a nawet uśmiechnął się, choć nie za bardzo chciał wykonać ten gest. – Może uda się mi coś jeszcze dostać od ciebie dzisiejszego tak jak wczorajszego wieczoru.

- Zayn, a co dostałeś ode mnie wczoraj?

- Twoje towarzystwo – rzekłem przysuwając się do jego buzi, a zwłaszcza nakierowałem się bardzo blisko jego ust. Tylko na nie zwracałem uwagę. – Dziś chciałbym odrobinę więcej.

- Co chciałbyś? – spytał przeciągle, jakby był zaspany i ułożył ręce na moich ramionach.

Niedbale dotykał mojej powierzchni. Wpatrywał się w moje oczy, które w tej chwili były cholernie głodne dawnej pieszczoty. Nie zawahałem się. To było niesamowite dotknąć jego warg. To było lekkie, spragnione, intensywne. Przez chwilę miałem otwarte oczy i patrzyłem na jego bladą twarz, ale po chwili zamknąłem powieki, szczelnie, aby nie widzieć jego protestu. Może nie chce zobaczyć, jak się odsuwa ode mnie. Może wolę już czuć, że zgubię gdzieś za moment jego usta, ale tylko, dlatego, aby zaczerpnąć powietrza, które wpadnie przez otwarte okna, w których, gdzieś jeszcze zagubiona jest nasza samotność i smutek. Liam był bierny. Dotknąłem jego ust, mocno objąłem swoimi wargami jego słodkiej powierzchni, zatopiłem się w miękkości i subtelnym uchyleniu. Czułem oddech ukochanego mieszający się z moim. Moja dłoń objęła jego szyję, ścisnąłem, gdy poczułem bliskość jego ust na ustach. Poruszył odrobinę, a może mi się wydawało. Nie ważne, bo drugą dłoń wygodnie ułożyłem na jego ramieniu, przekierowałem na plecy i powoli zjeżdżałem w dół, aż dotarłem nad pośladkiem. Starannie zmieniłem pozycję, otoczyłem go w pasie nogami i dłonie zanurzyłem we włosach. Nadal był bierny. Moje usta wędrowały po jego wargach nachalnie, ale z czułością pieściłem moją ulubioną część. Palcami przesuwałem po jego pięknie zarysowanych mięśniach, badawczo, z pożądaniem. Po chwili odsunąłem się od niego.

- Liam.

- Co chcesz? – spytał.

- Czuję, że tego chcesz, więc, po co się opierasz? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie.

- Nie wiem czy tego chcę, potrzebuję, a może to chwilowe podniecenie. Moje usta są przecież takie bierne – oznajmił. Odsunąłem się od niego na bezpieczną odległość.

- A gdybym ci powiedział, że ja teraz potrzebuje ciebie. Tylko ja. Tylko ciebie – powiedziałem opuszczając twarz. Byłem bezradny. – Chce być egoistą. Przepraszam, kochanie.

Liam dotknął mojego ramienia. Podniosłem lekko głowę, a on patrzył na mnie ze smutkiem, czułością i wiedziałem, że tam głęboko w nim kłębi się to samo pragnienie i przede wszystkim ta sama potrzeba bliskości. Położyłem go na wznak. Pocałowałem usta jeszcze raz tak delikatnie i poczułem jak chwyta bezmyślnie moją dolną wargę. Tak na krótko pozwala mi doznać spragnionej pieszczoty, a ja wtedy spokojnie bez wyrzutów wchodzę w niego gładko. Przyjemność zapiera mi dech w piersiach, dlatego obdarowuje go pocałunkiem, a on pozwala mi sobą oddychać. Nasze biodra poruszają się w zgodnym tempie, atakują mnie silne fale przyjemności. Oplata mnie nogami, a ja splatam nasze dłonie i słyszę jego ciche westchnienia, moje jęki, gdy poruszam się w nim mocniej, szybciej, wolniej, delikatnie. Napieram na niego, ocieram skórę o skórę, językiem ląduje na jego klatce piersiowej, a jego twarz gdzieś wtapia się w moją szyję i czuję ciepło jego oddechu. Nasze ciała absorbują każde intymne wrażenie. Opadam w nim coraz bardziej, głębiej i niesamowicie czuję jak staję się z nim jednością, zbliżamy się do szczytu, intensywnie napieram, krzyczymy razem. Czuję przyjemne ciepło, drżenie ciał, serca przestają tak szybko bić i uspokajają się powoli. Patrzymy sobie w oczy, a on obejmuje mnie i wiem, że nic się nie zmieniło nadal jesteśmy tylko my.


    Chwilę później poszedł do łazienki. Natomiast ja postanowiłem zadzwonić do matki i poinformować, że dziś nie pojawiłem się na sesji zdjęciowej. Podszedłem do stolika, na którym znajdowały się moje rzeczy, ale za nim to zrobiłem zobaczyłem zniszczony wazon i leżące zaschnięte róże porozrzucane na drewnianej podłodze. Ukucnąłem i dotknąłem kwiatów, które kryją piękne historie.

- Nadal masz ode mnie róże – szepnąłem.

- Mam.

- Dlaczego? – spytałem podnosząc się z podłogi i jakoś przypadkiem chwytając w swoje dłonie jedną z nich. Miała zapach tamtych szczęśliwych dni. – Liam, dlaczego?

- Chciałem trzymać w ogrodzie serca nie tylko ból, smutek i żal, ale odrobinę tego szczęścia, którego symbolem jest każda z tych od ciebie podarowanych niestrudzenie czerwonych róż...

- I cierpliwie z dużym spokojem oraz przepięknym uśmiechem odbieranych od ciebie – wtrąciłem.

- Zabrakło mi. – Zamilkł, a ja spostrzegłem na stole dokumenty, na których widniało moje imię i nazwisko.

- Co to? – spytałem.

- Umowa. Twój kontrakt. Mam go jeszcze przeczytać i dać twojemu adwokatowi do podpisania – oznajmił Liam.

- Nie trzeba. Mogę podpisać teraz – powiedziałem i sięgnąłem po długopis leżący niedaleko papierów. Usiadłem i zacząłem przewracać kartki. Dotarłem do ostatniej strony. – Ale nie znikniesz jak to podpiszę? – spytałem żartobliwie zerkając na niego.

Liam był poważny. Zamyślony.

- Zayn – rzekł dość głośno moje imię Payne, gdy długopis w moich dłoniach znalazł się blisko miejsca naznaczonego kilkoma kropkami.

- Tak?

Liam znów zamyślił się, a po chwili wydusił.

- Nie ważne. Podpisz, jeśli chcesz – powiedział.

Podpisałem umowę.

- Dziękuję, że pozwoliłeś mi na wczoraj i dziś. Obiecuję, że nie będę już sprawiał problemów i dokończę swoją pracę bez żadnego, 'ale'. Mój menadżer i matka też nie będą się wtrącać. Obiecuję – oznajmiłem.

Liam skinął głową. Uśmiechnąłem się.



*jeden z moich ulubionych rozdziałów


Tylko Ty   #ziamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz