Rozdział 11

605 35 17
                                    

- (y/n) pov -

Gdy obudziłam się wieczorem, Cukru przy mnie nie było.
Wstając z łóżka, doszłam do wniosku, że moje nogi są jak z waty po tej wcześniejszej zabawie. Pomału doszłam do szafy i zaczęłam wybierać jakąś sukienkę na urodzinową imprezę Tae. W chacie było cicho, co oznaczało, że impreza się jeszcze nie zaczęła.
Po paru minutach przeklinania samej siebie i wyrzuceniu paru łachmanów z szafy zdecydowałam się na ciemnoniebieską sukienkę do kolan ze złotą koronką. Z fryzurą się nie starałam, nie byłam w tym dobra. Rozpuszczone włosy też są ok.
Ale za to makijaż był królewski.
Humor mi dopisywał do czasu, kiedy się kapnęłam, że Yoongi też tam będzie.
Jak miałam się zachować?
Zejść na dół i na luzie powiedzieć "Hej Min, niezły numer wcześniej, tylko tego nie powtarzajmy."?
Boże, jestem nieobliczalna i prawdopodobnie uzależniona od seksu.
Bo jaka inna normalna i zdrowa psychicznie kobieta, kochałaby (przepraszam, to już było raczej pierdolenie, niż kochanie) się z pierwszym lepszym facetem, który pieścił jej piersi, chociaż kocha innego?
Nie zasłużyłam sobie na kogoś takiego jak Taehyung. Pewnie i tak nigdy nie bylibyśmy razem.
Z walizki wyciągnęłam mój prezent dla Tae. Nie było to nic nadzwyczajnego. W przeciwieństwie do innych nie było mnie stać na prezenty od Gucciego. Moim prezentem był poprostu nowy oldschoolowy aparat fotograficzny. Nie kosztował zbyt dużo, i w głębi serca żałowałam, że nie stać mnie na coś lepszego.

***

Po raz kolejny dano mi do zrozumienia, czy to chcący, czy niechcący, że nie należę do takiej śmietanki jaką byli krasnale.
Joonie podarował mu torbę z najnowszej kolekcji Gucciego. Jin ładną obrożę wysadzaną mieniącymi się kamieniami dla Tanniego. Hobi dał mu wielkiego pluszaka Koro Sensei z Assosination Classroom. Cookie...no cóż, jego prezentem była apaszka, oczywiście wiadomo kogo. Suga dał mu nowe słuchawki wysadzane czarnym kamieniem, co było unikatem, bo były zrobione specjalnie dla niego. A Jimin...podarował mu nową lustrzankę z pięcioma obiektywami za kilkanaście tysięcy.
Krótko mówiąc, mój prezent był do dupy.
Przeklinałam najmłodszego Kima w myślach, że musiał odrazu otwierać te pierdolone prezenty.
Swoją paczuszkę ostrożnie usunęłam ze stołu, upewniając się, że nikt mnie nie widzi.
- (y/n)! Nie mogę się doczekać na twój prezent!- Koreańczyk uśmiechnął się od ucha do ucha.
- J-ja...zapomniałam wsiąść swój prezent ze sobą...- skłamałam, bo co innego mi zostało?
- Zapomniałaś?- Tae posmutniał. - Rozumiem, (y/n). Każdemu to się może zdarzyć. Dasz mi go, jak wrócimy do Seul'u.
Taeś kiwnął wyrozumiale głową. Miałam więc parę dni, żeby wymyśleć jakiś inny prezent.
Impreza trwała w najlepsze, kiedy zaczęło kręcić mi się w głowie. Postanowiłam więc wyjść na zimnicę, załapać świeżego, górskiego powietrza. Na moje nieszczęście stał tam też Yoongi.
- (y/n) jeżeli chodzi o wcześniej...- raper wypuścił powietrze razem z dymem od papierosa.
- Daj spokój, nie mówmy o tym. Hormony zaczęły w nas buzować i stało się co się stało.- zaczęłam żałować, że nie wzięłam ze sobą kurtki.
- Jest ci zimno.
- Nie.- odparłam ukrywając drgawki.
- To nie było pytanie. Aish.- Marshmallow ściągnął z siebie kurtkę i zarzucił ją na moje ramiona. Po chwili przytulił mnie do siebie mocno.
Puszczając mnie, zauważyłam, że jego okulary zaparowały. Zaczęłam się śmiać.
- Chyba potrzebujesz wycieraczek.- wskazałam na jego okulary.
- Chyba nie. Potrzebuję tego.
Po tych słowach Min oparł mnie o ścianę i zaczął romantycznie całować. Nie mogłam się ruszyć, bo na ścianie po obu moich stronach były ręce starszego.
Ponownie czułam jego ciepło.
- (y/n) chodź, będziemy grali w...- ten głos obił mi się o uszy jak echo. Zerknęłam w stronę z której dochodził.
Tae stał w drzwiach tarasowych z bladą miną. Jego oczy zaczęły lśnić...od łez?
Spuściłam wzrok, chcąc najlepiej zapaść się pod ziemię.

I Will Survive ( FF/ TaehyungxReader/ PL )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz