Melania:
Shawn dopiął swego i poszliśmy na tą policje. Przyjęli zgłoszenie i odesłali nas. Dziś Shawn ma koncert więc nie mamy za bardzo czasu. Muszę przygotować aparat i jakieś ubrania w których będę wyglądała normalnie, bo mam mu robić zdjęcia podczas koncertu.
Dryńńń, dryńńń
O sms mi przyszedł. Pewnie od Shawna albo od kogoś z ekipy.
Od: zastrzeżony
Pożałujesz mała suko. Wrócisz tak szybko jak wyjechałaś.
Aha. Zaczynam się bać. Czułam jak łzy spływają mi po oczach. Nie mogę iść na ten koncert. A jak oni tam będą i coś zrobią mi albo co gorsza Shawnowi? Nie idę, nie mam siły, powoli się załamuje. Osunęłam się po ścianie i usiadłam na podłodze. Od natłoku myśli zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Ja nie chcę powtórki. Już bym nie wytrzymała.
Usłyszałam jak drzwi się otwierają. Wszedł Shawn. Usiadł przy mnie i mnie przytulił. Pozwolił mi się wypłakać.
Shawn:
Co do cholery? Idę sobie korytarzem i słyszę płacz. Moja Mel znów płacze. Może to przez stres? Wchodzę do pokoju i widzę ją. Siedzi cała blada od tego płaczu i nie chce przestać.
Przytuliłem ją. Troszkę się uspokoiła. Zobaczyłem odblokowany telefon który leżał obok niej. Podniosłem go i zobaczyłem wiadomość.- Mel nie bój się. Spokojnie ja jestem z tobą a policja niedlugo ich złapie. Zobaczysz wszystko będzie dobrze, nie przejmuj się tym. - nie umiem pocieszać zdecydowanie nie.
- Nie Shawn nic nie będzie dobrze, oni coś zrobią ci albo mi. Dobrze o tym wiesz, a ja nie przestanę się bać. Nigdy.
- Skarbie, gadasz głupoty. Mierzyłaś cukier? Nie chcę, żeby ci się coś stało.
- Nie, nie mierzyłam jeszcze dzisiaj. Zaraz zmierzę. Ale Shawn ja nie dam rady. Chcę zrezygnować. Ja już nie mam siły ani chęci do niczego.
- Nie mów tak proszę cię. Mel proszę.-kurwa jebana mać tych pierdolniętych pajacy. Co oni jej robili?
-Shawn to nie takie łatwe.- dalej płakała.
- A właśnie że tak. Zaraz ci to pokażę.
-Shawn nigdzie nie idę.- opierała się mi.
- Idziesz. I bez narzekania.
-Ugh.- popatrzyła na mnie spod byka i wstała z podłogi.
- No i to rozumiem.- uśmiechnąłem się i ją przytuliłem.Ja naprawdę nie wiem co jej do tej głowy strzeliło. Przecież ona nie może odejść. Nie może się poddać. Zabiorę ją na watę cukrową. Na pewno polepszy jej się humor.
Melania:
Shawn jest kochany, ale ja naprawdę już nie wytrzymuje. To za dużo. Po dzisiejszym koncercie rezygnuje.
Szliśmy z Shawnem jakąś dróżką w parku nie wiem gdzie i po co.- Mel zaczekaj tu.- szepnął mi do ucha i odszedł gdzieś.
- Okey.- wzruszyłam tylko ramionami i zeszłam na bok ścierzki oprzeć się o drzewo, bo było mi słabo.I poszedł po... Watę cukrową?! Wariat... Ale mój...jeszcze.
Przyglądałam się Shawnowi a nagle poczułam coś na ramieniu. Dotknęłam ręką i poczułam krew. Odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam człowieka.
- On wie doskonale co robisz i z kim. Radzę ci uwarzać. - syknął w moją stronę.
- Ojciec?- zapytałam zszokowana. Nie widziałam go dobre 6 lat i... I on zawsze oznaczał kłopoty. Najgorsze kłopoty.
- Nie, twój koszmar.- sarknął i wybiegł ku wyjściu z parku. Nie zauważyłam a Shawnie był już przy mnie. Patrzył się na moje ramie.
- Mela co to jest? Jedziemy do szpitala.- zarządził a ja stałam tam jak zaczarowana i ani drgnęłam.Ojciec tu. Kłopoty. Kurwa. Shawn, odejść od niego, muszę. Tak, muszę. Ale nie mogę. Kocham go. Ale muszę. Ojciec, tutaj. Kurwa. To wszystko było chore.
- Shawn nie trzeba to tylko lekkie rozcięcie, ale już wiem że mam prześladowcę. Shawn ja chce zrezygnować.- usiadłam opierając się o to drzewo a krew spływała po mojej ręce. Nie bolało fizycznie, a psychicznie. Miałam wszystko gdzieś. Wszystko oprócz Shawna.
- Nie pozwole ci. Idziemy do hotelu po apteczkę. Koniec rozmowy, nigdzie nie ruszasz się bezemnie chyba, że z ochroniarzem.- mówił wyraźnie zły. Kochałam go. Bardzo, za bardzo.
- Shawn ale...
- Nie ma ale. Rozumiesz to?! Może ci się coś stać a ja nie przeżyje kolejnej straty ciebie. Jesteś dla mnie zbyt ważna.- poznałam złego Mendesa.
- Przepraszam.- zauważył, że odwróciłam głowę.- Bardzo boli?
- Nie, chodź już. - powiedziałam beznamiętnie.
- Okey.Szybko wróciliśmy do hotelu gdzie Shawn opatrzył mi rozcięcie. Już za godzinę koncert. Shawney poszedł się szykować, ja też powinnam.
Poprawiłam makijaż i ubrałam czarną bokserkę a na to czerwoną koszulę. Do tego czarne krótkie spodenki z wysokim stanem i czarne nike, na głowę nałożyłam czapkę z daszkiem także od nike.Wzięłam aparat i ruszyłam przed siebie. Wszyscy czekali już tylko na mnie.
Wyszłam przed samą scenę i usłyszałam pierwsze słowa tak dobrze znanej mi piosenki. " Never be alone" to przy niej się poznaliśmy. Długa historia.
Robiłam zdjęcia z każdej możliwej strony. Kończyła się ostatnia już piosenka "Perfectly wrong" czyli ta przy której się pierwszy raz pocałowaliśmy. Shawn podziękował fanom i zszedł ze sceny, ja także poszłam na backstage.
Shawn rozmawiał z Andrewem ( swoim managerem). Ja poszłam po coś do picia. Schylając się po butelkę wody poczułam ucisk na ramieniu. Przestraszyłam się. Mendes to zauważył i powiedział, że to on.
- Kochanieee chodź ze mną na meet&greet. Nie chcę iść sam.- mruknął mi do ucha.
- Ale Shawn przecież masz tam tyle fanek nie będziesz sam.- marudziłam, wiem.
- To chociaż udawaj ze jesteś ochroniarzem.-parsknełam śmiechem.
- Shawn a czy ja wyglądam jak ochroniaż chociaż w połowie? Poza tym trochę źle się czuje.- stwiererdziłam mówiąc prawdę.
- Mel to idź się szybko połóż. Możesz na tej kanapie na backstage'u. Zmierz cukier.- mówił chyba lekko przestraszony. To urocze jak się o mnie troszczył.
- Ale ja nie umieram, tylko głowa mnie boli.
- No ale i tak się połóż. Ja już lecę papa.
- Pa.Pomachałam mu i poszłam usiąść na tą kanapę. Koncert był świetny. Shawn szybko poradził sobie z fankami i mogliśmy wracać do hotelu. Jutro z rana wylot do Miami. Shawn stwierdził ze prześpi się u mnie dla mojego bezpieczeństwa. Przeaża mnie on czasami.
______________________________________
Wiem rozpieszczam was tymi rozdziałami co kilka dni ale serio lubię was.
Zadawajcie pytania pod rozdziałem. Na wszystkie odpiszę.
Do następnego.😘❤
CZYTASZ
Lost in her heart | S.M ✅
FanficDruga część trylogii "Lost" "-Mel. Tęskniłem. Nawet nie wiesz jak. Szukałem cię. - Wiem, ja też Shawn .-dał mi małą karteczkę i odszedł." Odnaleźli się w momencie najgorszego momentu ich żyć. Łączy ich coś. Tym cosiem jest miłość, pojęcie niedefini...