38.

55 6 0
                                    

Melania:

Pojutrze ślub!! Jest we mnie tyle emocji, że chyba zaraz wybuchne. A obecnie idę na badania z Shawnem żeby poznać płeć naszych dzieci.

Kurwa stresujące to wszystko.

-Hey, wielorybku. Czym się martwisz?- Shawney przytulał mnie cały czas.
-Za wielorybka to ja ci zaraz dam. Tessa, Julia, Zayn i Aaron.- powiedziałam ni z tego ni z owego.
- A to nie bliźniaki miały być? Kochanie, spokojnie. Oddychaj, wdech-wydech, wdech-wydech.- zaśmiał się mój brunet.
- Zamknij się.- burknęłam.
- Co tak ostro hmm...
- Oh Shawn...
Zapraszam Melanie Cortez- głos pani doktor uspokoił mnie lekko.
- Mendes!- poprawił Shawn. Weszliśmy do gabinetu i moja pani doktor zaprosiła mnie na fotel.
- No to zaraz sprawdzimy jak mają się dzieciaczki. - przyłożyła aparat do badania z zimną maścią na co się wzdrygnęłam. Shawn trzymał mnie za rękę. - O proszę zdrowe i wesołe.-  Chwilę potem słyszeliśmy bicia ich seruszek na co Shawn mnie pocałował.- Chcecie państwo poznać płeć dzieci?
- Tak.- odpowiedzieliśmy zgodnie.
- No to będzie mieli państwo córeczkę i synka. Braciszek będzie się pewnie opiekował siostrzyczką.
- Ja nauczę go grać w kosza i hokej i...- rozmarzył się piwnooki
- Ej stop stop stop niech najpierw się nauczą chodzić i mówić.- przerwałam mu jego rozmyślanie.
- Macie już imiona?- zapytała lekarka.
- Zayn i Tessa.- lekko się uśmiechnęłam i stres także ze mnie zszedł. Uff.

***

Razem z Shawnem od razu pojechaliśmy do apartamentu. Ja miałam zamiar iść spać ale mój cudowny prawie mąż nie miał zamiaru dać mi spokoju.
- Meeeeel kochanie ty moje... Zrobimy ciasteczka? Takie czekoladowe z groszkami kolorowymi. Hmm?-Shawney leżał obok mnie i wpatrywał się w sufit.
- A co ci takie fantazje po głowie chodzą. Sam se zrób.- burknęłam.
- No to pozwolę ci jutro posprzątać salon i sypialnie.- teraz wiem że mogę negocjować.
- Cały dom!- wykrzyknęłam.
- Ugh no okey, ale robimy ciasteczka, teraz.- zarządził a ja spojrzałam na zegarek, 17:46.
- Już już marudo.- wstałam z łóżka i skierowałam się na parter naszego lokum do kuchni a zaraz za mną szedł mój narzeczony.

***

Z ciasteczkami uporaliśmy się w dwie godziny a ze sprzątaniem w półtorej. Nie powiem ciasteczka wyszły świetne ale nie zostało już ani jednego bo Shawnowi zbyt posmakowały.

-Brzuch mnie boli.- jęczał na kanapie.
- Nie musiałeś zjadać 50 ciasteczek na raz.- pogłaskałm go bo bolącym brzuchu na co mruknął.
- Tak możesz robić, mniej boli.- przymknął oczy i ułożył głowę na moich kolanach.

Din-dong

Shawn poderwał się z kanapy by sprawdzić kto przyszedł.

- No witaj, kopelat.- usłyszałam śmiech który raczej nie należał do mojego bruneta.
- Tak, cześć. Wejdziesz?
- Po to przyszedłem.

Po chwili za Shawnem do salonu wszedł przystojny i wysoki brunet.
- Cameron poznaj Mel. Moją narzeczoną i jak widzisz mamę moich dzieci.
- O kurwa. Znaczy hej. Cameron jestem. Cameron Dallas.
- Yy.. Hey. Melania... Cortez- spojrzałam na Shawna który pokiwał głową-  Za dwa dni Mendes.
- Uuu stary to się urządziłeś. Ja ostatnią wypędziłem bo powiedziała mi, że jestem dupkiem.
- Tak szczerze Cam. Ty jesteś dupkiem.- Zaśmiał się mój Mendes.
- Serio... Ty też...
- No a co tam chciałeś?- Shawney usiadł obok mnie a Cam na przeciwko.
- Masz może trochę zioła?- zapytał wogóle nie skrępowany.
- Co?! Zwariowałeś?!- wykrzyknął Shawnie.
- No kiedyś...- zaczął chłopak.
- Kiedyś to nie teraz... Wynocha.- Wrzasnął mój brązowooki.
- Już idę. Niedenerwuj się tak.- Dallas uniósł ręce w geście poddania.

Po nie miłej wizycie Shawn stwierdził, że pójdziemy spać a ja na to przystałam bo było już po 22.

________________________________

No to drugi też wstawie bo mi się nudzi totalnie.

Czy u was też jest taki upał że tylko lody jeść??

Do następnego ❤⭐⭐( Jutro lub dzisiaj)

Lost in her heart | S.M ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz