3

140 11 2
                                    

Melania:

Drinnnn drinnn drinnn

Cholera głupi budzik... Tak bardzo nie chcę mi się iść na tą sesje. Ale wyjścia nie mam nie chcę zawieść nowego szefa i Shawna. Nie Shawn nie obchodzi mnie.

Przecież mnie obchodzi...

Nie stop nie obchodzi ja tylko pracuje z nim.

tylko ...

Trzeba wstać z tego jakże wygodnego łóżka i zebrać dupe do pracy bo pieniądze same się nie zarobią. Ehh....

Wyjęłam moje ulubione czarne przetarte na kolanach rurki z wysokim stanem i różowy sweterek , nie miałam ochoty na makijaż i tylko lekko podkreśliłam oczy. Wystarczy, chyba. Wzięłam torebkę z zamiarem wyjścia ale przerwał mi to dźwięk przychodzącego sms'a. Od Mendesa , czyli teraz będzie mnie dręczył?

Od Shawn:
Czekam pod twoim mieszkaniem.😍

Do Shawn:
Aha.

Wiedząc że on nie odpuści zeszłam na dół gdzie opierał się o swoje czarne lamborghini. Ubrany był ...jak zwykle. Czarna koszula i czarne rurki.
-Cześć... przepraszam że tak wczoraj wyszłam ale zaskoczyłeś mnie wiesz tyle lat przerwy to jednak dużo jak dla mnie.- z czego ten dureń się śmieje?
-Okej księżniczko.
-Nie księżniczkuj mi tu.-burknęłam. To mi się źle kojaży.
-Ja próbuje tu być miły, a ty mi zabraniasz ?-zaśmiał się poważniejąc później.- Nie skrzywdzę cię tak jak oni.
-Dobra mów co chcesz tylko nie przy ludziach.- skomentowałam a on się uśmiechnął.
-Wsiadaj bo się spóźnimy i nici z sesji. A dziś jest bardzo ważna sesja na plakat trasy koncertowej.

Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do firmy. To będzie ciężki dzień...Całą drogę jak na razie spędziliśmy w ciszy. Ale była to ta miła cisza, bardzo miła.

-Mel ?
-Tak Shawn ?
-Byłaś u nich?
-Raczej oni u mnie.
-Bardzo cię krzywdzili?
-Chyba przez cztery lata się przyzwyczaiłam.
-Nie bój się już. Masz mnie, okey? Oni tu nie przylecą.

Dojechaliśmy do firmy. I już miałam wysiadać ale poczułam jego rękę na swoim nadgarstku. Wróciłam do poprzedniej pozy tyle że tym razem Shawn był blisko mnie, zbyt blisko ale chyba tego chciałam.

Tak chciałam tego ale oczywiście akurat w tej chwili zachciało mi się ziewać. Cała ja .Mendes się zaśmiał i wysiadł tak jak ja.
-To w takim razie księżniczko- popatrzyłam się na niego jakbym miała go zabić - może kawa?
-Oh Shawn to najlepsze co dziś wymyśliłeś.- zaśmialiśmy się oboje i weszliśmy do budynku a następnie do windy. Po wyjściu z tego pudełka skierowaliśmy się w stronę baru.

Wybraliśmy stolik na samym końcu baru a po chwili przyszła do nas kelnerka.
- Co podać? - zapytała patrząc się zalotnie na Shawna .
-Małą czarną razy dwa i szarlotkę też razy dwa. - powiedział Mendes z triumfalnym uśmiechem. Pamiętał nawet jaką kawę lubię.

- Shawn mogę o coś zapytać?
- Jasne pytaj o co chcesz.- zapewnił mnie
- Pamiętałeś mnie przez 4 lata mimo to że spędziliśmy ze sobą tylko rok z przerwami?
- Zakochałem się w tobie. Naprawdę i nawet mam twoje zdjęcia w sypialni. Wiesz byłaś moją pierwszą miłością. A pierwsza miłość nie rdzewieje czy jakoś tak.- zaśmialiśmy się oboje a ja byłam pewna że on czuł/je to samo co ja do niego.
- Shawn ty też byłeś moją pierwszą miłością.- uśmiechnął się delikatnie i nasze spojrzenia się skrzyżowały. Jego piękne brązowe oczy patrzyły się wgłąb moich niebieskich. Ta chwila mogła by trwać w nieskończoność. Mogła by ale kelnerka przyniosła nam nasze zamówienia. Ehh.

Shawn:

Znów było tak jak 4 lata wcześniej w Krakowie. Tylko wtedy mogłem ją pocałować a dziś nie. Zjedliśmy ciastka i wypiliśmy kawę. Uregulowałem rachunek i wyszliśmy kierując się w stronę sali na której miała być sesja. Moje uczucie do niej powróciło a ja niedługo musiałem wyjechać w tą durną trasę i znów musiałem ją zostawić. Muszę coś wymyślić nie wiem zabiore ją ze sobą jako hmmmm.... Dziewczynę ..nie odpada.. FOTOGRAFA tak to jest to. Muszę jej to powiedzieć. Ona musi jechać ze mną a Josiah pojedzie ze mną w następną trasę. Jestem geniuszem.

- Na co czekasz?- zapytał Josia.

- Na nic - zaśmiałem się i poszłem się przygotować.

- Mel zrób ujęcie od boku- zarządził Josia.
- Shawn ustaw się ymm.. bokiem i hmm..odwróć głowę w moją stronę i hmm... Uśmiechnij się. - uśmiechąłem się i stanąłem jak kazała- Shawn nie tak ,normalnie się uśmiechnij...
-A mogę się zastanowić?
-Nad czym Mendes. Nad uśmiechem?- zapytała się śmiejąc się razem z Josia.
-Powiedzmy... Ale może twoim.

Melania:

Podszedł do mnie powoli , patrzył mi prosto w oczy i wogóle to gdzie się podział Josiah ? Pocałował mnie a ja oddałam pocałunek. Muska moje usta swoimi przy okazji uśmiechając się. Koch.... zakochuje się w nim na nowo.

-Dosyć tego. Mieliście swoją chwilę pieszczot, teraz do roboty.- powiedział mój szef próbując być poważnym. Ja także uśmiechnęłam się pod nosem a Shawn z miną obrażonego dziecka wrócił do pozowania. W końcu okładka musi być gotowa na jutro...
- Shawn przestań się tak na mnie gapić. Patrz się w aparat.- powiedziałam nieco wkórzona.
-Muszę się napatrzeć na ciebie. W końcu 4 lata  przegapiłem.
- To wy się znacie?!- Josia wytrzeszczył oczy.
-Tak, z konceru- odpowiedziałam.
-Tak, gdybym ją znalazł była by moją żoną i mieli byśmy teraz 2 dzieci Johna i Emili. - teraz to ja wytrzeszczałam oczy. Co on powiedział.- No co przecież kiedyś będziesz moją żoną.- zaśmiałam się, nie wytrzymałam poprostu.

Reszta dnia minęła mi na "ulepszaniu zdjęcia" Mendesa które miało być na tej okładce. Szkoda że wyjeżdża i w ogóle dopiero odnowilśmy kontakt a tu proszę... może faktycznie mogła bym być jego żoną.
_____________________________________

Cześć ludki. Jak rozdział? Jak się podobał to chce gwiazdki i komentarze( to duża motywacja). Przepraszam za błędy.💞

Lost in her heart | S.M ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz